Modernizacja czeskiej armii. Praga i Warszawa wybrały różne rozwiązania
Cztery lata po zakupie przez Polskę samolotów F-35A, swoje Lightningi zamówili również Czesi. Największy w historii naszego południowego sąsiada kontrakt zbrojeniowy jest jednym z wielu, podpisanych w ostatnich latach przez czeskie władze. Choć Czesi – podobnie jak Polacy – radykalnie modernizują swoją armię, wybrali zupełnie inne rozwiązania niż Polska.
31.01.2024 | aktual.: 31.01.2024 14:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Samoloty wielozadaniowe 5. generacji to wspólny punkt polskiej i czeskiej modernizacji sił zbrojnych. Polska w 2020 roku zamówiła 32 egzemplarze F-35 wycenione na 4,6 mld dol. Cztery lata później później Czesi zamówili 24 samoloty F-35A, co wraz z dość skromnym zapasem uzbrojenia i kilkunastoprocentowym offsetem będzie ich kosztować 5,5 mld dol.
Warto przy tym zauważyć, że o ile polskie F-35 uzupełnią eksploatowane dotychczas, wielozadaniowe F-16, to samoloty kupione przez Czechy mają zastąpić 14 leasingowanych od dwóch dekad Gripenów i 24 egzemplarze L-159, czyli produkowanych przez czeski przemysł lekkich maszyn, będących odpowiednikiem zamówionych przez Polskę FA-50.
W rezultacie Czechy ujednolicą swoją flotę samolotów bojowych, której filarem będzie jeden typ nowoczesnej maszyny 5. generacji. To rozwiązanie skrajnie odmienne od polskiego, które zakłada równoczesną eksploatację co najmniej trzech (niewykluczone, że w przyszłości nawet czterech) typów maszyn, czyli F-35A, F-16 i FA-50.
Zobacz także: Rozpoznasz te myśliwce i bombowce?
Śmigłowcowa unifikacja
Dążenie do maksymalnej unifikacji – a tym samym ograniczenia rozłożonych na dziesięciolecia kosztów eksploatacji, widać także w przypadku czeskiego programu śmigłowcowego.
Modernizując flotę śmigłowców nasz południowy sąsiad zdecydował się na ofertę Bella w postaci czterech maszyn szturmowych AH-1Z Viper i ośmiu wielozadaniowych UH-1Y Venom. Kolejnych osiem śmigłowców Czechy otrzymają za darmo (poniosą tylko koszty remontu i transportu) w zamiana za sprzęt przekazany Ukrainie.
Mimo odmiennych zadań i wyglądu wybrane przez Pragę śmigłowce mają 85 proc. wspólnych części w tym m.in. ujednolicony układ napędowy. W połączeniu z używanymi przez różne służby (m.in. policyjne i ratownicze) lżejszych maszyn Bella daje to czeskim siłom zbrojnym poważną premię w postaci obniżonych kosztów eksploatacji, uproszczonej logistyki i łatwiejszego serwisowania.
Docelowo – po wycofaniu eksploatowanych obecnie średnich śmigłowców transportowych Mi-17 – Czesi zamierzają pozyskać jeszcze jeden typ śmigłowca transportowego – prawdopodobnie będzie to CH-47 Chinoook. Warto przy tym zauważyć, że w oczekiwaniu na docelowe śmigłowce transportowe Czechy – odmiennie niż Polska - nie zaniedbały modernizacji swoich maszyn o sowieckim rodowodzie.
W rezultacie – dzięki przemyślanej modernizacji śmigłowców Mi-17 (do wariantu Mi-171S) Czesi dysponują obecnie jednymi z najlepszych w NATO śmigłowcami przeznaczonymi dla sił specjalnych, z bogatym wyposażeniem dodatkowym w postaci cyfrowej awioniki, głowicy optoelektronicznej czy systemu samoobrony. Maszyny te pozostaną w służbie co najmniej do 2030 roku, a obecnie – w ramach Task Force HIPPO – część z nich została w ramach sojuszniczego wsparcia przebazowana do Polski.
W rezultacie potrzeby czeskich sił zbrojnych zaspokoją trzy typy śmigłowców, częściowo zunifikowane pod względem budowy i części eksploatacyjnych. Przy uwzględnieniu potrzeby posiadania przez Polskę maszyn morskich, warto odnieść to do polskich zakupów, w wyniku których już po modernizacji technicznej Polska będzie eksploatować co najmniej 7-8 typów śmigłowców.
Modernizacja wojsk lądowych
Również w przypadku czołgów i oddziałów zmechanizowanych i zmotoryzowanych Czesi wybrali odmienne od Polski rozwiązania, stawiając na współpracę z Niemcami (docelowo Leopardy 2A8, jako rozwiązanie pomostowe stare Leopardy 2A4 otrzymane w zamian za sprzęt przekazany Ukrainie).
Czechy mają już także za sobą wybór przyszłościowego bojowego wozu piechoty, który zastąpi stare, postsowieckie BMP-1 – wybór Pragi padł na szwedzkie CV90, które będą produkowane siłami czeskiego przemysłu. W przypadku kołowych transporterów opancerzonych Czesi wybrali sprzęt porównywalny z polskim Rosomakiem, czyli KTO Pandur.
Różnice są za to widoczne w przypadku modernizacji artylerii – gdy Polska stawia na ciężkie systemy artyleryjskie w postaci armatohaubic Krab i K9, Czechy znacznie wyżej postawiły kwestię strategicznej mobilności, wybierając – w miejsce kołowych armatohaubic Dana – również kołowy, lekki, opracowany we Francji system CAESAR.
Broń strzelecka rodzimej produkcji
Wspólne rozwiązanie możemy za to dostrzec w przypadku starań, aby wyposażyć własną armię w produkowaną samodzielnie broń strzelecką, co wyróżnia oba kraje na tle większości sąsiadów i sojuszników.
Polska zdecydowała się na wyposażenie sił zbrojnych w opracowany przez radomską Fabrykę Broni MSBS Grot, którego modułowa budowa i kilka różnych wariantów mają zaspokoić potrzeby niemal całego wojska (odmienną broń będą mieć wojska specjalne).
Podobne rozwiązanie przyjęły Czechy, których armia jest w trakcie przezbrajania na rodzimy model broni w postaci karabinka CZ 805 BREN. Warto w tym miejscu podkreślić sukcesy eksportowe producenta BREN-a, koncernu Česká zbrojovka.
Dzięki wielu udanym i sprzedawanym na całym świecie modelom pistoletów i karabinków czeski koncern urósł do rangi jednego z czołowych producentów broni strzeleckiej na świecie i w 2021 roku przejął amerykańskiego Colta.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski