Amerykańska baza Guam celem chińskiego cyberataku. Bez niej los Tajwanu jest zagrożony
W czasie, gdy powszechną uwagę przyciągały chińskie balony szpiegowskie, Pekin przeprowadził udany cyberatak na amerykańską bazę Guam na Pacyfiku. Wykryte dzięki specjalistom z Microsoftu złośliwe oprogramowanie jest czymś więcej niż tylko kolejną próbą infiltracji wojskowej infrastruktury. Stawką w tej grze może być bezpieczeństwo i przyszłość Tajwanu.
Chińskie oprogramowanie szpiegujące zostało odkryte przez ekspertów z Microsoftu i Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) w systemach telekomunikacyjnych na wyspie Guam i innych regionach USA. Zdaniem Amerykanów, odpowiada za to finansowana przez chińskie władze grupa Volt Typhoon.
Obecność chińskiego oprogramowania pozwala sądzić, że w razie ewentualnego konfliktu Chiny byłyby w stanie zakłócić komunikację pomiędzy Guam, Stanami Zjednoczonymi i Azją.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To scenariusz dla Ameryki skrajnie niebezpieczny. Równie groźny wydaje się on z perspektywy Tajwanu.
Zobacz także: Rozpoznasz te myśliwce i bombowce?
Amerykański zwrot na Pacyfik
Ogłoszony na początku poprzedniej dekady przez Baracka Obamę zwrot amerykańskiej uwagi i zasobów w kierunku Pacyfiku (tzw. Pacific Pivot) pozostaje aktualny. Choć rosyjska agresja na Ukrainę chwilowo skierowała uwagę świata na Europę, Stany Zjednoczone jako strategicznego rywala traktują nie Rosję, ale Chiny.
Potwierdzają to zarówno oficjalne dokumenty administracji Joe Bidena, m.in. "Indo-Pacific Economic Framework for Prosperity" (IPEF), jak i praktyczne działania.
Ich przykładem jest inicjatywa AUKUS - porozumienie ws. bezpieczeństwa pomiędzy Stanami Zjednoczonymi, Wielką Brytanią i Australią - czy ożywiona współpraca Quad Group (Quadrilateral Security Dialogue – Czterostronny Dialog Bezpieczeństwa), składającej się z Japonii, Indii, Australii i USA.
Na obszarze Indo-Pacyfiku szczególną rolę odgrywa także stosunkowo niewielka wyspa oddzielona od kontynentu zaledwie ok. 150 km cieśniną – Tajwan.
Tajwan – punkt zapalny przyszłego konfliktu
Tajwan stanowi odpowiednik zimnowojennego przesmyku Fulda, obszaru w Hesji, gdzie – według przewidywań – mia ł rozpocząć się sowiecki atak na zachód Europy. W przypadku Pacyfiku różne scenariusze ewentualnego konfliktu zakładają, że punktem zapalnym będzie właśnie Tajwan - terytorium Republiki Chińskiej uznawanej przez Pekin za zbuntowaną prowincję.
Jego znaczenie dla świata jest trudne do przecenienia ze względu na rozwiniętą produkcję półprzewodników – elementów, bez których nie istnieje współczesna elektronika.
W obliczu chińskiego zagrożenia Stany Zjednoczone ponownie zdecydowały się na dozbrojenie Tajwanu – na wyspę trafiają nowe F-16V, amunicja lotnicza, w realizacji jest kontrakt na czołgi Abrams czy pociski przeciwokrętowe Harpoon. Sam Tajwan także modernizuje swoją armię, budując m.in. nowe drony czy silnie uzbrojone, niewielkie korwety, by obronić wyspę przed chińską flotą inwazyjną.
W starciu z kontynentalnym kolosem samotna Republika Chińska jest jednak skazana na przegraną, a jej przetrwanie zależy od amerykańskiego wsparcia. To jest zależne od rozmieszczonych na Pacyfiku, amerykańskich baz wojskowych. Obok tych zlokalizowanych w Japonii czy Korei Południowej kluczową rolę odgrywa Guam.
Baza wojskowa Guam
Guam to miejsce o szczególnym znaczeniu. Choć amerykańskie bazy są rozsiane po całym Pacyfiku, Guam stanowi najdalej na zachód wysunięte terytorium USA (terytorium nieinkorporowane).
Wyspa jest zamieszkała przez ok. 170 tys. mieszkańców (mają amerykańskie obywatelstwo), ma powierzchnię 544 km kwadratowych i znajdują się na niej kluczowe dla USA instalacje wojskowe na Pacyfiku: port Apra i baza lotnicza Anderson.
Baza morska jest dostosowana do obsługi największych okrętów amerykańskiej floty z lotniskowcami atomowymi na czele. Stanowi także port macierzysty dla 15. Dywizjonu Okrętów Podwodnych, w skład którego wchodzi pięć atomowych, uderzeniowych jednostek typu Los Angeles.
Równie ważną rolę pełni baza lotnicza, dostosowana do obsługi bombowców strategicznych jak B-52. Co istotne, Guam znajduje się ok. 3 tys. km od kontynentu, co utrudnia konwencjonalny atak na wyspę. Realnym zagrożeniem są jednak dla niej pociski balistyczne, którymi dysponują zarówno Chiny, jak i Korea Północna, która regularnie grozi Waszyngtonowi atakiem na Guam.
Miliardy na obronę wyspy
Przed rokiem, dzięki zwiadowi satelitarnemu odkryto także na chińskich poligonach instalacje, które wskazują, że ataki ćwiczą także Chiny. Ich celem jest zarówno Tajwan, jak i Guam.
Z tego powodu Amerykanie inwestują znaczne środki w zabezpieczenia mające ochronić zarówno wyspę i jej mieszkańców oraz zlokalizowane na Guam instalacje wojskowe. Dowództwa Indo-Pacyfiku (INDOPACOM) chce tylko do 2027 roku wydać na ten cel 27 mld dolarów.
Na Guam trafiły już elementy opracowanej w Izraelu Żelaznej Kopuły – systemu przeciwlotniczego i przeciwrakietowego, uznawanego za najskuteczniejszy na świecie.
Bezpieczeństwo regionu będzie monitorować także budowany na Palau radar pozahoryzontalny, a do 2026 roku na Guam na powstać baza systemu AEGIS Ashore – tego samego, który zbudowano w polskim Redzikowie.
Zakłócenie komunikacji
W takim kontekście wykrycie chińskiego oprogramowania w krytycznej infrastrukturze na wyspie nabiera szczególnego znaczenia – może być czymś więcej niż tylko kolejną, próbą wykradzenia amerykańskich sekretów.
Wyłączenie, nawet tylko czasowe, Guam z udziału w ewentualnej wojnie może stanowić czynnik, który zaważy na przebiegu całego konfliktu. Prowadzone przez USA symulacje militarnej konfrontacji z Chinami wskazują, że – mimo poniesienia poważnych strat – amerykańska marynarka jest w stanie wygrać starcie o Pacyfik.
Zakłócenie przepływu informacji pomiędzy kluczowymi amerykańskimi instalacjami wojskowymi może jednak sprawić, że przebieg prawdziwego starcia będzie się różnił od tego, jaki udało się przewidzieć w czasie symulacji.
Można przypuszczać, że Chiny, które na rzucenie wyzwania Ameryce mają – m.in. z powodu demografii – coraz mniej czasu, nie zrezygnują z dalszych cyberataków, w działaniach asymetrycznych widząc swoją szansę na zniwelowanie amerykańskiej przewagi.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski