Poligon lotniczy NITKA. Rosjanie zbudowali na Krymie ruchomy pokład lotniskowca
Ukraiński atak na bazę lotniczą Saki-Nowofiodorowka na Krymie przyniósł spektakularne efekty. Choć media skupiły się na zniszczonych samolotach i magazynach, w zaatakowanej bazie znajduje się coś jeszcze – unikat na skalę świata, czyli wbudowany w lotnisko ruchomy pokład lotniskowca. Co wiemy o tej zadziwiającej konstrukcji?
16.08.2022 | aktual.: 16.08.2022 12:34
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
9 sierpnia 2022 roku bazę lotniczą Saki-Nowofiodorowka na Krymie nawiedził "tajemniczy kataklizm". Zdaniem strony rosyjskiej było to zwykłe zaniedbanie zasad BHP, podczas gdy Ukraińcy dają do zrozumienia, że był to ich atak. Nalot, akcja sił specjalnych czy może użycie pocisków balistycznych, jak choćby ATACMS? Odpowiedź – na razie – pozostaje jedynie w sferze spekulacji.
Przynajmniej częściowo znane są efekty tych wydarzeń, w postaci zniszczonych samolotów Su-24M i lotniskowej infrastruktury. Na dostępnych publicznie zdjęciach - choćby na satelitarnych Mapach Google - widać jednak jeszcze bardzo nietypową instalację.
Pokład lotniskowca wbudowany w pas startowy
Gdy przyjrzymy się, jak wygląda z góry pas startowy, dostrzeżemy na nim charakterystyczny, kontrastowy, nieregularny kształt.
To poligon lotniczy NITKA – światowy unikat i pamiątka po czasach, gdy ZSRR nie tylko miał mocarstwowe ambicje, ale usiłował je urzeczywistniać, budując serię prawdziwych lotniskowców, a nie, jak wcześniej, okrętów zdolnych wyłącznie do obsługi maszyn pionowego startu i lądowania.
NITKA (wczesna nazwa instalacji to NIUTK) to Naziemny Badawczy i Treningowy Kompleks Lotniczy (Nazemnyj Ispytatelnyj Trenirowocznyj Kompleks Awiacionnyj). Zbudowano go w latach 1977-1983, a jego elementy – choć jest instalacją lądową – powstawały w czarnomorskich stoczniach. Nie powinno to jednak dziwić, bo NITKA to w praktyce zbudowany ze stalowych płyt pokład lotniskowca, wkomponowany w płaszczyznę lotniska.
NITKA - lotnisko, które faluje
Na powierzchni widać tylko niewielką część instalacji. Pod pasem startowym znajdują się jej kolejne piętra, gdzie umieszczono m.in. siłowniki, odpowiedzialne za wprawianie w ruch części pasa startowego. Rosjanie nie tylko zbudowali na lądzie pokład lotniskowca, ale wyposażyli go w napęd, symulujący ruch fal kołyszących okrętem na morzu.
Jest czym kołysać – instalacja składa się z kilku oddzielnych elementów: poza głównym, 290-metrowym "pokładem", pozwalającym na starty i lądowania, powstał także specjalny pas do lądowań, którego ruchoma część ma 70 metrów. Umożliwia on trening z wykorzystaniem aerofiniszerów. To rozpięte w poprzek drogi lądowania liny, o które samoloty morskie zaczepiają wysuwanym spod kadłuba hakiem. Pozwala to na skuteczne zatrzymanie samolotu na bardzo krótkim odcinku.
Kolejnym elementem kompleksu jest rampa startowa – to rodzaj "skoczni", specjalnie ukształtowanego dziobu okrętu przypominającego nieco kształtem skocznię narciarską. Jej zadaniem jest ułatwienie startu samolotów.
Rampa zamiast katapult
Na radzieckich lotniskowcach rampa była koniecznością – gdy na amerykańskich okrętach za start samolotów odpowiadają katapulty (parowe, zastępowane powoli przez elektromagnetyczne), Rosjanie mieli problem z opracowaniem urządzenia o odpowiedniej wydajności, która umożliwiłaby zastosowanie go na okręcie wojennym. Mimo tego NITKA został wyposażony w kilka treningowych katapult, których istnienie było początkowo pilnie strzeżone.
"Grupa lotnicza" poligonu została skompletowana zgodnie z planowanym składem grup lotniczych sowieckich lotniskowców – początkowo tworzyły ją eskadry samolotów Su-27, MiG-29 i szturmowe Su-25 w morskich wersjach, dostosowanych do działania z pokładu lotniskowca. W późniejszych latach myśliwce Suchoja zastąpiono nowszym wariantem – samolotami Su-33.
Poligon lotniczy NITKA - eksploatacja
Poligon lotniczy NITKA był eksploatowany z przerwami. Rozpad Związku Radzieckiego sprawił, że baza została przejęta przez Ukrainę, co ograniczyło częstotliwość treningów, a warunki udostępniania trenażera Rosjanom były wielokrotnie negocjowane.
Wynikało to z faktu, że Rosja nie wywiązywała się z uzgodnionych dostaw części lotniczych, za które Ukraina zgodziła się udostępnić trenażer. Przez lata rolą kompleksu było m.in. podtrzymywanie nawyków rosyjskich pilotów morskich w czasie, gdy jedyny – wówczas i obecnie – rosyjski lotniskowiec Admirał Kuzniecow był remontowany i naprawiany.
Ostatecznie po latach krótkotrwałej eksploatacji i zamykania kompleksu – w 2009 roku ruszyły regularne treningi, które kontynuowano do 2013 roku. Rosja postanowiła wówczas szkolić swoich pilotów morskich w innej bazie, w pobliżu Jejska w Kraju Krasnodarskim.
W międzyczasie poligonem zainteresowały się również Chiny, które – po pozyskaniu od Ukrainy lotniskowca Wariag – chciały kupić albo wydzierżawić także poligon NITKA, jednak transakcja nie doszła do skutku. Chęć dzierżawy poligonu wyrażały także Indie, eksploatujące jeden z postsowieckich krążowników lotniczych, przebudowany na lotniskowiec.
Lotniskowiec Admirał Kuzniecow – jest, ale go nie ma
Poligon NITKA – choć jest techniczną ciekawostką i unikatem, obecnie nie ma istotnego znaczenia. Wynika to z faktu, że Rosja w praktyce nie ma lotniskowca. "Krążowniki lotnicze" budowane w czasach ZSRR trafiły do Chin (poprzez Ukrainę) i Indii, które przebudowały je na pełnoprawne lotniskowce. Ostatni – okręt projektu proj. 1143.5, czyli właśnie Admirał Kuzniecow – znaczną część służby spędził w stoczni remontowej.
Po raz ostatni Rosjanie użyli go w czasie wojny w Syrii, jednak większość misji bojowych jego grupa lotnicza wykonywała z bazy na lądzie. Obecnie Admirał Kuzniecow to wrak, którego nie skreślono ze stanu floty prawdopodobnie wyłącznie ze względów prestiżowych. Od 2017 okręt jest "remontowany" w Murmańsku.
Podczas remontu najpierw zatonął jedyny rosyjski suchy dok, zdolny do zmieszczenia tak wielkiego okrętu, a później podczas prac spawalniczych zaprószono pod pokładem ogień, który uszkodził wnętrze Kuzniecowa na tyle poważnie, że pojawiły się spekulacje, że okręt "pójdzie na żyletki". Obecnie jego dalszy los pozostaje nieznany – nie wiadomo, czy i kiedy okręt uda się naprawić.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski