Wnioski z walk w Ukrainie. Pięć rzeczy, których dowiedzieliśmy się o nowoczesnej wojnie

Wnioski z walk w Ukrainie. Pięć rzeczy, których dowiedzieliśmy się o nowoczesnej wojnie

Ukraiński czołg T64BM Bułat
Ukraiński czołg T64BM Bułat
Źródło zdjęć: © Atlantic Council
Łukasz Michalik
01.01.2023 14:53, aktualizacja: 01.01.2023 16:10

Wojna w Ukrainie zweryfikowała wiele teorii na temat współczesnego pola walki. Pokazała znaczenie logistyki, wojny radioelektronicznej czy obrony przeciwlotniczej, ale także obnażyła wiele mylnych założeń, stawianych jeszcze niedawno przez analityków czy decydentów w różnych krajach. Jakie wnioski można wyciągać po niemal roku walk, prowadzonych przez duże, dysponujące nowoczesną bronią armie?

Batalionowe grupy taktyczne: zmiana koncepcji

Przez ponad dekadę filarem rosyjskiej armii były batalionowe grupy taktyczne – wydzielane z większych oddziałów bataliony, które wzmacniano pododdziałami rozpoznania, artylerii czy obrony przeciwlotniczej.

Teoretycznie dawało to takim grupom bardzo dużą autonomię i możliwość samodzielnego działania, a dowódcom elastyczność i możliwość szybkiego reagowania na zmieniającą się sytuację.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Modna w ostatnich latach koncepcja została zweryfikowana przez frontową praktykę. Jak wynika z nowych raportów z Ukrainy, Rosjanie zrezygnowali z tworzenia batalionowych grup taktycznych, uznając że są nieskuteczne i nieefektywnie wykorzystują posiadane zasoby.

Analizuje to m.in. brytyjski wywiad, który w swoich jawnych publikacjach zwraca uwagę, że liczebność batalionowych grup taktycznych była zbyt mała do samodzielnego wykonywania przez nie niektórych zadań. Jednocześnie ich struktura prowadziła do rozproszenia rosyjskiej artylerii, co uniemożliwiało agresorom wykorzystanie liczebnej przewagi w tej kategorii broni.

Nowoczesność broni mniej ważna od jej gotowości

Obie strony konfliktu używają podczas walk bardzo zróżnicowanej broni – również takiej, dla której właściwym miejscem wydaje się raczej muzeum, niż pole walki. W niektórych przypadkach starsza broń ma jednak nad nową istotną przewagę – gotowość do działania.

Dobrym przykładem takiego zjawiska są stare rosyjskie bombowce strategiczne Tu-95. Choć Rosja teoretycznie dysponuje znacznie nowocześniejszymi samolotami Tu-160, to główny ciężar strategicznych ataków, wykonywanych pociskami kierowanymi dalekiego zasięgu, spoczywa na znacznie starszych samolotach.

Przyczyna jest prozaiczna: 40-letnie i starsze konstrukcje, choć nie są nowoczesne, są dopracowane i przez dziesiątki lat eksploatacji doprowadzone do stanu, gdzie wszystko, co było awaryjne zostało wymienione albo przeprojektowane. W rezultacie gotowość starych samolotów jest znacznie wyższa niż w przypadku – teoretycznie – znacznie nowszych konstrukcji.

Stare bombowce Tu-95 mają wyższą gotowość bojową od nowocześniejszych konstrukcji
Stare bombowce Tu-95 mają wyższą gotowość bojową od nowocześniejszych konstrukcji© Mod.uk

To samo zjawisko można było zaobserwować w przypadku niektórych rosyjskich czołgów. Część archaicznych T-62 czy T-64 okazała się być w znacznie lepszym stanie, niż nowsze o ponad 20 lat czołgi kolejnej generacji.

Wynikało to z faktu, że część starszych maszyn była regularnie używana podczas manewrów, a tym samym staranniej konserwowana i utrzymywana w lepszym stanie, niż zmagazynowany przez dziesięciolecia, nowocześniejszy sprzęt.

Czołg to niezmiennie wartościowy sprzęt na polu walki

Debata o końcu czołgów w roli skutecznej broni toczy się mniej więcej od chwili, gdy pojawiły się na polach bitew, czyli od 1917 roku. Dyskusja na ten temat toczyła się również w XXI wieku, a opinia o coraz mniejszej przydatności czołgów znalazła odzwierciedlenie w wyposażeniu wielu armii – liczebność wojsk pancernych była systematycznie ograniczana choćby w armii brytyjskiej, francuskiej czy niemieckiej.

Wojna w Ukrainie pokazała, że dla czołgów nie ma obecnie alternatywy, a na polu walki lepszy jest stary, doraźnie doposażony czołg niż jego brak. Reakcję na doświadczenia z wojny w Ukrainie widać było już w połowie 2022 roku, gdy na targach Eurosatory wyjątkowo wielu wystawców prezentowało sprzęt czy jego koncepcje związane z bronią pancerną.

O mentalnej zmianie dobitnie świadczy fakt, że w 2022 roku czołowi producenci pokazali własne pomysły na czołgi przyszłości, jak niemiecki KF51 Panther czy amerykański AbramsX.

Artyleria pozostaje "bogiem wojny"

Artyleria budzi zazwyczaj mniejsze zainteresowanie opinii publicznej niż czołgi czy samoloty. Mimo tego niezmiennie pozostaje "bogiem wojny" – główną siłą, decydującą o ponoszonych przez walczące strony stratach.

Podczas walk w Donbasie w latach 2014 i 2015, artyleria odpowiadała za około 80 proc. strat wśród Rosjan i Ukraińców. W 2022 roku za sprawą ognia artylerii – rakietowej i lufowej – obie strony ponoszą ok. 60-70 proc. strat.

Haubica samobieżna 2S7M Małka
Haubica samobieżna 2S7M Małka© Mil.ru

Wraz z rozwojem technologii zmienia się jednak sposób działania artylerii. Ogień kontrbateryjny jest istotny jak nigdy wcześniej, a czas reakcji artylerii został skrócony do kilkudziesięciu sekund. Obecnie, gdy po wystrzeleniu pocisków przeciwnik niemal natychmiast wie, skąd zostały wystrzelone i gdzie upadną, może niemal natychmiast odpowiedzieć na zagrożenie, ostrzeliwując wykryte w ten sposób stanowiska artylerii nieprzyjaciela.

Dlatego tak ważny stał się nieustanny ruch i możliwość bardzo szybkiej zmiany pozycji. Widać to m.in. w kierunkach rozwoju najnowocześniejszych modeli haubicoarmat. Szwedzki FH77BW Archer potrzebuje zaledwie 75 sekund aby zatrzymać się, wystrzelić trzy razy i ruszyć w dalszą drogę.

Jeszcze większe możliwości oferuje wdrażany właśnie do uzbrojenia i zamówiony już przez Ukrainę, niemiecki system RCH 155. To pierwsza seryjnie produkowana armatohaubica, która pozwala na prowadzenie ognia w ruchu, bez potrzeby zatrzymywania się.

Zużycie amunicji jest większe, niż zakładano

Wojna w Ukrainie dobitnie pokazała, że wcześniejsze prognozy zużycia amunicji artyleryjskiej były niedoszacowane. Pełnoskalowa wojna, prowadzona na długim froncie (jego długość jest mniej więcej taka, jakby działania wojenne były prowadzone w poprzek całego kontynentu europejskiego) pochłania gigantyczne ilości amunicji.

Według amerykańskich szacunków w ciągu jednego dnia wojny Ukraińcy wystrzeliwują tyle pocisków, ile Amerykanie podczas intensywnych walk w Afganistanie zużywali w ciągu miesiąca. Ukraińskie zużycie szacowane jest na 6-8 tys. pocisków dziennie i – jak zauważył w grudniu 2022 roku waszyngtoński think tank Woodrow Wilson International Center – Ukraina zużywa więcej pocisków, niż cały Zachód jest w stanie produkować.

Oznacza to, że przedłużająca się wojna powoduje stopniowe opróżnianie zachodnich magazynów, a niektóre kraje – jak Francja czy Niemcy – mają zapasy pocisków artyleryjskich zaledwie na kilka dni wojny.

Intensywność walk artylerii stawia nie tylko wyzwania związane z logistyką, ale także z bardzo szybkim zużyciem broni – po 1-1,5 tys. strzałów lufa armatohaubicy teoretycznie nadaje się do wymiany (traci celność), a jej erozję przyspiesza intensywne prowadzenie ognia, bez przerw chroniących lufę przed przegrzaniem.

Warto podkreślić, że nie każda broń jednakowo dobrze znosi trudne, frontowe warunki i wymuszone sytuacją przekraczanie ograniczeń eksploatacyjnych. Trudne warunki wystawiły jednak celującą ocenę polskim armatohaubicom Krab, które okazały się przemyślanym, dopracowanym sprzętem, działającym niezawodnie nawet w najtrudniejszych warunkach.

Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie