Pocisk manewrujący Tomahawk. Potężna broń dla wybranych
Australijska marynarka wojenna poinformowała o pierwszym wystrzeleniu pocisku manewrującego RGM-109 Tomahawk TLAM. Australia jest trzecim krajem na świecie, w którego arsenale znalazła się ta broń. Przed dekadą pociski Tomahawk próbowała pozyskać także Polska. Jakie możliwości oferują?
Przez długi czas jedynym użytkownikiem pocisków Tomahawk były siły zbrojne Stanów Zjednoczonych oraz brytyjska marynarka wojenna - pod koniec XX wieku Waszyngton wyraził zgodę, aby bliski sojusznik uzbroił w Tomahawki swoje atomowe okręty podwodne typu Astute.
Do nielicznego grona użytkowników tej broni dołączyła właśnie Australia. 10 grudnia 2024 roku australijska marynarka wojenna ogłosiła pierwsze wystrzelenie Tomahawka – pocisk wystartował z wyrzutni niszczyciela rakietowego typu Hobart HMAS Brisbane (DDG 41) i trafił w cel wielkości kontenera, umieszczony na amerykańskim poligonie rakietowym
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sztuka podróżowania - DS4
Australijski komunikat to coś więcej, niż tylko kolejna informacja o udanym teście jednej z wielu broni. Wraz z pociskami RGM-109 Tomahawk Australia – tworząca wraz z Wielką Brytanią i Stanami Zjednoczonymi globalny sojusz AUKUS - zyskała wyjątkowe możliwości.
Zobacz także: Rozpoznasz te myśliwce i bombowce?
Dzięki nowym pociskom jej marynarka wojenna może teraz razić z bardzo dużą precyzją cele odległe o 1,5-2 tys. km (dokładny zasięg aktualnej wersji pocisku nie jest jawny).
Tomahawk – superbroń schyłku zimnej wojny
Pocisk Tomahawk to wyjątkowa broń. Choć nie był pierwszym pociskiem manewrującym, jako pierwszy zaoferował połączenie dużego zasięgu z bardzo dużą celnością. Było to tym bardziej imponujące, że pocisk był projektowany w latach 70. jako substytut rakiet balistycznych, których celność w tamtym czasie była liczona – w najlepszym razie – w setkach metrów.
Ponieważ traktat rozbrojeniowy SALT ograniczał liczbę balistycznych nośników głowic jądrowych, Pentagon wpadł na pomysł, aby obejść te ograniczenia. Rozwiązaniem miała być broń o innej charakterystyce, nieobjęta postanowieniami traktatu, a zarazem zdolna dostarczyć głowicę jądrową na bardzo dużą odległość – czyli pocisk manewrujący dużego zasięgu.
Wprowadzony do służby w 1983 r. Tomahawk okazał się bronią uniwersalną. W latach 80. powstała cała rodzina tych pocisków – z głowicami jądrowymi (TLAM-N), konwencjonalnymi (TLAM-C) i kasetowymi (TLAM-D), wystrzeliwanych z lądu (BGM-109), wody (RGM-109), spod wody (UGM-109) i powietrza (AGM-109, wariant ten nie wszedł do służby).
Pocisk, który "widzi" okolicę
Wyróżniał je nie tylko zasięg – wówczas wynoszący setki kilometrów – ale także zdolność do lotu z uwzględnieniem rzeźby terenu. System nawigacyjny pocisku był na tyle precyzyjny, że Tomahawk mógł lecieć na wysokości zaledwie kilkudziesięciu metrów, co utrudniało jego wykrycie i zniszczenie.
Było to możliwe, bo obok nawigacji inercyjnej (zliczeniowej) i satelitarnej, Tomahawk korzystał z nawigacji TERCOM i – od wariantu Block II – DSMAC. W przypadku nawigacji TERCOM pocisk ustala swoją pozycję, skanując wysokość terenu, nad którym przelatuje, i porównując uzyskane wyniki z własną mapą.
Nawigacja DSMAC udoskonaliła to rozwiązanie, do skanowania wysokości dołączając rozpoznawanie obrazów – pocisk porównuje obraz widziany przez własną kamerę z obrazami uzyskanymi za pomocą rozpoznania satelitarnego.
W rezultacie Tomahawki mogły precyzyjnie nawigować, lecąc tak nisko, że – mimo braku cech stealth – były bardzo trudne do zniszczenia, a ich celność w końcowej fazie dodatkowo poprawiało wykorzystanie nawigacji satelitarnej albo własnego, aktywnego radaru (w przeciwokrętowej wersji TASM).
Renesans Tomahawków
Koniec zimnej wojny i międzynarodowe odprężenie przyniosły redukcję arsenału Tomahawków. Liczna rodzina pocisków została z czasem ograniczona wyłącznie do wersji morskiej, wystrzeliwanej z pokładów okrętów na- i podwodnych, uzbrojonej w głowicę konwencjonalną – w służbie pozostały pociski RGM/UGM-109 TLAM.
Jak się okazało, był to błąd – obecnie Pentagon wraca do lądowej wersji Tomahawka, testując m.in. lądową wyrzutnię Typhon czy przeznaczony dla Korpusu Piechoty Morskiej bezzałogowy system ROGUE Fires, który w wersji NMESIS ma wystrzeliwać tomahawki. Co więcej, pocisk – choć konstrukcyjnie ma niemal pół wieku – jest nadal rozwijany.
Aktualny wariant Tomahawka - Block V - ma m.in. zwiększony zasięg, głowicę o większej przebijalności i udoskonalony układ naprowadzania z czujnikami podczerwieni czy pasywnymi sensorami emisji elektromagnetycznych. Prowadzone są także prace nad rozwinięciem cech stealth pocisku i jego nowym napędem.
Waszyngton coraz przychylniej spogląda także na prośby sojuszników, chcących dysponować tak potężną bronią. Przed laty zablokowano nawet jej eksport do Izraela, ale obecnie – poza krajami AUKUS – starania o Tomahawki zakończyły się sukcesem w przypadku Japonii i Holandii.
Pociski tego typu mają zostać sprzedane w przyszłości również Kanadzie, która chce uzbroić w Tomahawki swoje 15 niszczycieli rakietowych typu River. Ich budowa ma ruszyć w 2025 roku.
Pociski manewrujące dla Polski
W 2015 roku wstępne starania o pozyskanie Tomahawków prowadziła również Polska. 24 pociski – których dostawę planowano wówczas na 2022 rok - miały stanowić uzbrojenie polskich okrętów podwodnych, pozyskanych w ramach programu Orka.
Starania te nie doczekały się finalizacji. Mimo upływu czasu program Orka wciąż nie jest realizowany, a poza jednym, starym Orłem Polska nadal nie dysponuje okrętami podwodnymi.
Upływ czasu przyniósł zarazem zmianę sytuacji międzynarodowej i potencjalnego konkurenta, który w przyszłości może ograniczyć zainteresowanie Tomahawkiem.
Polska jest jednym z inicjatorów europejskiego porozumienia ELSA (European Long Strike Approach), wspólnie z Francją, Niemcami i Włochami. Państwa te podpisały 11 lipca 2024 roku list intencyjny (Letter of Intent, LOI), zakładający wspólne prace nad zdolnościami do precyzyjnych ataków dalekiego zasięgu.
Inicjatywa ELSA rośnie w siłę – dołączyły do niej także Wielka Brytania i Szwecja. Pojawiają się także propozycje konkretnych rozwiązań, jak m.in. opracowany przez grupę MBDA pocisk NCM/LCM czy lotniczy FMAN/FMC, dzięki którym Europa może zyskać samodzielnie, niezależnie od sojusznika zza Atlantyku zdolności do precyzyjnego atakowania celów na dużych dystansach.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski