Odparowuje ludzi żywcem. Ukraińcy dopadli "broń z piekieł"
Pilot drona typu "Baba Jaga" lub Revolver 860 zaatakował w regionie Krasnohoriwki budzący trwogę rosyjski system TOS-1A i bojowy wóz piechoty BMP-1. Przedstawiamy osiągi jednej z najstraszliwszej broni Rosjan wykorzystywanej w Ukrainie.
18.04.2024 | aktual.: 18.04.2024 15:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W okolicach Krasnohoriwki ukraińscy piloci dronów zaatakowali i zdołali zniszczyć, lub przynajmniej znacznie uszkodzić, rosyjski ciężki miotacz ognia TOS-1A, zwany także "bronią z piekieł". Obrońcy zaatakowali najpewniej pociskami moździerzowymi kal. 60 mm zrzucanymi z drona "Baba Jaga" lub tajwańskiego bezzałogowca Revolver 860.
Mowa tutaj o ciężkich dronach przemysłowych lub rolniczych przystosowanych do przenoszenia paru kilogramów ładunku w postaci np. pocisków moździerzowych kal. 60 mm. W przypadku najnowszych wersji "Baby Jagi" Ukraińcy zaczęli już do nich montować kamery termowizyjne, podobnie jak miało to miejsce w dronach Revolver 860 otrzymanych z Tajwanu.
Należy podkreślić, że nawet pojedyncza strata systemu TOS-1A jest dla strony rosyjskiej dotkliwa. Zwłaszcza że przed rozpoczęciem konfliktu dysponowali oni tylko ok. 50 egzemplarzami tej broni. Są to systemy specjalnego przeznaczenia, mogące wyeliminować oddziały przeciwnika ukryte nawet w najsilniej umocnionych pozycjach, dzięki użyciu ładunków termobarycznych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Broń termobaryczna — jej użycie powoduje istnie "piekło za ziemi"
Systemy TOS-1A włączone do uzbrojenia armii rosyjskiej w trakcie interwencji w Afganistanie wykazują bardzo wysoką skuteczność w zwalczaniu przeciwników, którzy ukrywają się w różnego rodzaju umocnieniach lub w zabudowie miejskiej.
Kluczowym elementem tego systemu jest wyrzutnia 24 niekierowanych pocisków o średnicy 220 mm, montowana na bardzo rozpowszechnionym na świecie podwoziu czołgu T-72. Każdy z załadowanych pocisków zawiera aż 45 kg materiału termobarycznego, zapewniającego potężną siłę rażenia, przed którą niezwykle trudno się ukryć.
Ładunki termobaryczne istotnie różnią się od konwencjonalnych, ponieważ w przeciwieństwie do nich nie zawierają tlenu w swojej strukturze i przy tej samej masie można mieć więcej substancji czynnej (spalającej się). Jednakże do reakcji spalania i eksplozji dalej jest potrzebny tlen, który w tym przypadku jest pobierany z powietrza tworząc w miejscu trafienia próżnię.
Niesie to ze sobą istotne reperkusje, ponieważ poza klasyczną falą uderzeniową rozchodzącą się na zewnątrz, następują też fale zwrotne do wewnątrz w wyniku powstałej próżni. Wywołuje to potężne skoki ciśnienia wynoszące setki kg/cm². Są one na tyle silne, że mogą uszkodzić nawet poszycie samolotów, a co tu mówić o tkankach miękkich w postaci np. płuc.
Straszliwa broń Rosjan
Należy zaznaczyć, że mózg człowieka jest dość dobre chroniony przez czaszkę, więc osoby mające nieszczęście znaleźć się w strefie rażenia umierają w męczarniach. Inne efekty wybuchu ładunku poza skokami ciśnienia i zużyciem tlenu na danym obszarze obejmują też temperaturę rzędu nawet 3000 stopni Celsjusza w epicentrum wybuchu powodującą dosłownie odparowanie wszystkiego co żywe.
Ze względu na te efekty do broni termobarycznej przylgnęło też określenie "biednego kuzyna broni jądrowej", ponieważ skala obrażeń nie licząc braku promieniowania jest zbliżona. Co więcej zabójcze efekty tej broni potęgują swoje dzianie w przestrzeniach zamkniętych, gdzie fale uderzeniowe wpadają rezonans.
Eksplozja głowic termobarycznych następuje w dwóch etapach: początkowo dochodzi do rozproszenia aerozolu termobarycznego, a potem opóźniony zapalnik inicjuje zapłon powstałej w powietrzu mieszanki. Plusem jest jednak dla Ukraińców, że systemy TOS-1A mają bardzo mały zasięg wynoszący maksymalnie 6 km, a ich celność nie jest najlepsza ze względu na brak jakiegokolwiek systemu naprowadzania w rakietach.
To w połączeniu z bardzo charakterystycznym wyglądem sprawia, że wyrzutnia TOS-1A jest priorytetowym celem dla wszystkich droniarzy i operatorów przeciwpancernych pocisków kierowanych takich jak Stugna-P. Niewiele wystarczy też aby ogromną siłę obrócić przeciw załodze, ponieważ wystarczy tylko uszkodzić jedną z niezbyt dobrze chronionych rakiet w wyrzutniach aby wywołać reakcję łańcuchową i ogromną eksplozję.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski