Czołg Chieftain. Pancerny cud zimnej wojny czeka w magazynach
Czołg Chieftain był podstawą brytyjskich wojsk pancernych przez niemal trzy dekady. W latach 90. XX w. ustąpił miejsca nowocześniejszym maszynom, a setki tych pojazdów trafiło do magazynów lub do klientów zagranicznych. Dziś Chieftainy ponownie cieszą się zainteresowaniem jako sprzęt, który może trafić do Ukrainy. Co wiadomo o tych czołgach i jakie są ich możliwości?
29.11.2023 | aktual.: 29.11.2023 16:41
Choć do Ukrainy dostarczane są czołgi zaprojektowane i zbudowane w różnych krajach, prawdopodobnie najbardziej rozpoznawalnym typem pozostają wozy niemieckie – Leopard 1 i Leopard 2. To wynik i obecnej, ale także wcześniejszej popularności tych konstrukcji, które były i są hitem eksportowym niemieckiego przemysłu zbrojeniowego.
Nieco w cieniu bardziej rozpoznawalnych czołgów znajduje się brytyjski Chieftain - przed laty konstrukcja bardzo nowoczesna, z ciekawymi rozwiązaniami technicznymi, a zarazem mało rozpowszechniona, choć ciesząca się pewną popularnością na Bliskim Wschodzie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gdy z różnych zapomnianych składowisk ściągane są do Ukrainy resztki sprawnych Leopardów 1 warto przypomnieć, że w brytyjskich i omańskich magazynach nadal może znajdować się kilkaset czołgów Chieftain. To sprzęt deklasujący nie tylko starą niemiecką konstrukcję, ale i część czołgów używanych obecnie przez Rosjan w Ukrainie.
Zobacz także: Czy to sprzęt NATO, czy rosyjski?
Chieftain - czołg z apogeum zimnej wojny
Chieftain powstał jako następca brytyjskiego czołgu podstawowego Centurion, opracowanego jeszcze w czasie II wojny światowej i uważanego powszechnie za konstrukcję bardzo udaną. Nowy sprzęt miał także zapełnić lukę, powstałą po wycofaniu czołgów ciężkich Conqueror.
W rezultacie powstała maszyna wyraźnie cięższa od swoich odpowiedników z epoki. Podczas gdy Leopard 1 waży 40 ton, AMX-30 36 ton, a amerykański M60 ok. 49 ton, masa Chieftaina sięga 55 ton. Czołg powstawał pod koniec lat 50. XX w.. Były to czasy przed opracowaniem pancerzy specjalnych pokroju Chobham/Burlington. Jego twórcy zdecydowali więc, że kadłub i wieża będą spawane z płyt pancernych, ale z elementami odlewanymi.
Pozwoliło to na uzyskanie charakterystycznego, obłego kształtu frontowej części wieży. Jednocześnie, aby jak najlepiej ochronić załogę przy zachowaniu akceptowalnej masy, zdecydowano o silnym pochyleniu części pancerza.
Dlatego kierowca Chieftaina – co w tamtym czasie również było nowością – na swoim stanowisku nie siedzi, ale leży, wsunięty w bardzo mocno pochyloną niszę czołowego pancerza kadłuba.
Pozwoliło to na zabezpieczenie frontowej części czołgu pancerzem o grubości – po uwzględnieniu pochylenia – niemal 400 mm. Rozwiązanie to umożliwiło też ograniczyć wysokość czołgu do 2,9 m, przez co stawał się on niższym oraz trudniejszym do zlokalizowania i trafienia celem.
Armata L11 – duża siła ognia i rozdzielne ładowanie
Chieftain został uzbrojony w armatę L11 o dużym – jak na czołg podstawowy z przełomu lat 50. i 60. – kalibrze 120 mm. Była to broń górująca nad stosowanymi wówczas powszechnie w czołgach M60, Leopard 1 czy AMX-30 armatami kalibru 105 mm.
W przypadku głównego uzbrojenia Brytyjczycy zdecydowali się na nietypowe połączenie tradycji z nowoczesnością: sięgnęli po amunicję rozdzielnego ładowania. Oznacza to, że ładowniczy nie umieszczał w zamku jednego ładunku, jakim jest pocisk w łusce.
Zamiast tego ładował osobno pocisk i oddzielnie ładunek prochowy. Dodatkowo nabój składał się z jeszcze jednego elementu – zapłonnika umieszczanego w magazynku zamontowanym na zamku armaty.
Z jednej strony odciążało to ładowniczego, który ładując armatę przenosił lżejsze ładunki, ale z drugiej komplikowało obsługę uzbrojenia. Warto zauważyć, że ten – mocno archaiczny system – Brytyjczycy utrzymali w kolejnych czołgach Challenger 1 i Challenger 2. Mimo tych komplikacji Chieftain oferował wysoką szybkostrzelność, sięgającą 8 strzałów na minutę.
Chieftain – prekursor techniki pancernej
Chieftain został wyposażony w bardzo nowoczesne rozwiązania w zakresie układu celowniczego i naprowadzania uzbrojenia. Otrzymał też nowoczesny Improved Fire Control System (IFCS) – układ kierowania ogniem. Jego zadaniem było maksymalne zwiększenie prawdopodobieństwa trafienia celu już pierwszym pociskiem, bez potrzeby czasochłonnego wstrzeliwania się.
W tym celu skomputeryzowany układ automatycznie uwzględniał m.in. dane meteorologiczne, prędkość własnego czołgu i celu, kąt pod jakim – względem osi jadącego pojazdu – umieszczona była armata, a także szereg czynników, wpływających na tor lotu pocisku, jak np. stopień zużycia lufy czy temperatura ładunku miotającego.
Nowością, która – podobnie jak inne innowacje z Chieftaina jest współczesnym standardem – był także dodatkowy silnik (APU) zapewniający zasilanie instalacji elektrycznej pojazdu podczas postoju. Pozwalało to na działanie czołgu bez potrzeby włączania napędu głównego.
Sam napęd – choć początkowo uznawano go za bardzo nowatorski – w toku eksploatacji został uznany za słabą stronę czołgu. Wielopaliwowy motor Leyland L60 był głośny, kłopotliwy w obsłudze i nieco za słaby do pojazdu o takiej masie.
Chieftain został także nieźle zabezpieczony przed skutkami wybuchów min i dostosowany do działania w warunkach pustynnych, na co wpływ mieli izraelscy inżynierowie. Co istotne, zanim Izrael opracował własne czołgi Merkawa był zainteresowany kupnem Chieftainów.
Chieftain dla Ukrainy
Czołgi Chieftain trafiły m.in. do armii Iranu i Kuwejtu. Podczas wojny iracko-irańskiej pojazdy te poniosły poważne straty. Przełożyło się to na pakiet modernizacyjny z lepszym opancerzeniem (pancerz specjalny Stillbrew), wdrożony w czołgach brytyjskich.
Chieftainy zostały także kupione przez Oman i Jordanię. To właśnie jordańskie zapasy, oceniane na blisko 300 zakonserwowanych czołgów, budzą obecnie zainteresowanie Chieftainami w kontekście dostaw dla Ukrainy.
Choć czołgi te odstają od światowej czołówki i lata swojej świetności mają dawno za sobą, mogą – z uwagi na armatę i system kierowania ogniem – okazać się dla Ukrainy wartościowym wsparciem.
Zobacz także
Zwłaszcza że w magazynach mogą znajdować się setki takich maszyn, a pod względem siły ognia Chieftainy przewyższają czołgi z armatami kalibru 105 mm. W porównaniu z sowieckimi odpowiednikami – jak T-62 – mają też niezłe opancerzenie, zwłaszcza frontowej części kadłuba i wieży.
Pogłoski na ten temat wsparcia Kijowa dostawami Chieftainów pojawiły się już latem 2023 r., gdy jeden z ukraińskich żołnierzy opublikował zdjęcie, przedstawiające czołg remontowany – rzekomo – przed wysłaniem na front.
Wbrew podpisowi nie był to Challenger 1, ale właśnie Chieftain. Gdyby sprzęt ten trafił do Ukrainy, miałby okazję zmierzyć się z rosyjskimi czołgami, do walki, z którymi został zaprojektowany.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski