To najlepiej strzeżone miasto na świecie. Dron Huti się przedarł

Jemeńscy rebelianci Huti zaatakowali niedaleko ambasady USA w mieście Tel Awiw. Jak udało im się przemknąć przez najlepiej chronione miasto na świecie?

Skrzydło drona Yafa, który zaatakował w Tel Awiwie.
Skrzydło drona Yafa, który zaatakował w Tel Awiwie.
Źródło zdjęć: © Telegram | Yediotnews
Przemysław Juraszek

Izrael jest od dawna ostrzeliwany przez bojowników Hamasu ze Strefy Gazy czy Hezbollah operujący z terytorium Libanu. Poskutkowało to powstaniem najbardziej zaawansowanego systemu przeciwlotniczego i antryrakietowego na świecie.

Jest on wielowarstwowy i bardzo trudny do pokonania, ale można się przez niego przedrzeć, co udowodnili rebelianci Huti z Jemenu, którzy przyznali się do ataku w nocy z 18 na 19 lipca 2024 r. Atak z wykorzystaniem nowego drona Yafa ma być gestem solidarności i wsparcia wobec Palestyńczyków ze Strefy Gazy i Zachodniego Brzegu Jordanu. Ponadto w deklaracji Huti zapowiedziano więcej ataków.

Warto też zaznaczyć, że celem drona najprawdopodobniej była pobliska amerykańska ambasada, ale ze względu na precyzję komercyjnych modułów nawigacji maszyna chybiła.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Dron Yafa — dron typu stealth

Warto zaznaczyć, że nie jest to pierwszy atak Huti na Izrael, ponieważ te są prowadzone z różną intensywnością od listopada 2023 r. Jednakże najnowszy atak wygląda na pierwszy, który się udał i spowodował śmierć przynajmniej jednej osoby i rany u dziewięciu kolejnych.

Huti, podobnie jak ma to miejsce z Hezbollahem, mieli bardzo dużo czasu na rozbudowę swojego arsenału. Jemen od 2015 r. był pogrążony w wojnie domowej i dopiero od 2022 r. trwało tam kruche zawieszenie broni. Spokój Huti w dozbrajaniu się w irański sprzęt zaburzyła dopiero seria ataków na okręty cywilne, co spotkało się m.in. z serią bombardowań odwetowych w wykonaniu US Navy i Royal Air Force.

W przypadku dronów zdolnych przelecieć dystans ok. 2 tys. km jemeńscy Huti nie mieli wiele. Wcześniejsze ataki były wykonywane za pomocą dronów Samad-3, najprawdopodobniej z dodatkowymi zbiornikami paliwa dla silnika spalinowego. Są to konstrukcje o rozpiętości skrzydeł 4,5 m i długości ok., 3 m zdolne przenosić do 40 kg ładunku. Zdjęcia szczątków drona z ataku w Tel Awiwie pokazują, że jest to konstrukcja z prostymi skrzydłami, więc należy wykluczyć tu znane z Ukrainy Shahedy 136.

Możliwe więc, że nowy dron Yafa to pewna ewolucja drona Samad-3 pod kątem dodania do niego cech stealth lub jakaś wariacja "kamikadze" nowego irańskiego bezzałogowca Shahed-149, będącego niejako klonem amerykańskiego MQ-9A Reaper.

Oto jak dron Huti mógł uniknąć zestrzelenia

W przypadku wolnych dronów, jak i pocisków manewrujących, najlepszą metodą uniknięcia wykrycia przez radary obrony przeciwlotniczej jest lot na możliwie jak najniższym pułapie z wykorzystaniem naturalnych zagłębień terenu w postaci np. koryt rzecznych czy dolin. W przypadku większości dronów z nawigacją inercyjną bądź satelitarną można zaprogramować lot po wcześniej wytyczonej ścieżce.

Dzieje się tak, ponieważ radary systemów przeciwlotniczych mają ograniczony horyzontem radiolokacyjnym zasięg wykrywania nisko lecących obiektów do ok. 40 km lub mniej jeśli cel ma obniżoną sygnaturę radiolokacyjną. To oznacza, że aby stworzyć szczelną obronę przeciwlotniczą, potrzeba byłoby, co 40 km bądź mniej, rozstawiać baterię systemu przeciwlotniczego.

Takich możliwości nie ma nawet Izrael, co tworzy luki. Jedynym skutecznym sposobem wykrywania takich nisko lecących celów jest tylko wyniesienie radaru na dużą wysokość. Można tego dokonać na dwa sposoby, z których pierwszym jest samolot typu AWACS (Izrael ma tylko cztery sztuki), a drugim wykorzystanie aerostatów bądź dużych dronów, takich jak IAI Heron. Jednakże taka całodobowa obserwacja jest też bardzo droga i nie zawsze dostępna.

Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski

militariaizraeldrony
Wybrane dla Ciebie
Wyłączono komentarze

Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli. Dlatego, w poczuciu odpowiedzialności za ochronę przed dezinformacją, zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.

Redakcja Wirtualnej Polski