Kilkanaście dni temu świat obiegła wiadomość o spalonym Samsungu Galaxy S III, który mógł zranić jego właściciela. Telefon faktycznie wyglądał nieciekawie. Użytkownik słuchawki doniósł, że telefon się przypalił. Naturalnie sam z siebie.
Teraz okazuje się, że ten pan delikatnie mijał się z prawdą. Twierdził, że urządzenie eksplodowało znajdując się w samochodzie. O dziwo Samsung od razu zareagował na zgłoszenie twierdząc, że zbada ten przypadek. Sprawa na chwilę ucichła, ale już wszystko wiemy.
Śledztwo wykazało, że energia, która spowodowała uszkodzenia Galaxy S III nie pochodziła z telefonu. Co konkretnie? Specjaliści tłumaczą, że "jedynym sposobem na spowodowanie uszkodzeń zbliżonych do tych przedstawionych na zdjęciach jest włożenie całego telefonu, lub jego poszczególnych części do mikrofalówki".
Skąd taki pomysł? Okazuje się, że użytkownik przypadkowo zamoczył urządzenie i chciał je wysuszyć. Wybrał niezbyt dobrą metodę.
Polecamy w wydaniu internetowym chip.pl: Oto co by było, gdybyś mógł połączyć Galaxy S III z iPhone'em