Pociski JASSM dla Ukrainy. Cudowna broń, która zmienia losy wojny
04.09.2024 13:43, aktual.: 04.09.2024 18:17
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Administracja prezydenta Joe Bidena jest bliska zatwierdzenia decyzji o przekazaniu Ukrainie pocisków JASSM – twierdzi agencja Reutera. To kolejna broń, której użycie na froncie może znacząco wpłynąć na przebieg konfliktu. Wyjaśniamy, jaki inny sprzęt miał równie doniosłe znaczenie dla losów wojny.
Informację o planowanym przekazaniu Ukrainie pocisków AGM-158 JASSM podała agencja Reutera, powołująca się na nieoficjalne źródła w amerykańskiej administracji. Choć decyzja nie została jeszcze formalnie zatwierdzona, prezydent Biden ma być skłonny dostarczyć Ukrainie te pociski.
Według źródeł Reutera, proces przekazania nowej broni miałby zająć nawet kilka miesięcy, w czasie których administracja musi rozwiązać "problemy techniczne" związane z dostawą. Pociski miałyby zostać użyte wraz z przekazanymi Ukrainie samolotami F-16.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kto zapłaci akcyzę za elektryki? Adam Sikorski w Biznes Klasie.
AGM-158 JASSM to nowoczesny pocisk manewrujący o zasięgu ok. 300 km dla wersji podstawowej i ponad 1000 km dla wariantu JASSM-ER. Ważną zaletą broni są cechy stealth utrudniające wykrycie i zwalczanie tej broni. W wersji podstawowej jej ważną zaletą jest masa głowicy – przy masie całego pocisku przekraczającej 1000 kg, głowica bojowa waży aż 454 kg.
W wariancie JASSM-ER o zasięgu ponad 1000 km masa głowicy jest mniejsza – aby zwiększyć zasięg przy zachowaniu tych samym gabarytów i masy pocisku, konieczne było ograniczenie ładunku bojowego na rzecz dodatkowego paliwa. Jednym z użytkowników pocisków JASSM jest Polska.
Po przekazaniu Ukrainie pocisków JASSM Kijów zyska nowe możliwości atakowania celów na rosyjskim zapleczu. Faktyczne znaczenie tej broni jest jednak uzależnione od polityki i nakładanych na Kijów ograniczeń co do swobody użycia zachodniej broni dalekiego zasięgu.
Artyleryjskie pociski kierowane
Jedną z kluczowych broni w pierwszych dniach konfliktu okazały się artyleryjskie pociski kierowane. Na początku wojny Ukraina dysponowała zapasem pocisków Kwitnyk, opracowanych i wyprodukowanych siłami własnego przemysłu. Kierowane laserem pociski kalibru 152 mm zostały użyte w pierwszych, krytycznych dniach wojny, m.in. do odparcia rosyjskich wojsk kierujących się na Kijów.
Po wyczerpaniu własnej, artyleryjskiej amunicji kierowanej, Ukraina zaczęła stosować zdobyczne, rosyjskie pociski 30F39 Krasnopol. Ukraińskie siły zbrojne otrzymały także kierowane pociski artyleryjskie zachodniej produkcji – M982 Excalibur.
Excalibury – wystrzeliwane m.in. z polskich armatohaubic Krab – zaliczyły bardzo udany debiut. Początkowo ich celność szacowano na imponujące 70 proc., a pojedyncze pociski z powodzeniem niszczyły m.in. rosyjskie czołgi na dystansie dziesiątek kilometrów.
Skuteczność tej broni zaczęła jednak szybko maleć na skutek rosyjskiego przeciwdziałania. Zakłócanie sygnału GPS spowodowało, że celność Excaliburów w ciągu zaledwie kilku tygodni spadła do ok. 6 proc.
W przypadku pocisku kierowanego jest to szczególnie dotkliwe, ponieważ – ze względu na konieczność umieszczenia w nim układu naprowadzania i kierowania – przenoszony ładunek bojowy jest mniejszy niż w pociskach niekierowanych. Nawet niewielki wzrost błędu trafienia oznacza w takim przypadku znaczne zmniejszenie szans na zniszczenie celu.
M142 HIMARS – pogromca rosyjskiego zaplecza
Bardzo dużą rolę odegrały także wyrzutnie M142 HIMARS. Pojawienie się tej broni na froncie wraz z pociskami GMLRS o zasięgu nawet 80 km spowodowało czasowy paraliż rosyjskiej logistyki. Ostrzał przyfrontowych magazynów zmusił Rosjan do ich przesunięcia na głębsze zaplecze, co znacząco wpłynęło na możliwości walczących z Ukrainą oddziałów.
Z czasem skuteczność HIMARS-ów – choć nadal pozostają groźną bronią – zaczęła maleć. Wynika to z faktu, że Rosjanie skutecznie i na znaczną skalę stosują walkę radioelektroniczną, a jednym z jej przejawów jest zakłócenia sygnału z satelitów GPS.
Pozbawiony nawigacji satelitarnej nadal jest kierowany – wykorzystuje nawigację zliczeniową (inercyjną). Na podstawie danych o własnej prędkości, kierunku lotu i wielu innych czynników układ naprowadzania jest w stanie, w przybliżeniu, określić pozycję względem celu o znanych współrzędnych. Ten sposób jest jednak mniej dokładny, przez co skuteczność ostrzału przy użyciu pocisków GMLRS znacząco zmalała.
Morskie bezzałogowce – starcie Dawida z Goliatem
Morska część wojny Ukrainie przejdzie do historii wojskowości: państwo bez marynarki wojennej zdołało stawić opór, a następnie zmusić do odwrotu rosyjską Flotę Czarnomorską.
W początkowym okresie wojny rosyjska Flota Czarnomorska – mimo ponoszonych strat – skutecznie wykonywała swoje zadanie, prowadząc morską blokadę Ukrainy. Sytuacja z czasem uległa jednak zmianie.
Ukraina praktycznie nie dysponuje marynarką wojenną. Nawet zamówione w Turcji korwety – ze względów bezpieczeństwa – podczas prób morskich pływają pod turecką banderą. Mimo tego, dzięki użyciu morskich bezzałogowców, Kijów zdołał zagrozić Flocie Czarnomorskiej.
Ataki morskich bezzałogowców, w połączeniu z użyciem pocisków Storm Shadow i SCALP-EG sprawiły, że Sewastopol i Krym przestały być dla rosyjskich okrętów bezpiecznym miejscem. Aby chronić swoje jednostki, Moskwa została zmuszona wycofać większość z nich do portów na wschodnim wybrzeżu Morza Czarnego.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski