Odparowuje ludzi żywcem. Ukraińcy zniszczyli TOS‑1A pod Krynkami

Rosyjski ciężkie miotacze ognia, czyli wyrzutnie rakiet termobarycznych TOS-1A należą do kategorii najstraszliwszej broni używanej w Ukrainie. Przedstawiamy ich osiągi.

Wrak rosyjskiego systemu TOS-1A gdzieś w okolicy wsi Krynki.
Wrak rosyjskiego systemu TOS-1A gdzieś w okolicy wsi Krynki.
Źródło zdjęć: © X (dawniej Twitter) | Ukrainian Front
Przemysław Juraszek

Ukraińcy utrzymują tylko mała część przyczółka po rosyjskiej stronie Dniepru w regionie wsi Krynki. Zadają przy tym jednak Rosjanom poważne straty, a ukraińska obecność tamtym regionie zmusza ich do angażowania w tym regionie sił środków, które innych okolicznościach mogłyby zostać wykorzystanie w innych miejscach.

Jednym z największych zagrożeń dla Ukraińców są systemy TOS-1A, które idealnie nadają się do obszarowego eliminowania siły żywej z fortyfikacji polowych lub zabudowań. Mają jednak istotną wadę, która jest zasięg ograniczony do 6 km, co wystawia je atak przeciwpancernymi pociskami kierowanymi (ppk) bądź dronami FPV z zazwyczaj przycapionymi granatami przeciwpancernymi PG-7VL.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

TOS-1A - pozostawia po sobie efekt podobny do ataku nuklearnego

TOS-1A to potężne systemy rakietowe, które zostały wprowadzone do uzbrojenia rosyjskiej armii w czasie radzieckiej interwencji w Afganistanie. Te systemy są zdolne do zniszczenia wszystkiego, co żyje. Ich konstrukcja, choć prosta, jest niezwykle skuteczna, bowiem bazują na podwoziu czołgu T-72, na którym zamontowano wyrzutnię dla 24 niekierowanych rakiet kal. 220 mm. Każda z tych rakiet zawiera 45 kg termobarycznego ładunku wybuchowego, co zapewnia potężną siłę rażenia.

Ładunek termobaryczny różni się od tradycyjnych ładunków wybuchowych, ponieważ nie zawiera on tlenu w swojej strukturze, zamiast tego tlen jest pobierany z powietrza. Dzięki temu, przy tej samej masie, ładunek termobaryczny zawiera znacznie więcej środka aktywnego. Różnicą w stosunku do klasycznych ładunków wybuchowych jest to, że tuż przed eksplozją ładunek termobaryczny jest rozprowadzany w powietrzu w formie aerozolu, a detonacja powstałej mieszanki wybuchowej następuje z opóźnieniem.

Eksplozja ładunku termobarycznego powoduje, że w strefie zero temperatura może osiągnąć nawet 3000 stopni Celsjusza. Ponadto cały tlen w okolicy zostaje zużyty, tworząc próżnię, co powoduje określanie tych ładunków mianem bomb próżniowych. Dodatkowo powstaje fala uderzeniowa, która po chwili wraca, powodując skoki ciśnienia sięgające nawet kilkuset kilogramów na centymetr kwadratowy. Mamy więc efekty podobne jak przy ładunkach nuklearnych tylko bez promieniowania.

Fala uderzeniowa powoduje rozrywanie tkanek miękkich, co prowadzi do śmierci w męczarniach ludzi, którzy "mieli szczęście" przetrwać inne skutki eksplozji. Jest ona też na tyle silna, że może uszkodzić nawet poszycie samolotów. Co więcej, efekt rozrywania jest wzmacniany w obszarach zamkniętych takich jak zabudowania czy fortyfikacje, ponieważ fale uderzeniowe wpadają w rezonans. Sprawia to, że fala uderzeniowa generowana przez ładunki termobaryczne jest dużo bardziej zabójcza w bunkrach i budynkach niż na terenie otwartym.

Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie