Brawurowa szarża ukraińskiego czołgu T‑72. Przetrwał trafienie zabójczego drona Rosjan

Ukraińcy z powodu braku dostatecznej liczby broni wsparcia wykorzystują w ramach substytutu szarże czołgów, które mają ostrzelać dany teren pociskami odłamkowo-burzącymi. Jest to ryzykowana taktyka wystawiająca je na atak m.in. zabójczych dronów. Przedstawiamy kulisy starcia rosyjskiego Lanceta-3 z czołgiem T-72.

Ukraiński czołg T-72 tuż przed trafieniem Lanceta-3.
Ukraiński czołg T-72 tuż przed trafieniem Lanceta-3.
Źródło zdjęć: © Telegram | WarLife
Przemysław Juraszek

Na poniższym nagraniu widać jak czołg ostrzeliwuje budynek po lewej, gdzie najprawdopodobniej przebywają Rosjanie, po czym po chwili "obrywa" dronem Lancet-3, który wygląda jakby zdetonował się przedwcześnie. Niestety jakość nagrania nie pozwala tego dostrzec, ale w ostatnich miesiącach popularne na ukraińskich czołgach stały się składane siatki antydronowe.

Stanowią one dość skuteczną barierę przed jednogłowicowymi dronami lub nawet tandemowymi jeśli później na właściwym pancerzu wieży są kostki pancerza reaktywnego. W tym przypadku czołg po trafieniu, które nie okazało się szkodliwe, szybko zdecydował się zawrócić. Warto też zaznaczyć, że nie jest to T-64BW tylko jakiś wariant T-72 (umieszczenie wydechu z boku, a nie z tyłu).

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Czołg T-72 to wół roboczy ZSRR z krytyczną wadą. Popularny po obydwu stronach wojny

Wprowadzone do służby w 1973 r. czołgi T-72 były uproszczoną w produkcji wersją rewolucyjnego czołgu T-64. 50 lat temu wyprzedzały zaawansowaniem wszystko, co miał Zachód, ale od tego czasu wiele się zmieniło i nawet jego najgłębsze modernizacje w postaci wariantu T-90M nijak się mają do najnowszych czołgów M1A2 Abrams czy Leopard 2.

Cechą charakterystyczną czołgów T-72 jest stosunkowo niska masa 40 ton jak na zastosowane opancerzenie. Ma on też niski profil 2,2 m, dobrą mobilność i automat ładowania, który pozwolił na zmniejszenie załogi do trzech żołnierzy. Był to jeden wniosków z eksperymentu nuklearnego dobrze opisanego przez dziennikarza Wirtualnej Polski Łukasza Michalika.

Jednakże jak pokazała wojna w Ukrainie automat ładowania, mimo iż bardzo pomocny to w przypadku błędu projektowego może okazać się zabójczy. Tak jest w całej rodzinie czołgów poradzieckich, gdzie nieodizolowany od załogi w żaden sposób automat mieszczący 22 pociski wraz z ładunkami prochowymi znajduje się w kadłubie. Każde jego uszkodzenie gwarantuje widowiskową eksplozję i śmierć całej załogi. Z tego względu załogi zaczęły tworzyć różnego rodzaju ochronę bądź montować zagłuszarki, które jednak nie zawsze działają.

Dron Lancet-3 - koszmar ukraińskich pancerniaków

Drony Lancet-3, które zadebiutowały pierwszy raz w 2020 r. podczas walk w Syrii to konstrukcje dalekiego zasięgu zdolne przebywać w powietrzu przez 40 minut i przelecieć 40 km. Początkowo były wyposażone w 3-kilogramowy inżynieryjny ładunek burząco-kumulacyjny KZ-6 zdolny przepalić 215 mm stali pancernej, ale w nowych wersjach ma być już 5-kilogrmaowa głowica o znacznie większej sile rażenia.

Głównym problemem dla Ukraińców jest to, że te drony są dość ciężkie do zagłuszenia w przeciwieństwie do dronów FPV i w zasadzie załoga trafionego T-72 miała duże szczęście. Rosyjskie drony mają mieć też możliwość atakowania w ostatniej fazie autonomicznie, ale ich celność ma pozostawiać wiele do życzenia i nie ma mowy o trafieniu w konkretny fragment pancerza.

Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski

militariawojna w Ukrainieczołgi
Wybrane dla Ciebie