Oczy rosyjskiego lotnictwa. A-50, czyli AWACS w wydaniu Moskwy

Oczy rosyjskiego lotnictwa. A‑50, czyli AWACS w wydaniu Moskwy

Berijew A-50U - rosyjski samolot wczesnego ostrzegania
Berijew A-50U - rosyjski samolot wczesnego ostrzegania
Źródło zdjęć: © Mil.in.ua
Łukasz Michalik
07.01.2024 14:58, aktualizacja: 07.01.2024 17:49

Rosyjskie lotnictwo wojskowe to nie tylko maszyny, które – jak Su-30 czy Su-34 – biorą bezpośredni udział w walkach i ponoszą straty. Równie doniosłą rolę odgrywają konstrukcje, których nie widać na ukraińskim niebie – samoloty wczesnego ostrzegania A-50. Rosjanie zaczynają martwić się o ich dalszy los. Co im zagraża?

Przekazanie Ukrainie zachodnich samolotów bojowych wydaje się nabierać coraz realniejszych kształtów. Po deklaracjach politycznych i informacjach o szkoleniach ukraińskich pilotów i techników w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Rumunii oraz Danii, w przestrzeni publicznej padła już data dostarczenia pierwszych samolotów. Zgodnie z tymi informacjami maszyny mają zostać przekazane w drugim kwartale 2024 r.

W związku z tym analizy dotyczące roli, jaką mogą odegrać zachodnie samoloty 4. generacji, pojawiają się także w rosyjskich mediach. Jedną z nich przedstawił Andriej Mitrofanow z rosyjskiego serwisu "Przegląd wojskowy", gdzie treściom czysto propagandowym towarzyszą również nieco bardziej techniczne.

Czego boją się Rosjanie?

Zdaniem Mitrofanowa, co jest zgodne z opiniami zachodnich ekspertów, a zarazem niezgodnie z ukraińską narracją, F-16 nie przesądzą o wyniku wojny. Pozwolą za to Ukrainie na częściowe odtworzenie utraconych zdolności. Maszyny ty – wyrwane ze swojego wojskowego ekosystemu – nie będą jednak tak skuteczne, jak byłyby w przypadku działania na rzecz wojsk NATO.

Mimo tego F-16 budzą obawy Rosjan. Jedną z nich jest zagrożenie, jakim zachodnie samoloty mogą okazać się dla rosyjskich AWACS-ów (samolotów wczesnego ostrzegania). Rosyjskie maszyny o takim przeznaczeniu, jak Berijew A-50, wykonują swoje zadania obecnie bez żadnego ryzyka, poruszając się we własnej przestrzeni powietrznej.

Obecnie większym i bardziej prawdopodobnym zagrożeniem jest dla nich atak sabotażystów czy uderzenie drona na lotnisko ,gdzie stacjonują, niż pocisk przeciwlotniczy wystrzelony przez Ukraińców.

Sytuacja ta może ulec zmianie, gdy wraz z F-16 do Ukrainy dotrą także nowoczesne pociski powietrze-powietrze średniego zasięgu w postaci AIM-120 AMRAAM. Kijów dysponuje już tą bronią, ale w wariancie lądowym – jako efektory systemu NASAMS.

Tymczasem takie same konstrukcyjnie pociski, wystrzelone z samolotu myśliwskiego, są znacznie groźniejsze. Dzięki wysokości lotu i szybkości nosiciela są w stanie skutecznie porazić cel ze znacznie większej odległości. Podczas gdy zasięg NASAMS-a jest szacowany na 15-30 km, pocisk AMRAAM wystrzelony podczas testów z F-15EX trafił w cel oddalony o ponad 100 km.

Samoloty wczesnego ostrzegania – oczy rosyjskiego lotnictwa

Obecnie swoboda działania latających nad Ukrainą rosyjskich samolotów jest znacznie ograniczona. Choć ukraińskie lotnictwo, które zostało w znacznej części zniszczone, nie stanowi dla nich realnego zagrożenia, Rosjanie od lutego 2023 r. nie osiągnęli jednego z kluczowego celu, jakim było unieszkodliwienie ukraińskiej obrony przeciwlotniczej.

Ta – mimo ponoszonych strat – dzięki wsparciu z Zachodu nie tylko utrzymała swoje zdolności, ale jest w stanie prowadzić działania skuteczne oraz błyskotliwe i atrakcyjne propagandowo. Dowiodła tego niedawna "masakra Su-34" czy wcześniejsze zestrzelenie nad obwodem briańskim (terytorium Rosji) dwóch śmigłowców Mi-8 oraz samolotów Su-34 i Su-35.

W rezultacie rosyjskie samoloty są zmuszone do latania nad Ukrainą możliwie nisko, co ogranicza zasięg ich sensorów. Lecący na malej wysokości Su-34 jest częściowo "ślepy" – jego oczami jest wówczas lecący dziesiątki czy nawet setki kilometrów dalej AWACS w postaci samolotu Berijew A-50, monitorujący sytuację nad Ukrainą.

Rosyjskie samoloty A-50 i Su-27
Rosyjskie samoloty A-50 i Su-27© Dmitry Terekhov, Flickr, Lic. CC BY-SA 2.0

W podobny sposób – współdziałając z myśliwskimi MiG-ami 31 – A-50 jest w stanie uziemić ukraińskie lotnictwo. Zarówno samolot wczesnego ostrzegania, jak i rosyjski ciężki myśliwiec (skądinąd dysponujący własnym, potężnym radiolokatorem) są w stanie wykonywać swoje zadania bez ponoszenia ryzyka, pozostając w przyjaznej przestrzeni powietrznej dzięki znacznemu zasięgowi radaru i uzbrojenia.

Z tego powodu AWACS-y są dla Rosjan szczególnie cenne – zwłaszcza że Moskwa, w przeciwieństwie do Zachodu, ma obecnie bardzo ograniczone możliwości w zakresie prowadzenia rozpoznania satelitarnego.

Berijew A-50 – oczy rosyjskiego lotnictwa

Rolę wołu roboczego, zapewniającego Rosji wgląd w przestrzeń powietrzną Ukrainy, pełnią w tym przypadku samoloty Berijew A-50. To obecnie jedyne rosyjskie AWACS-y. Maszyna została opracowana w latach 70. XX wieku i bazuje na płatowcu samolotu transportowego Ił-76.

Głównym sensorem A-50 jest radar Szmiel (Szmiel-2/ Szmiel-M), którego okrągła, 9-metrowa antena, została umieszczona w owiewce nad kadłubem. Radar pozwala maszynie na wykrywanie samolotów z odległości 230-250 km i umożliwia śledzenie do 150 celów jednocześnie przy jednoczesnej współpracy z 10 myśliwcami.

Bezcenne AWACS-y

Rosyjski problem z A-50 polega na tym, że te konstrukcje, bezcenne z punktu widzenia Moskwy, są obecnie bardzo nieliczne. Do 1992 r., gdy zakończono ich produkcję seryjną, powstało ok. 40 egzemplarzy. Z czasem podjęto próbę ich modernizacji, czego efektem jest wariant A-50U, różniący się od wersji bazowej "ucyfrowionym" wyposażeniem.

Rosyjski samolot wczesnego ostrzegania A-50U
Rosyjski samolot wczesnego ostrzegania A-50U© Mil.ru

W sumie w rosyjskiej służbie pozostaje prawdopodobnie 16 egzemplarzy (niektóre źródła wskazują, że poniżej 10) A-50, zarówno w starszej, jak i nowszej wersji. Rosja nie ma obecnie możliwości produkowania nowych samolotów tego typu, a dostępne maszyny są intensywnie eksploatowane. W rezultacie każda z nich jest na wagę złota, a każda strata czy nawet tylko uszkodzenie A-50 to dla Rosjan bardzo poważny problem.

Gdyby ukraińskim F-16 faktycznie udało się utrudnić działanie A-50, albo nawet zestrzelić którąś z tych maszyn, wpływ zachodnich samolotów na przebieg wojny mógłby okazać się znacznie większy, niż się obecnie wydaje.

Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie