Myśleli, że się ukryli. Na Rosjan spadła potężna bomba AASM Hammer
Mimo iż chersoński odcinek frontu jest stosunkowo spokojny, to wciąż trwa polowanie na wartościowe cele. Takim był punkt obserwacyjny Rosjan ukryty w budynku nad Dnieprem, na który Ukraińcy zdecydowali się zrzucić z samolotu MiG-29 bombę szybującą AASM Hammer. Wyjaśniamy unikatowość tych bomb na tle innych rozwiązań.
Wykorzystanie bomb szybujących jest zarezerwowane dla ważnych celów, szczególnie w przypadku Ukraińców mających bardzo ograniczoną liczbę lotnych samolotów. Najwyraźniej do tej kategorii został zaliczony rosyjski punkt obserwacyjny na przeciwległym brzegu Dniepru w okolicy Nowej Kachowki.
Użycie bomby lotniczej o masie przynajmniej 250 kg ma wiele zalet w porównaniu do pocisku artyleryjskiego. Po pierwsze taka bomba lotnicza zawiera ponad 100 kg trotylu zamiast maksymalnie 9-10 kg dla pocisku kal. 155 mm oraz ma dużą energię kinetyczną, dzięki czemu może się łatwiej przebić przez zwały ziemi lub grubą ścianę. W efekcie w praktyce w miejscu trafienia po prostu nie ma co zbierać, co dobrze widać na poniższym nagraniu.
AASM Hammer — bomba szybująca z Francji przystosowana do użycia w każdych warunkach
Ukraińcy otrzymali pewną liczbę bomb AASM Hammer (Armament Air-Sol Modulaire, Highly Agile Modular Munition Extended Range) z Francji, które są najczęściej używane na samolotach MiG-29, chociaż zdarzają się też przypadki przenoszeniach ich przez Su-25. Koncepcyjnie bomby AASM Hammer to moduły podobne do JDAM-ER montowane do klasycznych bomb niekierowanych, ale mające parę niezwykle unikatowych właściwości.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pierwszą różnicą jest zastosowanie poza rozkładanymi skrzydłami także boostera rakietowego, który dodatkowo rozpędza bombę przy odpaleniu, zwiększając jej energię kinetyczną. Wpływa on w pewnym zakresie na zasięg przy zrzucie na wysokim pułapie, gdzie bomba AASM Hammer ma pozwalać na rażenie celów na dystansie ponad 70 km, ale największe znaczenie ma podczas zrzutu na niskim pułapie.
Klasyczne bomby szybujące spadną w takich warunkach po paru kilometrach, podczas gdy AASM Hammer z dopalaczem rakietowym pozwala niszczyć cele na dystansie 15 km od zrzucenia. Jest to większy zasięg od tego, jakim dysponują np. systemy przeciwlotnicze Pancyr-S1.
Z kolei drugą istotną kwestią są wymienne głowice naprowadzające, które można dostosować do warunków panujących na polu bitwy. Podstawą jest moduł z naprowadzaniem opartym o nawigację inercyjną i satelitarną pozwalający na atakowanie stacjonarnych celów. Jest to tanie rozwiązanie, ale podatne na działanie systemów walki elektronicznej zmniejszających precyzję trafienia, co pokazali Rosjanie.
Z kolei dwie pozostałe opcje są droższe bądź trudniejsze w realizacji, ale zapewniają precyzję trafienia rzędu jednego metra w każdych warunkach, nawet wobec ruchomego celu. Pierwszym jest głowica naprowadzająca się na odbitą wiązkę lasera, wymagająca jednak podświetlania celu wiązką przez samolot lub np. drona aż do chwili trafienia.
Najciekawsze jest jednak drugie rozwiązanie typu "odpal i zapomnij" oparte to głowicę optoelektroniczną widzącą termiczny obraz celu, samodzielnie podążającą za zadanym obiektem w oparciu o wgrane algorytmy. Pozwala to na maksymalną szansę wyeliminowania celu przy mniejszym narażeniu samolotu na zestrzelenie, ale wadą tej wersji jest jej wysoka cena.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski