Rosyjska głupota nie zna granic. Tak wyglądał ich "wabik" na HARM-y

Dostarczone przez USA pociski antyradiolokacyjne AGM-88 HARM stały się koszmarem rosyjskiej obrony przeciwlotniczej. Z tego względu niektórzy Rosjanie próbują nawet najbardziej kuriozalnych metod obrony. Wyjaśniamy, czy to cokolwiek daje.

Rosyjski "wabik" na AGM-88 HARM.
Rosyjski "wabik" na AGM-88 HARM.
Źródło zdjęć: © Twitter | RomanK
Przemysław Juraszek

Rosjanie już nieraz pokazali swoje możliwości w wykorzystywaniu lokalnego złomu do kuriozalnych modyfikacji sprzętu godnych dzieł orków z Warhammera 40k, z Mad Maxa lub Fallouta. Co ciekawe w tej kategorii dość mocnymi konkurentami byli Białorusini prezentujący stosunkowo niedawno "kozę obronną", ale wydaje się, że wabik na pociski AGM-88 HARM przywraca Rosjanom panowanie w tej kategorii.

Na lotnisku Czernobajówka mamy wrak samochodu podholowany w pobliże radaru wykrywania i identyfikacji celów 9S18 wykorzystywanego przez system przeciwlotniczy BUK. Wokół samochodu ustawiono reflektory radarowe mające w teorii odbić fale radiolokacyjne z pocisku w stronę wraku.

Ten "wabik" być może zadziałby na jakieś stare bardzo prymitywne pociski naprowadzające się za pomocą radaru, ale nie mają najmniejszego sensu w przypadku pocisków antyradiolokacyjnych AGM-88 HARM, które naprowadzają się na źródło fal radiolokacyjnych, same będąc kompletnie pasywne.

Są to bardzo wyspecjalizowane pociski przeznaczone do przeprowadzania misji typu SEAD, czyli neutralizacji wrogiej brony przeciwlotniczej. Te są przenoszone zazwyczaj przez specjalne wersje samolotów pokoju Panavia Tornado w wersji ECR lub EA-18G Growler, ale Ukraińcy zdołali je co prawda trochę chałupniczo zintegrować z samolotami MiG-29 oraz Su-27.

W ten sposób Ukraińcy są zdolni zneutralizować rosyjską obronę przeciwlotniczą, umożliwiając działalność samolotom szturmowym Su-25 bądź dronom Bayraktar TB2. Jedyną formą obrony przed pociskami przeciwradiolokacyjnymi jest stosowanie dodatkowych systemów krótkiego zasięgu zdolnych zestrzelić nadlatujące pociski pokroju Skynexa bądź wykorzystywanie pasywnych systemów wykrywania i namierzania celów opartych na m.in. o IRST lub radiokomendowy automatyczny układ naprowadzania wzdłuż linii celowania (CLOS) stosowany np. w Crotale NG.

Ewentualnie pozostaje metoda chwilowego włączenia radaru w celu dokonania zestrzelenia, a następnie jego wyłączenie i zmiana pozycji. Warto zaznaczyć, że w przypadku pocisków przeciwradiolokacyjnych nie trzeba znać dokładnej pozycji zestawu przeciwlotniczego. Ukraińcom wystarczy informacja, że ten jest w danym regionie, pocisk już sam go znajdzie i zniszczy/uszkodzi tak jak w powyższym przypadku.

Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie