ASN4G – atomowa pięść Paryża. Francja buduje hipersoniczny pocisk z głowicą jądrową

Samolot Rafale z pociskiem ASMP-A pod kadłubem
Samolot Rafale z pociskiem ASMP-A pod kadłubem
Źródło zdjęć: © Defence Express
Łukasz Michalik

16.03.2023 13:21

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Broń hipersoniczna to jeden z ważnych atutów Kremla – moskiewscy politycy wspominają o jej posiadaniu chętnie i często, podkreślając przy tym wyjątkowość rosyjskiego arsenału. Choć Rosja i Chiny faktycznie osiągnęły czasową przewagę w tej dziedzinie uzbrojenia, dystans szybko nadrabiają Stany Zjednoczone. W ciągu kilku najbliższych lat hipersoniczne pociski manewrujące ASN4G ma zbudować także Francja. Co wiemy o tej broni?

Pociski manewrujące z głowicami jądrowymi to jeden z dwóch filarów francuskiego odstraszania atomowego. Obok pocisków M51, przenoszonych przez cztery okręty podwodne z napędem jądrowym klasy Le Triomphant, Francja dysponuje także unikalnymi w NATO, atomowymi lotniczymi pociskami manewrującymi.

Pociski ASMP-A to wersja rozwojowa starszej broni – zaprojektowanych w latach 80. pocisków ASMP. Francja opracowała je w finale zimnej wojny, gdy użycie klasycznych bomb atomowych stawało się coraz mniej prawdopodobne z uwagi na rozwój systemów przeciwlotniczych.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zamiast neutralizować obronę przeciwlotniczą i torować drogę samolotom z wolnospadającymi bombami (jak rozmieszczone w Europie, amerykańskie bomby B61), Francja wybrała uderzenie spoza zasięgu obrony przeciwlotniczej. Pocisk ASMP ma zasięg zależny od wysokości, na jakiej zostanie wystrzelony – może osiągnąć cel odległy o 80 do 300 km.

W 2009 roku do służby weszła udoskonalona wersja francuskiej broni – używany obecnie pocisk ASMP-A. W porównaniu z poprzednikiem, nowy wariant różni się znacznie większym zasięgiem, wynoszącym 500 km. Pocisk porusza się przy tym z wysoką prędkością, sięgającą Mach 3.

ASN4G – atomowy, hipersoniczny pocisk manewrujący

W ciągu kilku najbliższych lat Francja chce wejść w posiadanie jeszcze nowocześniejszej broni. Ponownie będzie to lotniczy pocisk manewrujący – tym razem o nazwie ASN4G – jednak jego możliwości mają być znacznie większe. Do tej pory ujawniono jedynie ogólną charakterystykę pocisku ASN4G: broń ma mieć zasięg przekraczający 1000 km i możliwość osiągania prędkości hipersonicznej, rzędu Mach 6-8.

Podczas niedawnego przesłuchania przed parlamentem, Hervé de Bonnaventure, doradca dyrektora generalnego MBDA ds. obrony, przedstawił kilka dodatkowych informacji na temat francuskiej broni przyszłości. Prace nad nią rozpoczęły się już na początku wieku i były prowadzone równolegle z rozwojem aktualnie używanego pocisku ASMP-A.

Francuzi podkreślają przy tym trudność, jaką jest połączenie bardzo wysokiej prędkości i manewrowości z technologią stealth. Ich zdaniem jest to jednak skuteczny sposób na przełamanie obecnej i przyszłej obrony przeciwlotniczej. Ponieważ nowy pocisk ma pozostać w służbie nawet po 2050 roku, jego producent – koncern MBDA – stworzył specjalny dział, zajmujący się prognozowaniem możliwości obrony przeciwlotniczej w dłuższej perspektywie czasowej.

Sam pocisk ASN4G ma wejść do służby w 2035 roku, jednak już teraz są prowadzone testy broni o bardzo wysokiej prędkości, w czym pomocne są rozwiązania, dostarczane przez francuską firmę Ariane, produkującą m.in. rakiety kosmiczne.

Wizualizacja francuskiego pocisku ASN4G
Wizualizacja francuskiego pocisku ASN4G© Renderhub

Francuska broń przyszłości

ASN4G nie jest jedyną bronią przyszłości, nad którą pracuje obecnie Francja. Paryż rozpoczął już prace nad następcą swojego jedynego, atomowego lotniskowca Charles de Gaulle.

Francja należy do zaledwie trzech krajów świata – obok Chin i Stanów Zjednoczonych – mających zamiar pozyskać lotniskowiec typu CATOBAR, czyli wyposażony w katapulty i dysponujący znacznie większymi możliwościami w porównaniu do lotniskowców, wysyłających swoje samoloty w powietrze w inny sposób.

Paryż rozpoczął także międzynarodową współpracę, której celem jest zbudowanie samolotu bojowego 6. generacji. Program FCAS łączy możliwości przemysłu Francji, Niemiec i Hiszpanii i został podzielony na kilka etapów, podczas których mają zostać opracowane poszczególne elementy.

Harmonogram programu wymienia wśród nich płatowiec, napęd samolotu, nowe uzbrojenie, technologie stealth, sensory, zintegrowaną chmurę danych, jak również "lojalnych skrzydłowych", czyli współdziałające z samolotem bezzałogowce.

Kolejnym przedsięwzięciem Paryża jest udział w programie MGCS. Jego celem jest budowa nowego, europejskiego czołgu przyszłości, który zastąpi użytkowane obecnie francuskie czołgi Leclerc i niemieckie Leopardy 2.

Proponowane rozwiązania demonstruje pokazany w 2022 roku czołg Panther KF51 (wbrew doniesieniom medialnym nie jest to następca Leoparda 2), jak również zaprezentowany w 2018 roku czołg E-MBT, będący połączeniem podwozia Leoparda 2A7 ze zmodernizowaną wieżą Leclerka.

Docelowy czołg, będący efektem programu MGCS ma zostać opracowany znacznie później, około 2035 roku. M.in. z tego powodu zainteresowania programem nie wyraziła Polska, której ewentualny udział był przez kilka lat przedmiotem spekulacji, jak również politycznych rozgrywek.

Kilka programów, dotyczących budowy nowoczesnej broni to przykłady możliwości francuskiego przemysłu zbrojeniowego. Francja jest jednym z nielicznych krajów świata, zdolnych do – niemal – samodzielnego zaprojektowania i produkowania każdego rodzaju uzbrojenia: od broni strzeleckiej, poprzez artylerię (haubice CAESAR) i broń pancerną (czołgi Leclerc, transportery opancerzone Griffon), po samoloty, okręty podwodne czy atomowe pociski manewrujące.

Wzrost eksportu francuskiej broni

W takim kontekście warty uwagi jest wzrost znaczenia Francji na międzynarodowym rynku uzbrojenia – francuska broń stanowi godną uwagi alternatywę dla krajów, które z różnych powodów nie chcą już eksploatować i kupować rosyjskiego sprzętu, ale także nie chcą albo nie mogą kupować broni w Stanach Zjednoczonych.

Dobrym przykładem tego trendu jest gwałtowny w ostatnich latach – po długim okresie zastoju – wzrost popytu na francuskie samoloty Rafale. Wygrały one z maszynami rosyjskimi m.in. zamówienie Indonezji, które opisuje Przemysław Juraszek, a zainteresowanie francuskim sprzętem wyraziła także – przez lata prorosyjska – Serbia.

Wolumen zamówień zwiększa się m.in. za sprawą Grecji, Egiptu czy Chorwacji. Także Indie, obok wcześniejszego zakupu Rafale’i, planują zastąpić swoje pokładowe MiG-i 29 zachodnim sprzętem – w grę wchodzą albo samoloty F/A-18E/F Super Hornet, albo francuskie maszyny w morskiej wersji Rafale-M.

Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Komentarze (13)