Historyczna zmiana w Japonii. Rozważane są możliwości eksportu używanego uzbrojenia

Historyczna zmiana w Japonii. Rozważane są możliwości eksportu używanego uzbrojenia

Japoński czołg Typ 90 na ćwiczeniach.
Japoński czołg Typ 90 na ćwiczeniach.
Źródło zdjęć: © GETTY | Tomohiro Ohsumi
Przemysław Juraszek
09.11.2022 14:41, aktualizacja: 08.02.2023 11:30

Japończycy poważnie zastanawiają się nad możliwością sprzedaż używanego bądź wycofanego z wyposażenia Sił Samoobrony uzbrojenia obejmującego nawet czołgi, bądź systemy przeciwlotnicze. Przedstawiamy, co mogłoby trafić do np. Tajwanu lub nawet i Ukrainy.

Japonia mimo produkowania bardzo interesującego sprzętu wojskowego począwszy od karabinów i ręcznej broni przeciwpancernej, a skończywszy na czołgach, samolotach i okrętach, nie jest znana na międzynarodowym rynku uzbrojenia. Winowajcą był zakaz eksportu uzbrojenia z 1967 roku poluzowany dopiero w 2014 przez ówczesnego niedawno zastrzelonego premiera Shinzō Abe.

Teraz według portalu Nikkei Asia przepisy mają zostać zrewidowane pod koniec 2022 roku w nowej odsłonie Narodowej Strategii Bezpieczeństwa. Ta ma według doniesień umożliwić eksport używanego uzbrojenia i możliwość nieodpłatnego przekazywania sprzętu niektórym państwom w formie pomocy militarnej, co być przeciwwagą dla Chin w regionie.

Aktualnie eksport uzbrojenia jest możliwy tylko po spełnieniu trzech surowych zasad. Pierwsza zakazuje dostaw broni zakazanych konwencjami, do państw objętych embargiem zarządzonym przez Radę Bezpieczeństwa ONZ czy stronom konfliktu, gdzie ONZ próbuje ustabilizować sytuację.

Druga umożliwia dostawy uzbrojenia tylko wtedy kiedy to przyczyniałoby się do aktywnego promowania wkładu na rzecz pokoju i współpracy międzynarodowej lub do zwiększenia bezpieczeństwa Japonii. Z kolei trzecia nakazuje państwu obdarowanemu zapewnienie pełnej kontroli nad otrzymanym uzbrojeniem i np. nieprzekazywaniu go dalej.

Japończycy chcą w pierwszej zasadzie uelastycznić definicję strony konfliktu, gdzie państwa będące ofiarą agresji z naruszeniem prawa międzynarodowego mogłyby liczyć na pomoc. Ponadto złagodzeniu mają też ulec zasady wspólnego rozwoju sprzętu obronnego, które odstraszają zagranicznych kooperantów. Aktualnie państwo partnerskie np. wspólnie opracowanego z Japonią czołgu wymagałoby każdorazowej zgody Tokio na eksport (podobne podejście do Niemiec, z którymi mają problem Francuzi w przypadku programu SCAF).

Co i do kogo mogłoby trafić

Najpewniej z perspektywy Japonii najważniejszy jest Tajwan, ale Ukraina także jest prawdopodobną opcją. Japonia nigdy nie podpisała traktatu pokojowego z Rosją, a ta okupuje Kuryle więc dostarczanie broni Ukrainie, spełniałoby przesłanki drugiej zasady. Dotychczas do Ukrainy z Japonii trafiły poza racjami żywnościowymi czy sprzętem ogólnego przeznaczenia także drony, kamizelki kuloodporne i hełmy.

Tymczasem po rewizji dokumentów zarówno do Tajwanu bądź Ukrainy mogłyby trafić np. karabinki Howa Type 89 zasilane amunicją pośrednią 5,56x45 mm NATO. Są to karabinki dość mocno inspirowane AR-18 o masie 3,5 kg z 16,5-calową lufą (420 mm) zakończoną hamulcem wylotowym, dzięki któremu odczuwalny odrzut jest marginalny.

Z kolei w przypadku broni przeciwpancernej to państwa mogłyby liczyć najpewniej na ppk Kawasaki Heavy Industries Typ 87 Chu-MAT umożliwiające na niszczenie celów na dystansie do 2 km naprowadzane na cel za pomocą wiązki lasera zdolne do przepalenia 700 mm stali. Może zasięg nie jest już imponujący, ale możliwość zdalnego odpalenia z 200 m już jak najbardziej.

Ponadto w grę mogłyby też wchodzić pewne liczby granatników przeciwpancernych LAM (licencyjna wersja Panzerfausta 3) lub dział bezodrzutowych Howa 84RR (Recoilless Rifle), czyli starych szwedzkich Carl Gustaf M2 lub Typ 79 Jyu-MAT (wykorzystujący półautomatyczny naprowadzania wzdłuż linii celowania (SACLOS)).

Z kolei w przypadku systemów przeciwlotniczych Japonia wciąż ma zapasy FIM-92 Stinger oraz ich modernizacji Typ 91 od Toshiby. Z kolei w przypadku systemów o większych możliwościach w grę wchodzą np. zestawy Tan-SAM (Typ 81) obecnie zastępowane przez nowsze Typ 11.

Typ 81 opiera się na wykorzystaniu pocisków zdolnych razić cele na dystansie 7-10 km z pasywną głowicą naprowadzającą sensor IR z głowicą odłamkowo-burzącą o masie 9 kg. Był to pośredni środek między Stingerami, a zmodyfikowanymi zestawami MIM-23 Hawk.

Japonia może także zapewnić cięższe wsparcie, ponieważ wykorzystuje także haubice FH-70 oraz wciąż ma sporą liczbę czołgów. Raczej nie ma co tu myśleć o nowych produkowanych od 2010 roku Typ 10, ale będące japońską odpowiedzią na czołgi Leopard 2A4 bądź M1 Abrams czołgi Typ 90 produkowane od 1990 roku jak najbardziej.

Mamy więc tutaj czołg o masie 50 ton z potężną armatę Rheinmetall Rh-120 L/44 i co bardzo ciekawe automat ładowania, który jest rzadkością wśród czołgów z tą armatą. Japonia wyprodukowała tych czołgów 341 sztuk, więc po zastępowaniu przez Typ 10 ich pewna liczba będzie dostępna.

Ewentualnie w grę może wchodzić przekazanie starszych Typ 74 wycofywanych ze służby od 2018 roku na rzecz kołowego niszczyciela czołgów Typ 16. Typ 74 został wprowadzony do służby w 1975 roku i jest to czołg o masie do 40 ton wyposażony w słynną gwintowaną armatę kal. 105 mm (kopia Royal Ordnance L7).

Potencjał pomocy militarnej Japonia ma duży i wygląda, że wreszcie pojawiła się wola do jego wykorzystania najpewniej w formie wsparcia dla Tajwanu, ale być może i coś z tego trafi do Ukrainy.

Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie