Łowcy burz chcą stworzyć system ostrzegania przed nawałnicami

Łowcy burz chcą stworzyć system ostrzegania przed nawałnicami
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | Łukasz Ogrodowczyk
Adam Bednarek

29.08.2017 10:50, aktual.: 29.08.2017 11:00

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Dlaczego system ostrzegania przez SMS nie ostrzegł przed ostatnimi nawałnicami? Bo… go nie ma. Choć miał działać od 2015 roku. Polscy łowcy chcą więc stworzyć własny system.

W rozmowie z PAP Piotr Szuster - jeden z członków stowarzyszenia Skywarn Polska, które prowadzi serwis Polscy Łowcy Burz - prognozy łowców burz są skuteczniejsze niż IMGW. Przewaga nad Instytutem Meteorologii i Gospodarki Wodnej wynika z tego, że łowcy działają w terenie. Są na miejscu, więc na bieżąco monitorują i oceniają nadchodzące zjawiska.

Właśnie dlatego łowcy burz chcą stworzyć własny system ostrzegania przed nawałnicami. Dzięki niemu osoba znajdująca się w niebezpiecznym regionie byłaby drogą SMS-ową ostrzegana przed zbliżającym się gwałtownym zjawiskiem pogodowym. Łowców burz jest coraz więcej, więc ich ostrzeżenia byłyby bardzo pomocne.

Żeby jednak taki system mógł powstać, potrzebna jest współpraca z MSWiA i operatorami komórkowymi.

“Złożyliśmy kilka dni temu odpowiednią dokumentację do ministerstwa” - zdradził Piotr Szuster, który jest również jednym z twórców projektu.

Minister Mariusz Błaszczak zapowiedział już budowę zaawansowanego systemu ostrzegania, który będzie mógł m.in. wysyłać SMS-y do osób na zagrożonych terenach. Oświadczenie to padło jednak dopiero po nawałnicach, które w sierpniowy długi weekend zabiły 6 osób. Dlaczego prace zaczynają się dopiero po tym tragicznym wydarzeniu? Niedawno Andrzej Halicki, były minister administracji i cyfryzacji, zwracał uwagę na to, że system już powinien działać. A dokładnie od lipca 2015 roku.

MSWiA odbiło piłeczkę, tłumacząc, że w 2015 nie została podpisana umowa, a jedynie list intencyjny o współpracy przy regionalnym systemie ostrzegania. Dopinanie szczegółów wciąż trwa.

Współpraca z operatorami komórkowymi też jest kluczowa. Sęk w tym, że aby taki system działał tak, jak powinien - czyli informował o zagrożeniu osoby znajdujące się na potencjalnie niebezpiecznym obszarze - operatorzy musieliby mieć prawną możliwość ustalenia, kto znajduje się w obszarze nadajników, znać numery IMEI ich aparatów oraz numery telefonów. Przeszkodą są więc zapisy prawne związane z lokalizowaniem abonentów.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także