Rosyjska triada nuklearna się chwieje. Zagłada bombowców strategicznych
Ukraiński atak na rosyjskie lotniska, czyli operacja Pajęczyna, przyniósł – według komunikatu Służby Bezpieczeństwa Ukrainy – spektakularne rezultaty. Rosyjskie lotnictwo strategiczne otrzymało poważny cios, który podkopuje jeden z trzech filarów rosyjskiego odstraszania jądrowego.
"Mów łagodnie i miej przy sobie gruby kij, a zajdziesz daleko" – powiedział na początku XX wieku amerykański prezydent Theodore Roosevelt. Przystępując do rozmów pokojowych w Stambule, Rosjanie niekoniecznie zamierzali przemawiać łagodnie, ale – według nieoficjalnych doniesień – przygotowali solidny kij: operację Piorun Zeusa.
Miała ona polegać na zmasowanym uderzeniu rosyjskiego lotnictwa strategicznego na cele w Ukrainie. Zanim Kreml zdołał użyć swojego kija, Ukraina złamała go koronkową akcją swoich sił specjalnych. 1 czerwca 2025 r. roje dronów zaatakowały jednocześnie pięć rosyjskich baz lotniczych, w których stacjonowały bombowce strategiczne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bliskość i bezpieczeństwo - czas epokowych zmian? - Historie Jutra napędza PLAY #6
Po doświadczeniach z sierpnia 2024 roku, gdy ukraińskie drony zaatakowały bazy lotnicze w zachodniej Rosji, Rosjanie byli ostrożni: swoje cenne bombowce przenieśli m.in. na położone daleko na północy lotnisko Olenja (Murmańsk), a także zlokalizowane w Azji lotniska Biełaja (Irkuck) czy Ukrainka w Kraju Chabarowskim nad Pacyfikiem.
Operacja Pajęczyna
Tym razem dystans nie zapewnił bezpieczeństwa. W przygotowywanej przez półtora roku operacji Ukraińcy dostarczyli na teren Rosji drony bojowe, które umieszczono w ciężarówkach zaparkowanych przed atakiem w pobliżu baz lotniczych.
Skoordynowany atak na bazy Olenja, Biełaja, Ukrainka, a także położone bliżej Ukrainy Diagilewo i Iwanowo-Siewiernyj okazał się dla Rosji niebywale dotkliwy.
Według doniesień Ukraińców zniszczono w ten sposób łącznie ponad 40 bombowców Tu-95MS i Tu-22M3, a także jeden z ostatnich rosyjskich AWACS-ów – samolot A-50. Nawet jeśli skala rosyjskich strat jest wyolbrzymiona, zniszczenie choćby pojedynczych bombowców strategicznych (na co są dowody w postaci materiałów wideo) to dla Rosji bardzo dotkliwy cios.
Samoloty te stanowią bowiem jeden z trzech filarów rosyjskiej triady nuklearnej, zapewniającej atomowe odstraszanie i – w sytuacji, gdy konwencjonalne siły Rosji okazały się daleko słabsze od deklaracji – będącej dla Moskwy gwarantem bezpieczeństwa.
Rosyjskie bombowce strategiczne
Rosyjskie lotnictwo strategiczne, zdolne do przenoszenia broni jądrowej, tworzą trzy typy maszyn. Są to zaprojektowane jako bombowce strategiczne samoloty Tu-95MS/MSM i Tu-160, a także bombowce Tu-22M3 zaprojektowane pierwotnie według innych założeń – jako samoloty mające wykonywać ataki o skali operacyjnej.
Tu-95 to konstrukcja oblatana na początku lat 50. XX wieku, która pod względem założeń konstrukcyjnych jest odpowiednikiem amerykańskich B-52 i podobnie jak one, dzięki różnym modernizacjom, wyjątkowo długowieczna. Choć produkcję samolotów zakończono w 1994 roku, pozostają one fundamentem rosyjskiego lotnictwa strategicznego, dysponującego do niedawna około 40 egzemplarzami.
Drugim filarem rosyjskiego lotnictwa strategicznego jest Tu-160. Ten odrzutowy, naddźwiękowy samolot o zmiennej geometrii skrzydeł został opracowany w latach 70. i pod względem wyglądu i rozwiązań technicznych (ale nie roli) jest zbliżony do amerykańskiego B-1B.
Do 1994 roku wyprodukowano ponad 30 takich maszyn, po czym produkcja została wstrzymana. Jako wielki sukces rosyjskiego przemysłu lotniczego przedstawiono – w połowie poprzedniej dekady – jej wznowienie po 20 latach. Od tamtego czasu powstało jednak tylko kilka nowych egzemplarzy (część starych została dodatkowo zmodernizowana) w wariancie Tu-160M2/3.
Obecnie Rosja dysponuje – według różnych źródeł – 13-17 egzemplarzami takich maszyn. Ze względu na problemy z silnikami NK-32, których efektem była katastrofa jednego z Tu-160 w 2024 roku, tylko część z nich nadaje się do lotu.
Do rosyjskiego lotnictwa strategicznego zaliczane są również samoloty Tu-22M3 opracowane w latach 60. XX wieku jako maszyny przeznaczone do uderzeń o skali operacyjnej, a nie strategicznej.
Wśród przypisanych do nich (jako części "kompleksu lotniczo-rakietowego K22M") zadań znajdowały się m.in. ataki na amerykańskie lotniskowce, które w czasie zimnej wojny planowano unicestwić rakietami Ch-22. Rosja dysponowała do niedawna nie więcej niż 57 maszynami tego typu.
Cios w rosyjską triadę nuklearną
Cios zadany przez Ukrainę jest tym dotkliwszy, że został wykonany w warunkach wojny materiałowej. To starcie, w którym – choć na froncie walczą armie i giną żołnierze – kluczowe znaczenie ma nie geniusz dowódców czy błyskotliwe działania na poziomie taktycznym, ale statystyka: siła gospodarki i zdolność do odtwarzania ponoszonych strat.
Te ponoszone na froncie są odtwarzane sprawnie: rosyjska armia jest obecnie liczniejsza niż przed atakiem na Ukrainę, ale w przypadku lotnictwa strategicznego Rosja poniesionych strat odtworzyć nie może.
Zniszczone zostały samoloty, których produkcję zakończono 30 lat temu. Każda strata takiej maszyny oznacza zatem stratę bezpowrotną, choć w Rosji pojawiają się głosy, aby na bazie 30-letnich kadłubów próbować zmontować "nowe" Tu-22M. Problemu nie rozwiązuje także czysto teoretyczna produkcja Tu-160, liczona – po wznowieniu – w pojedynczych egzemplarzach (rosyjskie deklaracje o produkowaniu trzech samolotów rocznie są nieprawdziwe).
W rezultacie rosyjska triada nuklearna (lądowe, morskie i powietrzne środki przenoszenia broni jądrowej) zachwiała się w posadach. Choć Rosja nadal pozostaje atomowym mocarstwem, a operacja Pajęczyna prawdopodobnie nie wpłynie znacząco na losy wojny w Ukrainie, Rosja otrzymała cios o znaczeniu przekraczającym lokalny konflikt. Utrata – w jednym ataku – jednej trzeciej bombowców strategicznych jest nie tylko wizerunkową klęską Moskwy, ale ogranicza jej zdolność do atomowego odstraszania.