Czy komórki szkodzą, czyli awantura dla awantury

16.09.2007 09:18, aktual.: 17.09.2007 09:55

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Całą Polskę obiegły relacje z Lublina, gdzie mieszkańcy protestują przeciwko budowie masztu przekaźnikowego telefonii komórkowej. Szczególnie zapadł w pamięci obrazek starszego mężczyzny, który – po tym jak policja zepchnęła protestujących z ulicy – histerycznym głosem, będąc niemal bliski płaczu krzyczał „gdzie jest wolność?”. Tym samym wrócił dyżurny temat – czy telefony komórkowe szkodzą.

Całą Polskę obiegły relacje z Lublina, gdzie mieszkańcy protestują przeciwko budowie masztu przekaźnikowego telefonii komórkowej. Szczególnie zapadł w pamięci obrazek starszego mężczyzny, który –. po tym jak policja zepchnęła protestujących z ulicy – histerycznym głosem, będąc niemal bliski płaczu krzyczał „gdzie jest wolność?”. Tym samym wrócił dyżurny temat – czy telefony komórkowe szkodzą.

Odpowiedzi na to jest tyle, ilu naukowców, którzy tematem się zajmują. Przypomina to trochę wojnę producentów masła i margaryny sprzed kilku lat. W zależności od tego, czy opinię zamawiali jedni, bądź drudzy albo zdrowsza była margaryna, albo masło.

Spójrzmy na to chłodno i z boku. Po pierwsze –. jeden z internautów na forum zapytał logicznie, ilu z protestujących miało w kieszeni telefon komórkowy. Telefonia mobilna ma to do siebie, że bez masztów przekaźnikowych zasięgu mieć nie będzie. Po drugie pytanie, na które odpowiedzi zupełnie nie dały zdjęcia ze stacji telewizyjnych. A mianowicie, czy na dachach, lub w okolicy nie było już innych masztów. Bo jeśli były, to o co ta cała awantura? Może zamiast protestować przeciwko budowie kolejnego, trzeba domagać się likwidacji już istniejących. W sumie nowy maszt powinien być tak samo szkodliwy, jak już działające. Po trzecie jedna z mieszkanek mówiła do kamery TVN, że lubelskie osiedle zbudowane jest od strony uzdrowiska w Nałęczowie, przez co wydała na mieszkanie duże pieniądze. Ale ma mikroklimat, który maszt może popsuć. Jaki to ma związek z rzeczywistością trudno wyczuć, ale w wypowiedzi dla mediów ładnie brzmi. Na usta ciśnie w tej sytuacji pytanie – do kogo wspomniana pani miała by pretensje, gdyby w
jej własnym domu jej telefon komórkowy nie miał zasięgu. Zapewne nie do siebie, a do operatora, który żeby oferować zasięg musi stawiać maszty. I błędne koło się zamyka.

W Polsce mamy trzech operatorów, każdy z nich zasięgiem obejmuje ok. 9. proc. Czwarty swoją sieć buduje. Jakoś nie słychać o przypadkach, żeby maszty Ery, Orange, czy Plusa, komuś zrobiły krzywdę, albo popsuły zdrowie. A jest ich mnóstwo. Gdziekolwiek by nie spojrzeć mamy maszt jednego z operatorów telefonii komórkowej. Rzuca się to w oczu na trasach, a w mieście jest ich jeszcze więcej.

Jest jeszcze druga strona medalu. Temat masztu zszedł na plan dalszy po interwencji policji, która użyła siły. Tak naprawdę cała awantura w mediach zrobiła się o to, czy siły porządkowe nie przesadziły w interwencji. Zupełnie pominięto fakt, że Era (bo to o jej feralny maszt chodzi) kupiła teren od prywatnego inwestora i jest on jej własnością. Może sobie zrobić na nim to, na co ma ochotę. Oczywiście w granicach prawa. U każdego z operatorów jest zespół, który dobrze pilnuje, czy budowa masztu nie stoi w kolizji z przepisami, oraz o to, aby była pełna dokumentacja każdej budowy. Można się zakładać, że tak też było i tym razem. Protesty mieszkańców ostatecznie niewiele dadzą (chyba, że sam operator się wycofa, ale na razie nie ma powodu), a domaganie się budowy masztu „pod lasem, gdzie są nieużytki”. ma się nijak do prawa własności. Ktoś przecież jest właścicielem tych nieużytków. I na pewno nie Era, bo właśnie tam by maszt stawiała, a nie obok osiedla.

  1. września Rzeczpospolita napisała, że korzystanie z telefonów komórkowych nie powoduje negatywnych skutków dla zdrowia, jednak nie można wykluczyć ich rakotwórczego działania w dłuższym okresie. To konkluzja trwającego sześć lat i kosztującego blisko 9 mln funtów brytyjskiego programu Mobile Telecommunications and Health Research (MTHR). W 23 odrębnych testach sprawdzono wpływ na zdrowie ludzi nie tylko samych telefonów, ale także masztów z nadajnikami (stacjami bazowymi -tzw. BTS).

Kierujący programem prof. Lawrie Challis wykluczył m.in. powstawanie nowotworów u osób, które nawet dużo rozmawiają przez telefony komórkowe. Przyznał jednocześnie, iż wiedza ogranicza się do tylko sześciu lat, podczas których analizowano stan zdrowia badanych ludzi. Ostateczną odpowiedź na pytanie o skutki wieloletniego korzystania z sieci komórkowej mają przynieść badania prowadzone w Danii, Finlandii, Szwecji i Wielkiej Brytanii, a więc w krajach, gdzie przenośna telefonia funkcjonuje najdłużej. Obejmują one 20. tys. użytkowników komórek. I warto o tym pamiętać.

Marcin Kwaśniak

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także