Rosyjskie wnioski z wojny w Ukrainie. Nowe reformy Szojgu
13.08.2023 12:47, aktual.: 13.08.2023 15:17
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Przedłużająca się wojna w Ukrainie przyniosła poważne zmiany w rosyjskiej armii. Okrutna, frontowa eugenika wyeliminowała niekompetentnych dowódców, którzy albo zginęli, albo po serii kompromitacji zostali odwołani. Wnioski płynące z walk są jednak znacznie głębsze, a ich efektem jest kolejna próba reformy rosyjskich sił zbrojnych. To zła wiadomość nie tylko dla Ukrainy, ale także Polski i Zachodu.
Każdy większy konflikt ostatniego ćwierćwiecza, w którym uczestniczy rosyjska armia, obnaża jej słabości i skutkuje próbą wprowadzenia radykalnych reform. Próby takie przyniosła druga wojna czeczeńska, a zwłaszcza wojna w Gruzji, która zaowocowała radykalnym planem zmian ówczesnego ministra obrony, Anatolija Sierdiukowa.
Powody były poważne i dotyczyły m.in. stanu sprzętu wojskowego. Sam Sierdiukow stwierdził w jednej z rozmów, że w czasie ataku na Gruzję "35 proc. (sprzętu - red.) nie uruchomiło się, a 50 proc. udało się uruchomić, ale nie dotarło do celu". Nawet jeśli w słowach tych było sporo przesady, problemy jakie rosyjskiej armii sprawiła mała Gruzja, nie pozostały bez echa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ambitne reformy Sierdiukowa (redukcja liczebności kadry oficerskiej, konsolidacja ośrodków badawczych, nacisk na tempo działań i rozwój sił specjalnych czy nieco humorystyczna rezygnacja z onuc i wprowadzenie w jednostkach mopów w celu utrzymania czystości) zostały jednak wprowadzone tylko częściowo. Część tych planów storpedował bowiem następca Sierdiukowa, czyli obecny minister obrony Siergiej Szojgu.
Zobacz także: Najpopularniejsze karabiny na świecie
Reformy Sierdiukowa
Początkowo wszystko wyglądało dobrze – gdy w 2014 r. Rosja zmierzyła się z armią Ukrainy, jej wojska tkwiły sprzętowo i mentalnie w czasach ZSRR i nie stanowiły równorzędnego przeciwnika. O sukcesach można mówić także w przypadku wojny ekspedycyjnej, prowadzonej przez Rosję w Syrii.
Dlatego starcie z 2022 r. z – częściowo tylko – zreformowaną armią ukraińską, wprowadzającą zachodnie wzorce, przyniosło Rosjanom serię bolesnych kompromitacji. Częściowo wynikały one z działań i postawy Ukraińców, ale nie bez znaczenia były systemowe problemy, stworzone przez samych Rosjan.
Również i w tym przypadku Rosja wyciąga wnioski. Ich efektem jest nowy plan reformy rosyjskich sił zbrojnych, będący – w niektórych aspektach – zaprzeczeniem reform Sierdiukowa.
O ile Anatolij Sierdiukow stawiał na wojnę błyskawiczną, proponowane obecnie zmiany wskazują, że Rosja chce być gotowa do długiego, pełnoskalowego konfliktu, gdzie główny przeciwnikiem nie jest sama Ukraina, ale szeroko rozumiany Zachód.
Jakie wnioski wyciągnęła Moskwa z wojny w Ukrainie i jakie zmiany wprowadza na tej podstawie? Analizę proponowanych zmian szczegółowo przedstawia m.in. Polski Instytut Spraw Zagranicznych, według którego ich celem jest nie tylko uzupełnienie i odbudowa rosyjskiego potencjału sprzed wojny, ale gotowość do jego rozwijania w okresie powojennym.
Jeszcze więcej wojska
Rosja chce zwiększyć liczebność sił zbrojnych – braki kadrowe i niemożność nasycenia zdobytego ternu wojskiem były jedną z przyczyn niepowodzenia "operacji specjalnej". W późniejszych miesiącach doprowadziły natomiast do imponującego sukcesu Ukraińców na północy, w rejonie Charkowa.
Odpowiedzią na ten problem ma być rozbudowa armii do 1,5 mln wojskowych (wzrost o 500 tys.), z czego niemal 700 tys. mają stanowić żołnierze kontraktowi. Zmiany dotyczą także wieku poborowych, przesuniętego z 18-27 na 21-30 lat, co ma zwiększyć liczbę potencjalnych kandydatów na żołnierzy.
Reforma Szojgu zakłada także przekształcenie 12 brygad w dywizje (jednostki większe, o znacznie bardziej rozbudowanej logistyce i oddziałach wsparcia), a także utworzenie 10 nowych dywizji.
Jednym z założeń jest ponadto utworzenie dodatkowych jednostek artylerii, której dominującą rolę na polu walki dobitnie pokazuje wojna w Ukrainie, a także dwóch dywizji powietrzno-desantowych i przekształcenie w dywizje brygad piechoty morskiej.
Są to zmiany jednoznacznie - i jeszcze bardziej niż dotychczas - przygotowujące siły zbrojne do działań ofensywnych, nastawione nie tylko na długi konflikt w Ukrainie, ale także na czasy powojenne i konfrontację lub wywieranie presji na NATO.
Dużo broni starego typu
Zmianom ma towarzyszyć rozbudowa lotnictwa – na każdą armię ogólnowojskową ma przypadać mieszana dywizja sił powietrznych. Jednym z ważnych aspektów reform jest utworzenie nowego korpusu armijnego w Karelii, będącego odpowiedzią na wejście do NATO Szwecji i Finlandii.
Warto zauważyć, że zmianom organizacyjnym ma towarzyszyć wzrost produkcji uzbrojenia. Znamienna jest przy tym koncentracja na sprzęcie starych typów, które są w Rosji eksploatowane od dawna, przy zastoju w projektowaniu nowego sprzętu wojskowego, co ma niekorzystny wpływ zwłaszcza na możliwości rosyjskiego lotnictwa.
W rezultacie planowanych reform rosyjska armia ma być liczniejsza, ale wyposażona w ten sam sprzęt, co dotychczas, jak czołgi T-72B3M, T-80 BWM czy T-90M. Ułatwia to uzupełnienie strat i przyspieszenie rozwoju liczebności sił zbrojnych, ale zarazem ogranicza je do sprzętu koncepcyjnie wywodzącego się jeszcze z czasów ZSRR.
To jedna z kluczowych słabości rosyjskiego sektora obronnego. Z powodu upływu czasu Rosja traci kolejnych konstruktorów broni, którzy swoją karierę rozpoczęli jeszcze w Związku Radzieckim i odpowiadają za większość obecnie używanego rosyjską armię sprzętu, w tym także broń hipersoniczną.
Najlepsi konstruktorzy umierają i nie ma ich kim zastąpić co rzutuje na brak nowatorskich, przyszłościowych konstrukcji i uzależnia Rosję od starych modeli sprzętu, których potencjał modernizacyjny coraz bardziej się wyczerpuje. Tak poważnych, strukturalnych problemów nie widać za to na Zachodzie, którego przewaga techniczna - niezależnie do rosyjskich reform - z roku na rok będzie coraz wyraźniejsza.
Ukraina nie walczy jak NATO
Oceniając rosyjskie reformy jako efekt konfrontacji z częściowo "zachodnim" sposobem prowadzenia wojny, który usiłuje stosować Ukraina, warto pamiętać o fundamentalnej kwestii, która rzutuje na przebieg konfliktu. Jest nią rosyjska przewaga w powietrzu.
Choć ukraińskie lotnictwo nie zostało zniszczone, możliwości jego działania są bardzo ograniczone. Nie tylko nie jest w stanie zapewniać bezpośredniego wsparcia walczącym oddziałom, co ma bardzo duży wpływ na niepowodzenie ukraińskiej ofensywy, ale nie ma nawet swobody użycia broni dalekiego zasięgu, jak choćby pocisków Storm Shadow/SCALP-EG.
Ich wystrzelenie, choć przynosi niekiedy spektakularne rezultaty, wiąże się dla ukraińskich pilotów z poważnym ryzykiem. Rosjanie usiłują bowiem niszczyć ukraińskie samoloty, zdolne obecnie do przenoszenia zachodniej broni dalekiego zasięgu, czyli Su-24.
Jednocześnie rosyjscy piloci wciąż stanowią zagrożenie. Ponoszone przez rosyjskie lotnictwo, poważne straty, są w dużej mierze wynikiem działania ukraińskiej obrony przeciwlotniczej.
Ponadto Kijów – pomimo prób - nie ma możliwości pełnego wdrożenia i przetestowania na froncie "natowskiego" sposobu walki. Rosja nie ma tym samym możliwości poznania modelu walki państw Sojuszu.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski