Rosjanie w kurskim pod ostrzałem MiG‑ów. Przenosiły bomby od mocarstwa
Ukraińcy starają się utrzymać obwód kurski na poczet negocjacji pokojowych podczas gdy Rosjanie przerzucili tam bardzo znaczące siły, aby odzyskać teren. Okazuje się, że ten obszar działań jest na tyle ważny dla Ukraińców, aby wykorzystywać szczątkowe możliwości własnego lotnictwa. Przedstawiamy, czym dokładnie zaatakowali Ukraińcy.
27.11.2024 19:59
Ukraina dysponuje obecnie pozostałościami swoich sił lotniczych i w najlepszym stanie poza garstką F-16 są pozostające w służbie samoloty MiG-29. Ponadto w linii pozostaje też pewna liczba samolotów Su-27, Su-24 oraz szturmowych Su-25, ale względu na straty, zużycie i brak dostępnych części zamiennych sytuacja wygląda gorzej.
Warto zaznaczyć, że ukraińska flota MiG-ów została m.in. wzmocniona ponad 20 egzemplarzami z Polski i Słowacji oraz istnieje dla nich baza remontowa w Polsce i Bułgarii. Z tego względu większość zadań bojowych jest wykonywana właśnie przez te maszyny.
Poniżej można zobaczyć nagranie z uderzenia pary bomb kierowanych AASM Hammer w dwa budynki w obwodzie kurskim. Wykonanie uderzenia lotniczego wskazuje na jakiś ważny cel, pokroju polowego centrum dowodzenia bądź miejsca operowania rosyjskich droniarzy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Unikatowa bomba lotnicza z Francji
Ukraińcy regularnie otrzymują z Francji niewielkie partie bomb kierowanych AASM Hammer (Armament Air-Sol Modulaire, Highly Agile Modular Munition Extended Range), które w ich warunkach operacyjnych sprawdzają się lepiej od amerykańskich JDAM-ER.
AASM Hammer mają formę modułów, które dodaje się standardowych bomb niekierowanych z rodziny Mk. Obecnie koncern Safran produkuje zestawy dla bomb MK82 i 84 o masie kolejno 225 kg i 900 kg, ale w planach był też model dla 450-kilogrmaowej Mk83.
Poza standardem w postaci modułu z układem naprowadzania, korekcji lotu oraz rozkładanymi skrzydłami francuska koncepcja zakładała też dodanie silnika rakietowego na paliwo stałe. Pozwala on na rozpędzenie bomby po zrzucie nawet na niskiej wysokości, dzięki czemu jej zasięg w takich warunkach wzrasta aż do 15 km.
Jest to niezwykle przydatne, ponieważ lot na niskim pułapie ze względu na horyzont radiolokacyjny zapewnia ochronę przed systemami przeciwlotniczymi średniego zasięgu, redukując zasięg wykrywania radaru do 50 km bądź mniej. To sprawia, że np. głównym zagrożeniem są np. zestawy typu Pancyr-S1 czy Tor o zasięgu 15 km bądź mniej. Z kolei w przypadku klasycznego zrzutu z dużej wysokości zasięg bomb szybujących AASM Hammer ma przekraczać 70 km.
Ponadto francuskie bomby w przypadku zastosowania odpowiedniej głowicy naprowadzania (są wymienne) są niewrażliwe na działanie systemów walki elektronicznej zmniejszających precyzję trafienia. Podstawową opcją jest klasyczny tandem nawigacji INS i GPS podatny na zakłócenia, ale dostępne są głowice naprowadzane na odbitą wiązkę lasera oraz z kamerą termowizyjną widzącą termiczny obraz celu.
Dwie ostatnie zapewniają w praktyce punktową precyzję trafienia (1-3 m) w każdych warunkach nawet w ruchomy obiekt. Głowica naprowadzająca się na odbitą wiązkę lasera to stare rozwiązanie wymagające oświetlania celu przez samolot lub np. drona wskaźnikiem laserowym aż do chwili trafienia.
Z kolei głowica optoelektroniczna to najnowsze i najdroższe rozwiązanie typu "odpal i zapomnij" widzące termiczny obraz celu i samodzielnie za nim podążające dzięki pokładowej elektronice i algorytmom uczenia maszynowego.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski