Zagłada rosyjskiego lotnictwa pokładowego. Ostatnie Su‑33 na patrolu
Obecność samolotów Su-33 nad Morzem Norweskim i Morzem Barentsa mówi więcej o kondycji rosyjskiej marynarki wojennej, niż Kreml chciałby zdradzać. Choć Rosjanie przedstawiają te misje jako pokaz siły, w rzeczywistości są one dowodem, że mocarstwowe ambicje Moskwy stają się coraz bardziej oderwane od rzeczywistości.
Wspólne misje samolotów Su-33, MiG-31 i strategicznych bombowców Tu-95MS są przez promoskiewskie media przedstawiane jako pokaz siły. Loty nad Morzem Norweskim czy Morzem Barentsa, przechwytywane przez samoloty NATO, dowodzą jednak czegoś przeciwnego - Rosja wykorzystuje lotnictwo pokładowe niezgodnie z jego przeznaczeniem.
Może to oznaczać, że rosyjscy decydenci przestali mieć złudzenia co do przyszłości jedynego rosyjskiego lotniskowca. Nawet jeśli Admirał Kuzniecow opuści kiedyś stocznię remontową, nie będzie dysponować zdolną do działania grupą lotniczą, bo rosyjskie lotnictwo pokładowe przestało istnieć.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czas na AI. Zapowiedź buntu maszyn czy nowa rewolucja przemysłowa? - Historie Jutra napędza PLAY #5
Su-33 - rosyjski myśliwiec morski
Samolot Su-33 to konstrukcja bazująca na myśliwcu Su-27, opracowana pod oznaczeniem Su-27K. W porównaniu z pierwowzorem ma zmodyfikowane silniki i podwozie, układ aerodynamiczny kaczka (z kanardami - dodatkowymi powierzchniami sterowymi z przodu kadłuba), a także powiększone i składane skrzydła.
Zobacz także: Czy to sprzęt NATO, czy rosyjski?
Zmiany te miały na celu dostosowanie samolotu do roli maszyny pokładowej, startującej i lądującej na lotniskowcu.
Prace nad Su-33/Su-27K prowadzone w latach 80. Były częścią większego, bardzo ambitnego programu, który zakładał rozbudowę sowieckiej marynarki wojennej i przekształcenie jej z sił działających w pobliżu własnych wybrzeży we flotę oceaniczną, zdolną do rzucenia wyzwania marynarce wojennej Stanów Zjednoczonych.
Rosyjskie marzenia o lotniskowcach
Z tego powodu w ZSRR pracowano nad całą rodziną samolotów pokładowych. Obok Su-33 był to MiG-29K, szkolny, dwuosobowy Su-25UTG czy samolot wczesnego ostrzegania Jak-44. Prowadzono także prace nad nową maszyną pionowego startu i lądowania - po doświadczeniach z nieudanym Jakiem-38 powstawał jego znacznie doskonalszy następca - Jak-141.
Jednocześnie finansowano budowę lotniskowców projektu 1143.5 - okrętów Admirał Kuzniecow i Wariag. Obok nich zaprojektowano, a w 1988 roku rozpoczęto budowę pierwszego lotniskowca projektu 1143.7.
Uljanowsk miał otrzymać napęd jądrowy, gabarytami tylko nieznacznie ustępował amerykańskim lotniskowcom typu Nimitz i razem z nimi reprezentował klasę lotniskowców CATOBAR, o największych możliwościach. Równolegle z budową Uljanowska rozpoczęto przygotowania do położenia stępki pod kolejny okręt tego typu.
Na potrzeby planowanego rozwoju lotnictwa pokładowego Rosjanie zbudowali także na Krymie unikalny w skali świata, lotniczy trenażer Nitka. W bazie lotniczej Saki powstała wielka instalacja w postaci fragmentu pokładu lotniskowca wbudowanego w naziemny pas startowy. Pokład został umieszczony na siłownikach, które mogły wprawiać go w ruch, symulując tym samym kołysanie pokładu okrętu.
Wszystkie te, bardzo ambitne, plany rozsypały się niczym domek z kart wraz z rozpadem ZSRR. Z planowanych lotniskowców Rosja ukończyła tylko Admirała Kuzniecowa. Nieukończony Wariag został sprzedany do Chin (gdzie został ukończony jako lotniskowiec Liaoning). Budowa superlotniskowca Uljanowsk - zaawansowana w około 40 proc. - została przerwana, a okręt zezłomowano.
Koniec mocarstwowych ambicji
Po mocarstwowych planach Kremla pozostał projekt samolotów MiG-29K - maszynami tego typu zainteresowały się Indie, które utworzyły z MiG-ów grupę lotniczą lotniskowców INS Vikramaditya (zbudowanego na bazie kupionego od Rosji krążownika lotniczego Admirał Gorszkow) i INS Vikrant.
Dumą rosyjskiej floty przez lata był także jedyny lotniskowiec Admirał Kuzniecow. Choć prezentował się okazale, warto podkreślić, że nie jest to udana jednostka. Jej możliwości - określane możliwą do osiągnięcia w ciągu doby liczbą startów i lądowań - są wielokrotnie mniejsze od amerykańskich lotniskowców. Na domiar złego startujące z Kuzniecowa samoloty były albo niedotankowane, albo niedozbrojone - brak katapulty wymuszał ograniczenie masy startujących maszyn.
Sam lotniskowiec - który w czasie rejsów kopcił niczym XIX-wieczny parowiec - po okresie niezbyt intensywnej eksploatacji, zakończonej misją na Bliskim Wschodzie, nadawał się tylko do remontu.
Gdy w 2017 w końcu trafił do stoczni remontowej, zaczęła trapić go plaga różnych problemów - na okręcie wybuchały pożary, a zdolny do obsługi tak wielkiej jednostki suchy dok został zniszczony przez niekompetencję obsługi. Jednocześnie Kreml - traktując sprawę prestiżowo - regularnie zapewniał, że Admirał Kuzniecow wraca do służby, choć data powrotu była nieustannie przesuwana. Pierwotnie miało to nastąpić w 2022 roku.
Zagłada rosyjskiego lotnictwa pokładowego
Przechwycenia Su-33 nad Morzem Barentsa dowodzą, że aktualne deklaracje Rosjan, zapewniających, że Admirał Kuzniecow niebawem powróci do służby, są mało wiarygodne. Wynika to z kilku powodów.
Pierwszym jest brak personelu. Podczas wieloletniego remontu okrętu jego załoga została rozproszona, a część marynarzy - po przeniesieniu do piechoty zmechanizowanej - wysłano do Ukrainy.
Drugim powodem jest fakt, że jedyny rosyjski lotniskowiec od siedmiu lat pozostaje w remoncie, a służący na nim piloci albo przeszli na emeryturę, albo nie mają gdzie trenować. Trenażer Nitka po rosyjskim ataku na Ukrainę znalazł się w zasięgu ukraińskich dronów. Nie wiadomo, w jakim jest stanie, jednak - nawet gdyby działał - od lat nie był używany do szkolenia.
Trzecim powodem jest degradacja grupy lotniczej Kuzniecowa. Gdyby lotniskowiec miał powrócić do służby, służący na nim piloci powinni - z powodu długiej przerwy - przechodzić intensywne szkolenie. Jak zauważa ukraiński serwis Defence Express, nic takiego się nie dzieje.
Rosyjscy piloci, zamiast odświeżać utracone umiejętności w zakresie startów i lądowań na lotniskowcu, służą w roli eskorty dla patroli Tu-95. Tracą przy tym coraz mniejsze resursy nielicznych samolotów pokładowych, jakie w ogóle pozostały w służbie - z 35 (według innych źródeł 48) wyprodukowanych egzemplarzy Su-33 obecnie do lotu nadaje się zaledwie 17.
Kreml bez możliwości projekcji siły
Oznacza to, że budowane przez długi czas znacznym nakładem środków rosyjskie lotnictwo pokładowe w praktyce przestało istnieć. Nawet jeśli - co wydaje się mało prawdopodobne - Admirał Kuzniecow faktycznie powróci do służby, nie będzie miał grupy lotniczej: będzie brakować zarówno samolotów, jak i pilotów.
Lotniskowce budują Indie oraz Chiny, do okrętów tej klasy (choć z ograniczeniem do maszyn pionowego startu) - po raz pierwszy od czasów II wojny światowej - powraca także Japonia, a zamiar budowy lotniskowca CVX deklaruje również Korea Południowa.
Rosja, która przez lata była jednym z nielicznych państw dysponujących klasycznym lotniskowcem, przestaje się w tej rywalizacji liczyć. Możliwość projekcji siły, jaką było wysłanie lotniskowca wraz z grupą lotniczą, aby wesprzeć chwiejącą się władzę Baszszara al-Asada w Syrii, jest obecnie dla Kremla tylko wspomnieniem.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski