"Czas dać Polsce broń nuklearną". Think-tank AEI odpowiada na nowe zagrożenia
Jak NATO i Unia Europejska mogą odpowiedzieć na zagrożenia, prowokowane przez rosyjski imperializm? Zdaniem analityka z amerykańskiego think-tanku odpowiedzią na nowe wyzwania jest włączenie Polski do atomowego klubu, co wzmocniłoby europejskie odstraszanie nuklearne.
"Broń atomowa dla Polski" to myśl przewodnia tekstu, jaki w brytyjskim, opiniotwórczym tygodniku "The Spectator" opublikował Dalibor Rohac, analityk think-tanku American Enterprise Institute (AEI). Zdaniem Rohaca Polska w roli kraju atomowego stanowiła odpowiedź na szereg wyzwań, przed którymi w najbliższych latach mogą stanąć NATO, Unia Europejska i szeroko rozumiany Zachód.
Fundamentem takiej opinii wydaje się szczupłość, a zarazem ograniczona do broni strategicznej charakterystyka arsenału atomowego, jakim kraje zaliczane do wolnego świata dysponują w Europie.
Brytyjski arsenał atomowy
Obecnie własną bronią jądrową dysponują dwa europejskie kraje NATO: Francja i Wielka Brytania. Filarem atomowego arsenału Londynu są cztery okręty podwodne z napędem jądrowym - HMS Vanguard, Victorious, Vigilant i Vengeance, zbudowane w ostatnich latach XX wieku.
Zobacz także: Czy to sprzęt NATO, czy rosyjski?
Okręty mają po 150 metrów długości i wypierają w zanurzeniu 15 tys. ton, a na pokładzie mogą przenosić do 16 międzykontynentalnych pocisków balistycznych Trident. Każdy z nich waży 59 ton, ma ponad 13 metrów długości i może dostarczyć głowicę jądrową na odległość 12 tys. km.
Tridenty charakteryzują się przy tym imponującą – jak na pociski międzykontynentalne – celnością. Dokładność trafienia (CEP) to w ich przypadku 90 metrów. Wielka Brytania dysponuje ok. 220 głowicami jądrowymi.
Francuski arsenał atomowy
Nieco szerszym wachlarzem środków dysponuje Paryż. Francja także ma cztery okręty z napędem jądrowym, przenoszące atomowe pociski międzykontynentalne - Le Triomphant, Téméraire, Le Vigilant i Le Terrible, które weszły do służby w latach 1997 – 2010.
Okręty mają 138 metrów długości, wyporność podwodną ok. 12,5 tys. ton i mogą przenosić do 16 międzykontynentalnych pocisków balistycznych M51. Każdy z nich waży 52 tony, ma 12 metrów długości i zasięg do 10 tys. km. Pocisk może przenosić głowicę MIRV, zawierającą do 10 subgłowic o sile 110 kt każda.
Uzupełnieniem francuskiego arsenału jądrowego są lotnicze pociski manewrujące ASMP. W wariancie ASMP-A pocisk ten ma zasięg "ponad 500 km", waży 860 kg i może lecieć do celu z prędkością przekraczającą Mach 3. Pociski tego typu są przenoszone przez samoloty Rafale, a Francja pracuje nad kolejną wersją lotniczej broni – hipersonicznymi pociskami ASN4G. Łącznie Francja ma do dyspozycji ok. 290-300 głowic jądrowych.
Amerykański arsenał atomowy w Europie
Uzupełnieniem atomowego arsenału państw europejskich są amerykańskie bomby jądrowe B61 (B61-12), rozmieszczone w Europie w ramach programu Nuclear Sharing, w którym uczestniczą Belgia, Holandia, Niemcy, Turcja i Włochy. Na ich terenie znajduje się łącznie około 100 głowic jądrowych, nad którymi formalną kontrolę sprawują Amerykanie.
Kraje goszczące na swoim terenie amerykańską broń utrzymują zarazem własne środki do jej przenoszenia, Obecnie następuje w tej kwestii standaryzacja, wynikająca z powszechnych zakupów samolotów F-35, dostosowanych do przenoszenia bomb B-61. Wyjątkiem pozostaje wykluczona z zakupów F-35 Turcja, gdzie rolę atomowych samolotów pełnią F-16.
Atomowe odstraszanie bez udziału USA
W takiej sytuacji zauważa kilka zagrożeń. Jednym z nich jest ewentualna prezydentura Donalda Trumpa, a wraz z nią ryzyko wycofania się USA z programu Nuclear Sharing. Atomowe odstraszanie Europy zostałoby wówczas ograniczone do dwóch krajów, z których tylko jeden należy do Unii Europejskiej.
Dlatego – zdaniem Rohaca – w interesie państw, które nie mają złudzeń co do rosyjskiego zagrożenia, jak Polska, kraje bałtyckie i nordyckie, jest wspólny wysiłek mający na celu pozyskanie broni jądrowej i samodzielna kontrola nad nią. Jako lider takiego hipotetycznego porozumienia, ze względu na swój potencjał, rozbudowę armii i inwestycje w sektor jądrowy wskazywana jest Polska.
American Enterprise Institute
Przytaczając pomysły Dalibora Rohaca warto pamiętać, że reprezentuje on American Enterprise Institute, kreślący scenariusze korzystne dla USA, niekonieczne tożsame z interesami amerykańskich sojuszników. AEI to założona w czasie II wojny światowej, pozarządowa organizacja, tworząca m.in. intelektualne zaplecze dla prezydentury George’a W. Busha.
Wśród jej celów, obok promocji demokratycznego kapitalizmu (na co cieniem kładzie się negacjonizm klimatyczny), jest m.in. dążenie do zacieśnienia współpracy z krajami, mającymi – w ocenie AEI – interesy zbieżne z amerykańskimi. Do grona tych krajów AIE zalicza Polskę, a członkiem think-tanku był m.in. obecny minister spraw zagranicznych Polski, Radosław Sikorski.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski