Ukraińska broń dalekiego zasięgu. W Rosji nie będzie już bezpiecznych miejsc

Ograniczenia narzucane przez Zachód, a także brak własnych zdolności uniemożliwiały Ukrainie skuteczne rażenie celów położonych w głębi Rosji. Ukraińcy zapowiadają, że już niebawem może się to zmienić, a wojna zostanie przeniesiona na teren wroga.

Wystrzelenie pocisków balistycznych, zdjęcie ilustracyjne
Wystrzelenie pocisków balistycznych, zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © East News
Łukasz Michalik

Z jakiego dystansu Ukraina może atakować rosyjskie cele? Pomijając zdolności ukraińskiego lotnictwa, które szybko zostało albo zniszczone, albo zmuszone do ograniczenia działań, w początkowym okresie wojny było to około 120 km.

Na taką odległość mogły lecieć pociski balistyczne starego systemu 9K79 Toczka. Podobny zasięg oferowała także nowa, ukraińska broń - kierowane, 300-mm pociski rakietowe systemu Wilcha. Zarówno nieliczne toczki, jak i pociski Wilcha zostały jednak szybko wyczerpane. Poza wczesnym okresem wojny ich użycie - choć nadal się zdarza - jest bardzo rzadkie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Czy warto kupić statyw Ulanzi Fotopro F38 Quick Relase Video Travel Tripod 3318?

Granicą skutecznego rażenia wroga stało się ok. 40 km. Na taki dystans mogła wóczas strzelać dostarczona Ukrainie, zachodnia artyleria kalibru 155 mm, jak polskie armatohaubice Krab, niemieckie PzH 2000 czy francuskie CAESAR (nieliczne pociski Vulcano 155 zwiększają zasięg strzału nawet do 80 km).

W sytuacji, gdy Rosjanie dysponowali wyrzutniami Smiercz/Tornado-S (co najmniej 90 km), Toczka-U (120 km), 9K720 Iskander (ponad 300 km), a także całym arsenałem morskich i lotniczych pocisków manewrujących, stawiało to armię Ukrainy w bardzo niekorzystnej sytuacji. Rosjanie mogli razić nie tylko cele na linii frontu i jego bezpośrednim zapleczu, ale także dowolne miejsca na terenie całej Ukrainy.

Rosyjski zestaw 9M79 Toczka
Rosyjski zestaw 9M79 Toczka © Mil.ru

Dalekie uderzenie - zatopienie "Moskwy"

Asem w rękawie Kijowa okazał się opracowany tuż przed wojną system przeciwokrętowy R-360 Neptun. Oferuje on zasięg rzędu 280 km i to właśnie neptunowi ukraińska propaganda przypisuje zatopienie rosyjskiego krążownika "Moskwa" (z czym nie zgadza się część ekspertów, wskazując na możliwość użycia zachodniej broni).

"Moskwa" została zatopiona około 100 km od ukraińskiego brzegu, a wyrzutnie R-360 - choć bardzo nieliczne - stały się straszakiem, zmuszającym rosyjskie okręty do utrzymywania dystansu od wybrzeża.

Lądowa wyrzutnia ukraińskich pocisków przeciwokrętowych RK-360 Neptun.
Lądowa wyrzutnia ukraińskich pocisków przeciwokrętowych RK-360 Neptun.© Wikimedia Commons | Mikhail Palinchak

Ukraina rozpoczęła także prace nad dostosowaniem neptunów do atakowania celów lądowych. Choć informuje o takiej możliwości od 2023 roku, liczba ujawnionych ataków z użyciem tej broni jest niewielka. R-360 Neptun został prawdopodobnie użyty do ataku na rosyjskie systemy przeciwlotnicze na Krymie we wrześniu 2024 rok.

HIMARS i GMLRS, czyli granica 80 km

Istotną zmianą okazało się dostarczenie Ukrainie w połowie 2022 roku wyrzutni HIMARS. Dzięki niespodziewanym uderzeniom z wykorzystaniem pocisków GMLRS o zasięgu około 80 km Ukraińcy skutecznie porazili rosyjską logistykę, bardzo silnie uzależnioną od dostępu do linii kolejowych.

Wyrzutnia HIMARS w akcji w Ukrainie
Wyrzutnia HIMARS w akcji w Ukrainie© Getty Images | 2023 Global Images Ukraine

Atakami na przyfrontowe magazyny zmuszono Rosjan do wycofania zaplecza logistycznego poza zasięg GMLRS-ów - oznaczało to odsunięcie od linii walk zapasów broni, amunicji czy paliwa.

Rosjanie dość szybko odbudowali swoje łańcuchy zaopatrzenia, ale - ze względu na większe dystanse - stały się one mniej wydajne, a dostarczanie na front wszystkiego, co niezbędne, zaczęło generować wyższe koszty.

Broń eksportowa o zasięgu do 300 km

Następnym przełomem okazało się udostępnienie Ukrainie zachodniej broni o jeszcze większym zasięgu. Pociski balistyczne ATACMS, a także manewrujące Storm Shadow/SCALP-EG oferują - w wersjach eksportowych, podlegających ograniczeniom porozumienia MTCR (Missile Technology Control Regime) - zasięg ok. 300 km, co oznacza, że większość istotnych celów w Rosji jest dla nich nieosiągalna.

ATACMS
ATACMS© Licencjodawca

Dzięki tej właśnie broni Ukraina wykonała szereg efektownych i skutecznych ataków, niszcząc budynek sztabu Floty Czarnomorskiej, most krymski czy rosyjskie systemy przeciwlotnicze. Liczba dostarczonych pocisków jest jednak zbyt mała, aby w istotny sposób wpłynąć na przebieg walk. Ataki z ich wykorzystaniem pozwalają na zniszczenie pojedynczych, ważnych celów i mają duże znaczenie propagandowe, są jednak bardzo nieliczne.

Co więcej, broń ta przez długie miesiące nie mogła być wykorzystywana przez Ukrainę z pełną swobodą - do jesieni 2024 roku obowiązywał zakaz ataków na cele położone w granicach Rosji.

Bezzałogowce jako broń dalekiego zasięgu

Substytutem pocisków manewrujących stały się dla Ukrainy różnego rodzaju bezzałogowce, jak AN-196 Liuty, UJ-26 Bóbr czy hybrydowe konstrukcje, jak pociski Piekło czy Palanycia.

Jeden z ukraińskich dronów z napędem odrzutowym
Jeden z ukraińskich dronów z napędem odrzutowym© Mil.in.ua

Broń ta ma duże znaczenie propagandowe - pozwala na atakowanie celów położonych w głębi terytorium przeciwnika, w tym także w samej Moskwie. Użycie przez Ukrainę takich i innych dronów zmusiło także Rosję do wycofania na odległe lotniska swoich bombowców strategicznych.

Bezzałogowce - w przeciwieństwie do pocisków balistycznych czy manewrujących - oferują jednak stosunkowo małą siłę rażenia. Pociski manewrujące, jak choćby Storm Shadow, mają starannie opracowane głowice bojowe, zdolne do wnikania do wnętrz budynków czy schronów i eksplodowania w ich wnętrzu, gdzie efekt wybuchu, potęgowany zamkniętą przestrzenią jest szczególnie dewastujący.

Wystrzeliwanie pocisku Storm Shadow/SCALP-EG z ukraińskiego Su-24
Wystrzeliwanie pocisku Storm Shadow/SCALP-EG z ukraińskiego Su-24© X, @front_ukrainian

Tymczasem większość dronów przenosi niewielkie głowice bojowe. Nawet te, które przenoszą znaczny ładunek, są stosunkowo mało skuteczne. Wynika to z faktu, że w przypadku ataku dronowego eksplozja następuje zazwyczaj na zewnątrz budynku, powodując zniszczenie fasady, ale bez naruszenia elementów konstrukcyjnych. Jeśli dron nie trafi szczególnie wrażliwego celu - jak choćby magazyn amunicji czy zbiornik paliwa - szkody wyrządzane w ten sposób są stosunkowo niewielkie i łatwe do usunięcia.

Pociski manewrujące dla Ukrainy

Dlatego Ukraina od dawna apeluje o przekazanie jej broni, łączącej duży zasięg ze skutecznością, jak np. pociski manewrujące Tomahawk. Apele te spotykały się do tej pory z odmową, jednak Kijów nie zasypia gruszek w popiele i nie ogranicza się do próśb o pomoc.

Trzy lata wojny dały Ukrainie czas, aby dopracować m.in. system Wilcha, który oferuje już zasięg rzędu 300 km. Ukraińcy pracują także nad pociskiem balistycznym Sapsan, a pomoc w budowie broni dalekiego zasięgu oficjalnie zadeklarowała pod koniec 2024 roku Szwecja.

Pocisk FP-5 o zasięgu 3 tys. km

W tym kontekście warty zauważenia jest pocisk FP-5, pokazany przez firmę Milanion Group podczas targów broni w Abu Zabi. Pocisk jest bardzo prosty w budowie - ma silnik pulsacyjny, waży aż sześć ton i ma przenosić 1000-kg głowicę na odległość do 3 tys. km. Milanion Group deklaruje, że już teraz jest w stanie produkować 50 takich pocisków miesięcznie

Prezentacja tej broni wydaje się szczególnie ciekawa właśnie w kontekście Ukrainy. Milanion Group to przedsiębiorstwo ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, dostarczające Ukrainie m.in. lądowe bezzałogowce Agema czy samobieżne moździerze Alacran. Pokaz pocisku FP-5 pozwala na przypuszczenie, że - być może - to właśnie on jest bronią dalekiego zasięgu, której użycie w bliskiej przyszłości zapowiadają Ukraińcy.

Model pocisku FP-5
Model pocisku FP-5© Milanion Group

Niezależnie od tego, co okaże się nową, ukraińską, dalekosiężną bronią, jej wprowadzenie do służby może oznaczać istotną zmianę w wojennym balansie sił. Już teraz - dysponując bardzo ograniczonymi środkami - Ukraina jest w stanie skutecznie zakłócać pracę rosyjskiego przemysłu petrochemicznego.

Jeśli Kijów faktycznie zdobędzie możliwość atakowania odległych celów znacznie potężniejszą bronią, uzyska trudny do przecenienia atut. Będzie w stanie nie tylko atakować ważne cele w głębi Rosji, ale samą groźbą takich ataków może zmusić Rosję do większego rozproszenia obrony powietrznej i rozmieszczenia cennych wyrzutni przy ważnych obiektach na terenie całego, ogromnego kraju.

Tymczasem Ukraina oczekuje na kolejne dostawy zachodnich samolotów, szkoli pilotów i stara się odbudowywać zdolności własnego lotnictwa. Dlatego - wraz wprowadzeniem przez Kijów do służby nowej broni dalekiego zasięgu - może się okazać, że skuteczna obrona przez Rosję zarówno infrastruktury, jak i wojsk na linii frontu to wyzwanie, przekraczające możliwości rosyjskiej obrony przeciwlotniczej.

Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie