"Cel: Moskwa". W zatopieniu rosyjskiego krążownika pomogła zła pogoda
Zatopienie przez Ukraińców rosyjskiego krążownika "Moskwa" było spektakularnym sukcesem. Mimo tego szczegóły tej operacji przez długi czas pozostawały nieznane, pozostawiając pole do domysłów i interpretacji. Nowe informacje, ujawnione przez Ukrainę, rzucają nieco więcej światła na tę sprawę.
14 kwietnia Ukraińcy ogłosili wielki sukces – trafienie pociskiem przeciwokrętowym rosyjskiego krążownika rakietowego "Moskwa". Okręt – choć stary – pozostawał jednostką flagową Floty czarnomorskiej, a jego silne uzbrojenie rakietowe, mimo upływu lat, wciąż stanowiło zagrożenie.
Choć Rosjanie kwestionowali udział Ukraińców, ostatecznie, 16 kwietnia, krążownik zatonął. Jak przebiegała operacja ataku na "Moskwę"?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Opis całego przedsięwzięcia zamieścił niedawno serwis internetowy "Ukraińska Prawda". Warto poznać nową wersję, choć należy pamiętać, że może ona być kolejnym rozdziałem prowadzonej zarówno przez Rosję, jak i Ukrainę wojny informacyjnej.
RK-360 Neptun – pogromca rosyjskiej floty
Ukraińcy potwierdzają, że – jak wskazywaliśmy już w dniu trafienia "Moskwy" - użyto w tym celu systemu RK-360 Neptun. To nowa broń: opracowany w Ukrainie rakietowy system obrony wybrzeża, którego pierwsze seryjne egzemplarze zostały odebrane przez wojsko na samym początku 2022 roku.
Pocisk Neptun waży 870 kg, ma 5,05 metrów długości i może atakować cele odległe o 280 km. Dowiódł swojej skuteczności już w pierwszych dniach walk w Ukrainie – salwa tych pocisków, choć została przez Rosjan zestrzelona, uniemożliwiła bowiem przeprowadzenie rosyjskiego desantu w rejonie Mikołajowa.
Niedługo potem Ukraińcy odkryli, że – najprawdopodobniej – partia Neptunów została uszkodzona w wyniku sabotażu w produkującej je fabryce, przez co pociski miały nie eksplodować. Wykrycie sabotażu pozwoliło na usunięcie usterki.
Wykrycie poza linią horyzontu
13 kwietnia "Moskwa" znajdowała się w zasięgu Neptunów, jednak niejasne pozostawały okoliczności wykrycia okrętu – teoretycznie znajdował się on bowiem poza zasięgiem ukraińskich stacji radiolokacyjnych.
Zdaniem Ukraińców pomocna okazała się panująca wówczas w tej części Morza Czarnego zła pogoda – nisko zawieszone chmury miały zadziałać jak ekran, odbijający sygnał radaru i pozwalający "zajrzeć" poza krzywiznę Ziemi.
Tym samy Ukraińcy kwestionują wcześniejszą wersję o wskazaniu im celu przez Bayraktara lub jeden z natowskich samolotów rozpoznawczych. Według aktualnej, ukraińskiej narracji, NATO miało jedynie potwierdzić obecność wykrytej przez Ukraińców "Moskwy".
Zatopienie krążownika "Moskwa"
Po potwierdzeniu wskazanego celu, Ukraińcy odpalili dwa pociski Neptun. Jak twierdzi serwis "Ukraińska Prawda", udało się dotrzeć do fotografii, pokazującej start jednego z nich. Kilka minut później Neptuny uderzyły w cel.
Potwierdzeniem skuteczności ataku była dla Ukraińców informacja o tym, że z krymskiego portu wyszedł w morze holownik. Z powodu pogarszającej się pogody rosyjskie próby ratowania okrętu okazały się jednak nieskuteczne i "Moskwa" zatonęła.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski