Ukraina grozi Rosji. Atak na infrastrukturę spotka się z odwetem
Jeśli Rosja zgodnie z przewidywaniami zacznie masowo ostrzeliwać ukraińską infrastrukturę energetyczną, to może się spotkać z potężnym odwetem wymierzonym w ich infrastrukturę gazową i naftową. Wyjaśniamy, jak Ukraina może tego dokonać.
11.11.2023 | aktual.: 11.11.2023 17:28
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rosja w ostatnich miesiącach oszczędnie korzystała z pocisków balistycznych, manewrujących oraz dronów z rodziny Shahed, co wskazuje na ich gromadzenie do przeprowadzenia zmasowanych ataków w sezonie grzewczym na ukraińską infrastrukturę energetyczną i gazową.
Tego typu ataki terrorystyczne mające zastraszyć i zamęczyć ukraińskie społeczeństwo, były istotnym problemem podczas zimy 2022/2023. Rosjanie wykorzystywali wtedy setki pocisków i tysiące dronów Shahed do ataku na stacje transformatorowe. Są one zbyt rozsiane po kraju, aby wszędzie zapewnić obronę przeciwlotniczą.
Aktualnie Rosjanie mają przygotowywać się do ponownego uderzenia, ale Ukraina także dysponuje środkami zdolnymi do ataku na cele wewnątrz Rosji. Ukraiński minister energetyki jasno dał do zrozumienia, że taki atak spotka się z ukraińską odpowiedzią wycelowaną w rosyjską infrastrukturę naftową i gazową.
Tym może zaatakować Ukraina
Oczywiście odpada użycie broni dostarczonej przez Zachód w postaci pocisków manewrujących Storm Shadow czy balistycznych MGM-140 ATACMS, które najprawdopodobniej mogą być wykorzystywane jedynie na terytorium Ukrainy lub terytoriów okupowanych przez Rosję.
Jednakże Ukraińcy opracowali bogatą rodzinę dronów zdolnych razić cele na dystansie przekraczającym nawet 1 tys. km. Ponadto na terytorium Rosji działają ukraińskie grupy dywersyjne korzystające z dronów krótkiego zasięgu.
Do pierwszej kategorii można zaliczyć różnego rodzaju drony o zasięgu kilkuset km, które od miesięcy atakują cele w Moskwie lub jej okolicach. Są to stosunkowo proste drony z nawigacją inercyjną wspartą przez satelitarną, z czego pierwsza oblicza lokalizację na podstawie średniej prędkości lotu i czasu. Nie jest to najbardziej precyzyjna metoda, przez co jako wsparcie służy nawigacja satelitarna, która jednak może nie zawsze działać ze względu na zagłuszenie bądź zwyczajnie brak sygnału.
Do tego dochodzi zastosowanie silnika spalinowego z odpowiednim zapasem paliwa oraz ładunek paru lub parudziesięciu kg materiału wybuchowego. Są to drony nienadające się do wykorzystania w warunkach wojennych, ale do trafienia np. w budynek rafinerii już jak najbardziej.
Ukraińcy wykorzystują drony Rubaka o zasięgu ok. 500 km, Bóbr o dwukrotnie większym zasięgu oraz UJ-22 "Airborne" o zasięgu 800 km, o których pisała dziennikarka Wirtualnej Polski Karolina Modzelewska.
To jednak nie koniec, ponieważ Ukraińcy mają też do dyspozycji kilkadziesiąt poradzieckich dronów Tu-141 "Striż" przerobionych na swego rodzaju pociski manewrujące o zasięgu nawet 1500 km, mogących przenosić do 150 kg ładunku wybuchowego.
Taki asortyment pozwala na atakowanie celów położonych głęboko wewnątrz Rosji, a ta nie dysponuje wystarczającą liczbą systemów przeciwlotniczych. Wymagałoby to przetransportowania takowych bezpośrednio z frontu.
Jeśli jednak cele byłyby położone zbyt głęboko, to Ukraińcy mogą wykorzystać do ataku swoje grupy dywersyjne, które dokonałyby ataku za pomocą dornów z tektury. Te są stosunkowo łatwe do przemycenia i umożliwiają przeprowadzenie ataku z wnętrza Rosji, co widzieliśmy niedawno w przypadku lotniska w Kursku.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski