Oczy i uszy Europy. Dane wywiadowcze na wagę złota
Amerykańskie wsparcie dla Europy to nie tylko strategiczny, atomowy parasol i dostawy różnego rodzaju broni. Równie cenne są informacje wywiadowcze, którymi Pentagon dzieli się z sojusznikami. Dane te pozyskują - między innymi - samoloty rozpoznania radioelektronicznego, których w Europie jest bardzo niewiele.
Polityczne trzęsienie ziemi, od którego zaczęła się kadencja Donalda Trumpa, prowokuje do pytań o przyszłość transatlantyckiego partnerstwa, które przez 70 lat spajało Amerykę z zachodem Europy.
Zaangażowanie Stanów Zjednoczonych w europejskie bezpieczeństwo nie ogranicza się do militarnego wkładu w potencjał NATO i atomowego parasola rozpiętego nad europejskimi sojusznikami. Dotyczy także współpracy wywiadów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Synology ActiveProtect DP340, czyli ultrabezpieczny backup dla firm
Obszar ten nabiera szczególnego znaczenia w sytuacji, gdy prezydent Trump zdecydował, aby nie udostępniać danych wywiadowczych Ukrainie, co do tej pory zapewniało jej przewagę informacyjną, ułatwiając wyznaczanie celów np. dla ataków rakietowych.
Nowe stanowisko Ameryki niesie wiele problemów, bo ewentualne zastąpienie danych amerykańskich europejskimi nie jest proste, co szczegółowo przedstawia analiza opublikowana przez brytyjski Międzynarodowy Instytut Studiów Strategicznych (International Institute for Strategic Studies - IISS).
"Pięć par oczu" i Europa
Jest to następstwem m.in. zaangażowania Wielkiej Brytanii w nieformalną wspólnotę wywiadowczą "pięciu par oczu" ("Five eyes"), zakładającej ścisłą współpracę i współdzielenie danych wywiadowczych przez Australię, Kanadę, Nową Zelandię, Stany Zjednoczone i właśnie Wielką Brytanię.
Z tego powodu amerykańska rezygnacja z informacyjnego wsparcia Ukrainy dotyczy także Wielkiej Brytanii.
Problem jest tym większy, że Europa ma ograniczone zdolności techniczne do prowadzenia ciągłego rozpoznania, co wynika z niewystarczającej liczby samolotów rozpoznania radioelektronicznego.
Nadzór z powietrza
To maszyny, które poruszając się w przyjaznej lub międzynarodowej przestrzeni powietrznej, zbierają m.in. wszelkie emisje - głównie (choć nie tylko) elektromagnetyczne.
Są one podstawą do pozyskiwania bezcennych danych dotyczących niemal dowolnego rodzaju broni lub innego sprzętu, w którym pracuje jakaś elektronika lub który komunikuje się bezprzewodowo. Źródłem tych danych może być np. praca radaru, systemu nawigacji, urządzeń odpowiedzialnych za identyfikację swój-obcy czy komunikacja.
Dlatego już wiele miesięcy przed rosyjskim atakiem na Ukrainę wzdłuż wschodnich granic Sojuszu rozpoczęli patrole "niewidzialni aniołowie stróże" - samoloty rozpoznawcze, których zadaniem było przechwycenie wszelkich emisji, wysyłanych przez rosyjski sprzęt wojskowy.
Za mało sprzętu
Problemem Europy jest niewielka liczba maszyn zdolnych do takich działań. Choć niektóre kraje mają 1-2 samoloty przeznaczone do działań SIGINT, z reguły są to niewielkie maszyny, nierzadko z napędem śmigłowym, o ograniczonych możliwościach.
Największy potencjał w zakresie zwiadu elektronicznego ma Wielka Brytania, dysponująca trzema samolotami RC-135W Rivet Joint amerykańskiej produkcji. Stany Zjednoczone mają 17 takich maszyn (RC-135V).
IISS zwraca przy tym uwagę na kwestię prowadzenia walki radioelektronicznej i zanikające zdolności Europy w tym zakresie. Wyspecjalizowane maszyny w postaci pamiętających lata 70 samolotów Panavia Tornado ECR mają tylko Włochy i Niemcy. Ostatnie z włoskich maszyn tego typu zostaną wycofane w 2025 roku, a niemieckie Tornada ECR podzielą ich los do 2028 roku.
Jak konkluduje IISS, sama tylko marynarka wojenna USA ma czterokrotnie więcej maszyn przeznaczonych do walki radioelektronicznej, niż wszyscy europejscy członkowie NATO razem wzięci.
Brak strategicznej niezależności
Choć część zadań związanych ze zbieraniem różnego rodzaju emisji mogą wykonywać drony, także i w tym przypadku Europa jest daleka od samowystarczalności, polegając na maszynach takich jak RQ-4D Phoenix (wariant Northrop Grumman Global Hawk). Rozpoznawcze bezzałogowce użytkowane w Europie to w większości sprzęt wyprodukowany w USA.
IISS zwraca przy tym uwagę, że niewielkim siłom, które Europa może przeznaczyć do rozpoznania, towarzyszy ograniczona liczba tzw. mnożników, czyli np. latających tankowców. To dzięki nim samoloty - także rozpoznawcze - mogą przebywać dłużej w powietrzu, co przekłada się na ciągłość prowadzonego zwiadu. Zdolności NATO również i w tej dziedzinie opierają się głównie na potencjale amerykańskim.
Problemowi temu towarzyszą ograniczone zdolności przemysłowe - produkcja nowych samolotów, nawet przy zapewnionym finansowaniu, jest na tyle wolna, że nadrobienie zaległości i rozbudowa własnych zdolności rozpoznawczych zajmie Europie wiele czasu. Jak wiele?
Zdaniem prezydenta Francji, który w reakcji na decyzję USA zadeklarował udostępnianie francuskich danych wywiadowczych Ukrainie, jeśli USA zdecydują się ograniczyć zaangażowanie w Europie, budowa europejskiego potencjału zajmie 10 lat.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski