Armia Iranu. Samoloty z USA i futurystyczne mistyfikacje
Jednym z następstw wojny w Ukrainie jest zbliżenie Rosji z krajami nieprzyjaznymi Zachodowi. Należy do nich Iran, którego siły zbrojne to wyjątkowa mieszanka archaicznego, zachodniego sprzętu, kupionego w czasach szacha i wytworów rodzimego przemysłu zbrojeniowego. Jaką bronią dysponuje armia tego kraju?
Iran stał się – pośrednio – uczestnikiem wojny w Ukrainie za sprawą dostarczanej Rosji amunicji, a przede wszystkim dronów z rodziny Shahed (Szahid). Tymczasem - jak poinformował izraelski minister spraw zagranicznych Israel Kac - Teheran zdecydował niedawno o ataku na Izrael.
Wracając do pomocy udzielanej przez ten kraj Rosji, w jej skład wchodzą konstrukcje o różnym poziomie technicznym, wielkości i przeznaczeniu. Iran produkuje zarówno amunicję krążącą, proste drony uderzeniowe, jak również duże drony klasy MALE, będące – jak Szahid 149 Gaza – odpowiednikiem amerykańskich maszyn MQ-9 Reaper.
Irańskie drony w rosyjskiej służbie
Irańska pomoc dla Rosji podczas wojny w Ukrainie obejmuje przede wszystkim proste drony uderzeniowe, jak Szahid 131 czy Szahid 136. Obie maszyny są napędzane silnikiem tłokowym, mają śmigło pchające i skrzydła w układzie delta.
Zobacz także: Czy to sprzęt NATO, czy rosyjski?
Mniejszy Szahid 131 ma 2,2 m rozpiętości i waży 185 kg, z czego ok. 15 przypada na głowicę bojową. Zasięg tej maszyny wynosi 900 km. Większy – Szahid 136 – ma 2,5 m rozpiętości, waży ok. 200 kg i przenosi do 20 kg ładunku wybuchowego na dystans do 1500 km. Oba drony charakteryzują się niską prędkością lotu (ok. 185 km/h), co ułatwia ich zwalczanie.
Rosjanie produkują je (według części źródeł to tylko montaż z irańskich części) w zakładach Jełabuga w Tatarstanie jako Gierań-1 i Gierań-2. Znacznie większe możliwości oferuje dron Szahid 238, którego rosyjski wariant nosi nazwę M 237. To maszyna napędzana silnikiem odrzutowym, która – według źródeł ukraińskich – ma zasięg nawet 2 tys. km i przenosi głowicę o masie 50 kg.
Dron charakteryzuje się znacznie bardziej wyrafinowanym układem naprowadzania, może być pokryty warstwą absorbującą fale radarowe, a jego prędkość przelotowa sięga 600 km/h, co czyni go znacznie bardziej wymagającym celem. Choć Rosjanie prezentowali już publicznie swoją wersję tej konstrukcji, nie ma potwierdzenia, że zdołali uruchomić jej masową produkcję.
Z powodu powszechnego użycia w czasie wojny w Ukrainie, a także dotychczasowej specyfiki ostatnich konfliktów na Bliskim Wschodzie, wizytówką irańskiej zbrojeniówki stały się różnego rodzaju drony. Możliwości irańskiego przemysłu na tym się jednak nie kończą.
Zachodnia broń z czasów szacha Pahlawiego
Uzbrojenie irańskiej armii to prawdziwa mozaika sprzętu. Wynika to z faktu, że przed rewolucją islamską Iran – postrzegany wówczas przez Zachód jako bliski i cenny sojusznik – kupował w Europie i Stanach Zjednoczonych znaczne ilości broni.
Choć ze względu na polityczny i religijny przewrót w 1979 r. nie wszystkie zamówienia zostały zrealizowane, to właśnie z tamtych czasów pochodzi część wyposażenia tamtejszej armii.
Teheran kupił w Wielkiej Brytanii ok. tysiąc czołgów Chieftain (zmodernizowanych następnie lokalnie jako Mobarez) i ok. 300 pojazdów opancerzonych FV101, a także systemy przeciwlotnicze Rapier. Ze Stanów Zjednoczonych pozyskał natomiast setki czołgów M60, transportery M113 czy wyrzutnie przeciwlotnicze MIM-23 Hawk.
Ostatni użytkownik F-14
Prawdopodobnie najważniejszym wzmocnieniem irańskiego potencjału stały się jednak amerykańskie samoloty. Sztandarowym przykładem są tu myśliwce F-14 Tomcat, których Iran – po wycofaniu tego sprzętu przez marynarkę Stanów Zjednoczonych – jest obecnie jedynym użytkownikiem. Szach Mohammad Reza Pahlawi zamówił aż 80 tych dużych, dwusilnikowych maszyn o zmiennej geometrii skrzydeł i z zaawansowaną – jak na lata 70. – awioniką.
Choć od czasu dostarczenia tych maszyn minęło już blisko pół wieku, irańskie Tomcaty wciąż budzą respekt z uwagi na ich wyjątkowe uzbrojenie – pociski powietrze-powietrze AIM-54A Phoenix o zasięgu ponad 180 km. Choć nie wiadomo, ile Tomcatów pozostało zdolnych do lotu i w jakim stanie są pociski Phoenix, stanowią one siłę, która wciąż liczy się na Bliskim Wschodzie, a zarazem niepokoi Pentagon.
To właśnie z uwagi na irańskie F-14 proces złomowania amerykańskich Tomcatów został objęty specjalnym nadzorem, aby uniemożliwić wyciek jakichkolwiek części czy materiałów eksploatacyjnych, które mogłyby zostać wykorzystane przez Teheran.
W służbie pozostaje także część spośród zamówionych przez szacha 200 samolotów F-4 Phantom i 300 lekkich myśliwców F-5. Na ich bazie irański przemysł lotniczy zbudował własną, unowocześnioną wersję o nazwie HESA Saeqeh 2, z udoskonaloną awioniką, nowym radarem i – według źródeł irańskich - integracją z nowoczesnymi typami uzbrojenia.
Z czasów szacha pochodzą także użytkowane przez armię Iranu śmigłowce uderzeniowe Bell AH-1 Cobra, a także zbudowane na ich podstawie, dzięki inżynierii wstecznej, warianty Panha i Toufan 2. Azjatycki kraj eksploatuje także m.in. śmigłowce Bell 212 – to właśnie w katastrofie maszyny tego typu zginął w maju 2024 r. prezydent Iranu Ebrahim Raisi.
Czołgi "z klocków"
Unowocześniane są także stare amerykańskie czołgi, a z dostępnych elementów irański przemysł buduje "własne" pojazdy. Prawdopodobnie najciekawszym z nich jest czołg Zulfiqar (i jego wersje rozwojowe), będący osobliwym połączeniem starego amerykańskiego podwozia z M60, irańskiej wieży i rosyjskiego uzbrojenia w postaci armaty 2A46 używanej m.in. w czołgach T-72.
Innym przykładem irańskiego czołgu – tym razem – według Teheranu, zbudowanego całkowicie własnymi siłami, jest Karar, wizualnie podobny do rosyjskiego T-90.
Iran eksploatuje także znaczne ilości starszej, amerykańskiej artylerii, jak samobieżne haubice M107 (kaliber 175 mm), M109 (155 mm) czy M110 (210 mm). Armia ma także do dyspozycji systemy produkcji radzieckiej/rosyjskiej, własne haubice z rodziny Raad czy artylerię importowaną z Korei Północnej.
Perskie mistyfikacje
Poza bronią, której istnienie w użytecznej postaci zostało potwierdzone, co pewien czas Iran zadziwia świat sprzętem, będącym – najprawdopodobniej – jedynie modelem lub makietą. Przykładem jest m.in. irański "samolot stealth" Qaher-313 przedstawiany przez Teheran jako maszyna 5. generacji.
Choć Qaher-313 był wielokrotnie prezentowany, zdaniem ekspertów jest to oczywista mistyfikacja, z kabiną zbyt ciasną dla człowieka o standardowych rozmiarach, bez miejsca na radiolokator czy typowe dla podobnych maszyn luki eksploatacyjne, pozwalające na dostęp do różnych instalacji samolotu.
W podobny sposób pokazywane są "nowe" czołgi będące w praktyce brytyjskimi Chieftainami z dołożonym, efektownie wyglądającym pancerzem czy okręty, których kluczowym atutem wydaje się futurystyczny wygląd, jak przekazane Korpusowi Strażników Rewolucji Islamskiej korwety Abu Mahdi czy Szahid Solejmani.
Pociski balistyczne - as w rękawie Teheranu
Całkowicie realne są za to irańskie pociski balistyczne. Polisą bezpieczeństwa Teheranu, a zarazem solą w oku sąsiadów i Zachodu, są bowiem intensywnie rozwijane przez ten kraj zdolności rakietowe.
Efektem tych prac jest m.in. rodzina pocisków balistycznych Shahab czy pocisk Ghadr-110, uznawany za potencjalnego nosiciela irańskiej głowicy jądrowej. Obecnie Iran dysponuje już pociskami balistycznymi klasy IRBM (pośredniego zasięgu), czyli o zasięgu 4-5 tys. km i pracuje nad bronią międzykontynentalną.
Pochodną rozwoju sił rakietowych są zdolności kosmiczne. Choć wiele startów kończy się niepowodzeniem, Teheran może pochwalić się samodzielnym wynoszeniem ładunków na orbitę.