Polska ma artylerię, której US Army może pozazdrościć. Problem leży w amunicji

Wojsko Polskie dysponuje lepszą artylerią lufową niż US Army, ale problemem pozostaje niewystarczający i ograniczony arsenał środków rażenia. Przedstawiamy lukę w możliwościach polskiej artylerii oraz to, czym można ją wypełnić.

Armatohaubice Krab, jedna z broni korzystająca z amunicji 155 mm.Armatohaubice Krab, jedna z broni korzystająca z amunicji 155 mm.
Źródło zdjęć: © ministerstwo obrony narodowej
Przemysław Juraszek

W Polsce trwa proces unifikacji artylerii lufowej na systemy K9 ThunderAHS Krab w natowskim kalibrze 155 mm. Są to długolufowe systemy z armatami o długości 52 kalibrów (około 8 m) o ogromnym potencjale. Nie można tego za to powiedzieć o stosowanych w US Army samobieżnych haubicach M109A7 Paladin, będących obecnie finalną ewolucją starych M109 lub holowanych M777 z lufami o długości 39 kalibrów (około 6 m).

Zasięg maksymalny rażenia artylerii lufowej Amerykanów to 40 km przy wykorzystaniu pocisków M982 Excalibur, kosztujących nawet 100 tys. dolarów za sztukę. Polska artyleria osiąga tę donośność prostymi pociskami, które kosztują zaledwie kilka tys. dolarów.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Co więcej, polska artyleria wykorzystuje zaawansowany Zintegrowany System Zarządzania Walką TOPAZ zapewniający załodze bardzo dobre zobrazowanie sytuacji na froncie na dystansie nawet ponad 100 km od armatohaubicy.

Jest to możliwe dzięki sparowaniu tego systemu z dronami FlyEye oraz większymi BSP-U systemu Gladius. Automatyczne i natychmiastowe ostrzelanie celu po jego wykryciu (od wykrycia do reakcji mija parę sekund) nie stanowi w zasadzie większego problemu.

Niewykorzystywany potencjał polskiej artylerii — skromny zapas amunicji i ubogość środków rażenia

Obecnie Polska dysponuje wyłącznie prostymi pociskami kal. 155 mm, których wolumen produkcji jest aktualnie skrajnie niski. Jest to 30-40 tys. sztuk rocznie. Gdyby przełożyć to na obecne działania w Ukrainie, to pocisków nie starczyłoby nawet na tydzień walk. Co prawda wartość ta ma wzrosnąć od 2028 r. do poziomu 150-180 tys. pocisków rocznie, ale stworzenie adekwatnych zapasów amunicji dla Wojska Polskiego będzie trwać lata. Dla porównania Amerykanie planują od 2026 r. produkować 100 tys. pocisków miesięcznie.

Ponadto w 2022 r., przy okazji zamówienia armatohaubic K9 Thunder z Republiki Korei, ujęto w umowie także dostawę amunicji. Wolumen jest nieznany, ale pojawiają się doniesienia o ponad 100 tys. sztuk (w okresie 2022-2026 r.).

Głównymi krajowymi dostawcami dla Wojska Polskiego są Zakłady Metalowe Dezamet S.A., i MESKO S.A. Pierwsze produkują pociski EOFDMKM ze ścięciem tylnym o masie 40,3 kg, z czego 10 kg stanowi trotyl wypełniający stalowy odlew z miejscem na zapalnik uderzeniowy. W przypadku strzelania z Kraba umożliwiają one rażenie celów na dystansie do 30 km. Drugą opcją są pociski EOFDMKM DV dodatkowo wyposażone w gazogenerator, zwiększający zasięg do 40 km.

Są to pociski produkowane w Polsce na mocy licencji uzyskanej od słowackiej firmy MSM GROUP s.r.o. Można również zakładać, że podobnie sytuacja wygląda z pociskami produkowanymi w MESKO S.A. Warto zaznaczyć, że docelowo ma powstać polski projekt pocisku kal. 155 mm w ramach współpracy Wojskowego Instytutu Technicznego Uzbrojenia (WITU) i PGO S.A.

Niestety, poza tym podstawowym środkiem rażenia, polska artyleria nie dysponuje obecnie pociskami o większym zasięgu ani też amunicją precyzyjną. Jednakże ten drugi aspekt ma zmienić obecnie toczące się postępowanie mające na celu pozyskanie amunicji precyzyjnej.

Pociski kierowane różnych typów — oto czego potrzebuje Wojsko Polskie

Postępowanie ma na celu pozyskanie amunicji kierowanej, ale najlepszym wyjściem byłoby zamówienie kilku rozwiązań, gdyż żadne nie jest pozbawione wad. Przykładowo, pociski kierowane M982 Excalibur, wykorzystujące nawigację satelitarną i inercyjną są bardzo kosztowne i mogą zawodzić w przypadku zastosowania przez przeciwnika zagłuszarek GPS-u.

Lepszym wyborem wydają się wybrane m.in. przez Finlandię moduły M1156A1 PGK, które są znacznie tańsze oraz zapewniają elastyczność w doborze amunicji. Wystarczy podmiana zapalnika z dodanym modułem naprowadzania i powierzchniami sterowymi, które wkręca się do dowolnego pocisku przewidzianego do montażu głęboko osadzonych zapalników.

Moduły PGK umożliwiają trafienie celu z dokładnością do 10 m przy niezawodności przekraczającej 90 proc. Jest to precyzja mniejsza od Excalibura osiągającego w optymalnych warunkach okolice 4 m, ale plusem jest bardzo niska cena. To 14 tys. dolarów za moduł zamiast 100 tys. dolarów za pocisk. Ponadto zwykłe pociski artyleryjskie mają znacznie większy ładunek wybuchowy od Excalibura.

  • Polskie pociski artyleryjskie kalibru 155 mm
  • Pocisk APR 155
  • M1156 PGK - moduł wkręcany w pocisk 155 mm w miejsce zwykłego zapalanik
  • Naboje kal. 155 mm z doczepionymi modułami M1156 PGK.
  • M982 Excalibur gdzieś w Ukrainie
  • Pocisk M982 Excalibur
[1/6] Polskie pociski artyleryjskie kalibru 155 mm Źródło zdjęć: Mesko |

Amunicja oparta o GPS nie sprawdza się też w atakowaniu ruchomych celów. Rozwiązaniem tego problemu jest stary znany sposób naprowadzania na odbitą wiązkę lasera. Wymaga to jednak podświetlania celu wiązką aż do samej chwili trafienia. Wymusza również obecność obserwatorów artyleryjskich lub dronów, ale precyzja trafienia wynosi mniej niż metr.

Przykładem może tu być pocisk APR 155 zaprojektowany przez MESKO o deklarowanej precyzji trafienia nawet 30 cm i zasięgu do 25 km. Co prawda jest to mniej od typowej amunicji, ale zachowuje pełen ładunek trotylu kosztem umieszczenia powierzchni sterowych w miejscu, gdzie zwykle znajduje się ostatnie nosiwo prochowe.

Amerykanie z sukcesem używali pocisków M712 Copperhead, które trafiły także do Ukrainy, która z kolei z powodzeniem korzystała także ze swoich pocisków Kwintyk kal. 152 mm. Jest to sprawdzone i co ważniejsze stosunkowo tanie rozwiązanie, które powinno stanowić uzupełnienie dla pocisków opartych o GPS.

Pociski samocelujące — pogrom dla rosyjskich sił pancernych

Ostatnią kategorią są pociski samocelujące mogące autonomicznie naprowadzać się np. na czołgi czy inne pojazdy wojskowe. W postępowaniu na amunicję kierowaną dla Wojska Polskiego najprawdopodobniej zostały też zgłoszone pociski Bonus i SMArt 155. Obydwa rozwiązania posiadają kal. 155 mm, a wewnątrz nich umieszczone są dwa subpociski z własnym systemem naprowadzania.

Są one wypuszczane wysoko nad obszarem, gdzie wedle przewidywań ma się znajdować potencjalny cel. Następnie opadające subpociski skanują teren za pomocą sensorów optoelektronicznych widzących termiczny kształt i wspartych lidarem lub radarem do pomiaru odległości.

Następnie, po porównaniu obiektów z bazą celów, wewnętrzna elektronika kieruje subpocisk w taki sposób, aby spadł bezpośrednio nad cel i zdetonował głowicę formowaną wybuchowo. W efekcie powstaje kinetyczny penetrator zdolny przebić bez problemu górny pancerz czołgu.

  • Przekrój siejącego grozę w Ukrainie pocisku artyleryjskiego Bonus.
  • Podpocisk z pocisku artyleryjskiego Bonus.
  • Podpocisk z pocisku artyleryjskiego Bonus.
  • Artyleryjski pocisk Bonus vs rosyjski czołg T-90M.
  • Przekrój siejącego grozę w Ukrainie pocisku artyleryjskiego Bonus.
  • Ukraiński PzH 2000 z pociskami SMArt 155.
  • Zbliżenie na sensory podpocisku z pocisku artyleryjskiego Bonus.
[1/7] Przekrój siejącego grozę w Ukrainie pocisku artyleryjskiego Bonus. Źródło zdjęć: materiały własne | Przemysław Juraszek

Pociski dalekiego zasięgu — długie ramię dla Kraba

Przydatne byłyby też pociski zdolne razić cele na dystansie ponad 40 kilometrów i to zarówno w opcji taniej, jak i drogiej. W pierwszej kategorii dobrym wyborem byłoby pozyskanie pocisków z silnikiem rakietowym. Jest to klasyczna amunicja niekierowana, gdzie część miejsca na trotyl zajmuje silnik z zapasem paliwa rakietowego, zapewniający kilka sekund dodatkowego rozpędu już po opuszczeniu lufy.

Zwykle tego typu pociski mają zmniejszony ładunek trotylu do 5-7 kg w porównaniu do tych zwykłych o wadze 9/10 kg. Przykładowo pociski V-LAP od południowoafrykańskiej części koncernu Rheinmetall mają zasięg 54 km, a nowe z Korei mają oferować 60 km zasięgu.

  • Podkalibrowy pocisk Vulcano GLR kal. 155 mm.
  • Przekrój pocisku art. 155 mm z dopalaczem rakietowym i gazogeneratorem o zasięgu 60 km z Korei Południowej.
  • Ukraiński artylerzysta trzymający pocisk  M549A1.
[1/3] Podkalibrowy pocisk Vulcano GLR kal. 155 mm. Źródło zdjęć: materiały własne | Przemysław Juraszek

Inną opcją są włosko-niemieckie pociski podkalibrowe Vulcano GLR, czyli mniejsze od średnicy przewodu lufy, umieszczone w odpadającym po wystrzale sabocie. Te podkalibrowe cechują się lepszym współczynnikiem balistycznym od klasycznych, przez co wolniej tracą energię. Przekłada się to nawet na zasięg rzędu 70-80 km, a precyzję trafienia zapewnia nawigacja GPS/INS, którą można wzbogacić o dodatkową głowicę naprowadzającą się na odbitą wiązkę lasera.

Arsenał tego typu, w odpowiednich proporcjach tanich i drogich środków rażenia, pozwoliłby polskiej artylerii lufowej na poradzenie sobie w zasadzie z każdym zagrożeniem.

Wybrane dla Ciebie
Błędnie zdiagnozowała raka. AI myli się w 7 na 10 przypadków
Błędnie zdiagnozowała raka. AI myli się w 7 na 10 przypadków
Widowiskowy pokaz świateł z dalekiej północy. Zorza polarna znów nad Polską
Widowiskowy pokaz świateł z dalekiej północy. Zorza polarna znów nad Polską
Muzyka generowana przez AI zastępuje artystów. Sklepy w Belgii unikają opłat
Muzyka generowana przez AI zastępuje artystów. Sklepy w Belgii unikają opłat
Muchomory modne na Instagramie? Toksykolog: eksperymenty mogą zabić
Muchomory modne na Instagramie? Toksykolog: eksperymenty mogą zabić
Sekret rosyjskiego Su-57 poznany. Oto co pomieści w swoim wnętrzu
Sekret rosyjskiego Su-57 poznany. Oto co pomieści w swoim wnętrzu
Fascynujące odkrycie na Tytanie. To prawdziwe wyzwanie dla chemików
Fascynujące odkrycie na Tytanie. To prawdziwe wyzwanie dla chemików
Pocisk manewrujący Ragnarök pokazany. To długie ramię dla "Walkirii"
Pocisk manewrujący Ragnarök pokazany. To długie ramię dla "Walkirii"
Już kupowali z Zachodu. Nagle zwrot akcji. Wybrali myśliwiec z Chin
Już kupowali z Zachodu. Nagle zwrot akcji. Wybrali myśliwiec z Chin
Są starsze niż piramidy w Gizie. Natura stworzyła je w Alpach
Są starsze niż piramidy w Gizie. Natura stworzyła je w Alpach
Wysłał żonie zdjęcie. Niedługo później spadła na niego bomba
Wysłał żonie zdjęcie. Niedługo później spadła na niego bomba
Najstarsza "chłodnia" świata. Ma ponad 1400 lat
Najstarsza "chłodnia" świata. Ma ponad 1400 lat
Gigant opuszcza Polskę. Miał u nas ważną misję
Gigant opuszcza Polskę. Miał u nas ważną misję