Zagłada rosyjskiego lotnictwa pokładowego. Od lat nie lądowali na lotniskowcu

Rosyjskie lotnictwo pokładowe – choć formalnie wciąż istnieje – w praktyce uległo zagładzie. Jedyny lotniskowiec od lat jest remontowany, a wyjątkowy w skali świata poligon lotniczy NITKA znajduje się w bazie atakowanej przez Ukraińców. W rezultacie rosyjscy piloci morscy od dawna nie ćwiczyli istotnych umiejętności.

Samolot Su-33 lądujący na lotniskowcu Admirał Kuzniecow
Samolot Su-33 lądujący na lotniskowcu Admirał Kuzniecow
Źródło zdjęć: © Licencjodawca
Łukasz Michalik

28.07.2024 | aktual.: 28.07.2024 14:20

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jedyny rosyjski lotniskowiec – Admirał Kuzniecow – od lat nie wyszedł w morze. Rozpoczęty w poprzedniej dekadzie remont okazał się pasmem katastrof: remontowany okręt dwukrotnie płonął, a jedyny suchy dok, zdolny do przyjęcia tak dużej jednostki (Kuzniecow ma 306 metrów długości) został poważnie uszkodzony w wyniku wypadku.

Wszystko to spowodowało wieloletnie opóźnienia, a stan jedynego rosyjskiego lotniskowca był na tyle zły, że rozważano skreślenie jednostki ze stanu floty i jej złomowanie.

Zwyciężył jednak pogląd, że Admirał Kuzniecow – jako symbol rosyjskiej marynarki wojennej – musi zostać odbudowany i przywrócony do służby. Aktualny harmonogram zakłada, że okręt powróci do służby pod koniec 2024 r.

Nawet jeśli Admirał Kuzniecow opuści w końcu stocznię remontową, Rosjanie staną przed nowym, poważnym problemem: jego grupa lotnicza nie istnieje. Choć wciąż zachowali część samolotów morskich, w ciągu ostatnich lat doprowadzili do zagłady swoje – tworzone latami – lotnictwo pokładowe.

Rosyjskie lotnictwo pokładowe

Podstawą rosyjskiego lotnictwa pokładowego są dwa typy samolotów - Su-33 i MiG-29K/KUB. Mimo podobnego wyglądu maszyny te w istotny sposób różnią się do swoich odpowiedników bazujących na lądzie. Ze względu na specyfikę lądowania na lotniskowcu muszą mieć m.in. mocniejsze podwozie, a także wysuwany hak, którym lądujący samolot zaczepia o aerofiniszery – liny rozciągnięte w poprzek pokładu lotniczego.

Dzięki temu rozwiązaniu dobieg lądującej maszyny skraca się z kilkuset do kilkudziesięciu metrów. Choć lotniskowiec ułatwia pilotom lądowanie ustawiając się pod wiatr i rozpędzając do znacznej prędkości, w praktyce załoga i samolot muszą wytrzymać wyhamowanie z ponad 200 km/h w ciągu ok. 2 sekund. W przypadku samolotów pokładowych wymusza to zmiany konstrukcyjne.

Nie wiadomo, ile sprawnych samolotów morskich ma obecnie do dyspozycji rosyjskie lotnictwo. Na początku poprzedniego roku było to zaledwie 17 Su-33 i 22 MiG-29K/KUB (oraz nie więcej niż 10 szturmowych Su-25UTG).

Można przypuszczać, że liczby te maleją wraz z upływem czasu – nowe samoloty pokładowe nie są budowane, a eksploatacja sprawia, że liczba sprawnych maszyn może być tylko mniejsza.

Brak zaplecza szkoleniowego

Problemem jest także personel, bo rosyjscy piloci od siedmiu lat nie lądowali na lotniskowcu. Jeszcze w czasach ZSRR na Krymie, w bazie lotniczej Saki w 1982 r. uruchomiono specjalny poligon lotniczy NITKA. Jego elementem była ogromna, wbudowana w płytę lotniska platforma umieszczona na siłownikach.

Dzięki nim naziemny pas startowy mógł się poruszać, symulując w kontrolowanych warunkach ruchy pokładu lotniskowca wywołane falami. Na lądzie zbudowano także rampę startową będącą odpowiednikiem dziobowego fragmentu pokładu lotniczego. Dzięki temu radzieccy, a potem rosyjscy piloci, mogli na lądzie trenować starty i lądowania z lotniskowca.

Możliwość ta skończyła się wraz z rosyjskim atakiem na Ukrainę. Baza lotnicza Saki stała się celem ukraińskich ataków, a poligon NITKA – nawet, jeśli jego mechanizmy pozostały sprawne – nie nadaje się do bezpiecznego wykorzystania.

W rezultacie rosyjscy piloci morscy od 2021 r. (ostatnie oficjalne informacje o treningach pochodzą z tamtego czasu) nie mieli możliwości, aby podtrzymać nawyki i umiejętności związane z działaniami z pokładu lotniskowca.

Być może desperacką próbą odtworzenia dawnych zdolności jest ogłoszony niedawno pomysł, aby powrócić do projektu z lat 80. i zbudować w Rosji nowy samolot pionowego/skróconego startu i lądowania bazujący na projekcie Jaka-141.

MiG-29K na pokładzie lotniskowca
MiG-29K na pokładzie lotniskowca© Mil.ru

Rosja nie rezygnuje z lotniskowca

Jeszcze w 2019 r. Rosjanie poinformowali o szkoleniu dla 100. Pokładowego Pułku Lotnictwa Myśliwskiego, w którym zgrupowano samoloty MiG-29K/KUB. Już wówczas uwagę analityków zwrócił fakt, że rosyjskie komunikaty skupiają się na trenowaniu działań w warunkach arktycznych, ale całkowicie pomijają kwestię lotniskowca.

Los lotnictwa pokładowego stacjonującego daleko na północy w bazie Siewieromorsk-3 szybko się wyjaśnił. Zarówno 100., jak i 279. Pokładowy Pułk Lotnictwa Myśliwskiego (z samolotami Su-33) zaczęły pełnić we Flocie Północnej rolę jednostek bazowania lądowego, przeznaczonych do osłony północnego szlaku handlowego. W praktyce – choć korzystają z morskich wersji samolotów – przestały liczyć się jako lotnictwo pokładowe.

Mimo tego – według źródeł ukraińskich – Rosjanie przygotowują się do przywrócenia do służby Admirała Kuzniecowa. Oznacza to poważne wyzwanie, bo do działania tak dużego okrętu konieczna jest przeszkolona załoga, licząca co najmniej 1,5 tys. marynarzy. Rosjanie będą musieli ją zebrać, odtworzyć i przeszkolić, co – w połączeniu z koniecznością odtworzenia lotnictwa pokładowego – zajmie im kolejne lata.

Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wyłączono komentarze

Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli. Dlatego, w poczuciu odpowiedzialności za ochronę przed dezinformacją, zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.

Redakcja Wirtualnej Polski
Zobacz także