Program Pustelnik w końcu ruszył. Polscy żołnierze dostaną lekki pocisk przeciwpancerny
Po długiej, będącej powodem krytyki fazie analityczno-koncepcyjnej, rusza program Pustelnik. Jego celem jest pozyskanie przez Wojsko Polskie lekkiego systemu przeciwpancernego. 18 maja Agencja Uzbrojenia opublikowała zaproszenie do "wstępnych konsultacji rynkowych". W praktyce oznacza to, że Pustelnik – w końcu – ruszył z miejsca.
Podczas walk w Ukrainie cięższe i bardziej skomplikowane w budowie systemy – jak Stugna-P czy dostarczane od niedawna Spike - są wspierane tańszą, ale nadal bardziej wyrafinowaną od granatników, bronią przeciwpancerną o mniejszym zasięgu (jak np. NLAW).
Nasz kraj także usiłuje wdrożyć podobne rozwiązanie. Polscy żołnierze używają już przeciwpancernych pocisków kierowanych Spike LR. To skuteczna broń o dużej sile i zasięgu, ale – zarazem – znacznej masie i wysokiej cenie.
Pustelnik ma zapewnić obronę przeciwpancerną na krótszym dystansie – według wczesnych założeń nowe pociski mają mieć zasięg nie mniejszy niż 1,4 tys. metrów. Szczegółowe wymagania techniczne zostaną jednak dopiero przedstawione – służą temu właśnie "konsultacje rynkowe", czyli zebranie informacji na temat istniejącego sprzętu i jego możliwości.
Warto wspomnieć, że obok programu Pustelnik, bardzo powoli prowadzony jest także program Karabela, którego celem jest pozyskanie cięższego i bardziej skomplikowanego pocisku przeciwpancernego (odpowiedzią na takie potrzeby jest m.in. opracowany w Polsce PPK Moskit).
Polski przeciwpancerny pocisk kierowany Pirat
Jedną z odpowiedzi na założenia, towarzyszące programowi Pustelnik, jest polski przeciwpancerny pocisk kierowany Pirat. To dzieło zakładów Mesko S.A., które we współpracy z ukraińskim KB Łucz, a także podmiotami polskimi - Zakładem Produkcji Specjalnej Gamrat sp. z o.o, Centrum Rozwojowo-Wdrożeniowym Telesystem i WAT-em opracowało, i przygotowało do produkcji przeciwpancerny pocisk Pirat.
Pod względem konstrukcyjnym polski Pirat bazuje na ukraińskim pocisku Korsar, który ma jednak znacznie prostszy układ naprowadzania.
Przeznaczeniem Pirata jest zwalczanie celów (także niskolecących śmigłowców!) znajdujących się w zasięgu wzroku, na co wpływa zasięg pocisku, wynoszący około 2,5 km. Pirat naprowadza się na odbitą od celu, kodowaną wiązkę lasera, a cel jest atakowany od góry, co zwiększa prawdopodobieństwo przebicia pancerza.
Nowoczesny pocisk z niewielką głowicą
Co istotne, Pirat nie porusza się przez cały czas w wiązce wskazującej cel – pocisk leci zaprogramowanym torem, wznosząc się na znaczną wysokość (nawet do 180 m). Pozwala to m.in. na ograniczenie możliwości działania różnego rodzaju aktywnych systemów antyrakietowych.
Jednocześnie atak od góry można uznać nie tylko za pożądaną opcję, ale za konieczność – Pirat w obecnej wersji ma dość słabą głowicę (107 mm średnicy, ok 3 kg wagi), zdolną do pokonania około 550 mm jednolitej stali (RHA) osłoniętej pancerzem reaktywnym.
Pirat – część większego systemu
Na obecnym etapie Pirat, który waży około 10 kg, jest wystrzeliwany z wyrzutni naramiennej, jednak jego twórcy pracują nad zintegrowanym stanowiskiem bojowym, gdzie na trójnogu będzie umieszczona zarówno sama wyrzutnia, jak i moduł do wykrywania, śledzenia i wskazywania celu.
Sam pocisk Pirat jest częścią większego systemu, w skład którego wchodzi m.in. opracowany przez Centrum Rozwojowo-Wdrożeniowym Telesystem uniwersalny oświetlacz laserowy LPC-1.
Został on opracowany zgodnie z dokumentem standaryzacyjnym NATO STANAG 3733, dzięki czemu wysyłana przez niego, kodowana wiązka lasera może wskazywać cele nie tylko dla Piratów, ale także dla precyzyjnych pocisków artyleryjskich czy naprowadzanych laserowo bomb i rakiet, przenoszonych przez samoloty z państw NATO.
Pirat – zagraniczni konkurenci
Choć Pirat wydaje się prawdopodobnym uczestnikiem programu Pustelnik, nie jest jedyną tego typu bronią produkowaną na świecie.
Do jego konkurentów – poza ukraińskim Korsarem – można zaliczyć m.in. pocisk Javelin, używany już przez polską Obronę Terytorialną. Zbliżone parametry oferują m.in. izraelski pocisk Spike SR, francuski MMP, turecki Karaok, indyjski MPATGM czy białoruski Szerszeń-L, choć ze względów politycznych udział tej ostatniej broni w polskim programie można z góry wykluczyć.
Na razie nie wiadomo, którzy producenci i z jakim sprzętem odpowiedzą na zaproszenie Agencji Uzbrojenia. Sytuacja wyjaśni się prawdopodobnie do 17 czerwca – to graniczny termin, podany przez Agencję dla podmiotów, zainteresowanych udziałem w konsultacjach.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski