Sojusznicy Hamasu z Jemenu atakują Izrael. Oto czym dysponują Huti
Do atakowania Izraela włączają się kolejni sojusznicy Hamasu wspierani przez Iran. Niektórych dzieli od Izraela blisko 2 tys. km, ale jak pokazują Huti działający z Jemenu, nie jest to problemem. Przedstawiamy, czym dysponują.
03.11.2023 | aktual.: 03.11.2023 14:07
Jemeńscy rebelianci Huti, podobnie jak uczynił to libański Hezbollah, na znak solidarności z Hamasem przeprowadzili na Izrael atak za pomocą dronów, pocisków manewrujących i pocisków balistycznych.
Warto zaznaczyć, że rebelianci Huti podobnie jak Hezbollah mają duże możliwości atakowania bronią dalekiego zasięgu. Są one w sporej mierze pokłosiem tego, że Iran od dekad popiera szyicką część społeczeństwa Jemenu, a także wynikiem przejęcia przez rebeliantów Huti sporych zapasów sprzętu wojskowego podczas rebelii rozpoczętej w 2015 r.
Następnie zdobyczny i później dostarczany przez Iran lub budowany lokalnie przy jego pomocy sprzęt w postaci m.in. pocisków balistycznych, manewrujących bądź dronów był wykorzystywany do walki z siłami interwencyjnymi dowodzonymi przez Arabię Saudyjską. Warto tutaj wspomnieć np. o kilkukrotnych atakach Huti na infrastrukturę naftową Arabii Saudyjskiej.
Aktualnie od 2022 r. w Jemenie trwa kruche zawieszenie broni, ale to nie oznacza braku zbrojeń obydwu stron. Z tego względu Jemen jest drugim sojusznikiem Hamasu, który może bez przeszkód prowadzić budowę broni dalekiego zasięgu następnie wykorzystywanej do ataku na Izrael.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jemeńscy rebelianci Huti — tym zaatakowali Izrael
Warto zaznaczyć, że ze względu na znaczną odległość wynoszącą blisko 2 tys. km tylko stosunkowo niewielki procent arsenału rebeliantów Huti jest w stanie zagrozić Izraelowi. Z drugiej strony jest to idealna lokalizacja do wykonywania ataków rakietowych bez ryzyka izraelskiego odwetu, ponieważ wystrzelone pociski i drony muszą przelecieć nad Arabią Saudyjską i Jordanią. Te państwa nie byłyby tolerancyjne dla izraelskiego lotnictwa w przypadku prób ataku odwetowego.
Opublikowane nagrania wskazują, że w stronę Izraela z Jemenu zostały odpalone pociski balistyczne, drony i pociski manewrujące. Pociski balistyczne wyglądają na sztuki z rodziny Qiam-2 lub Borkan-3 o zasięgu ponad 1 tys. km, co jest trochę zbyt małą wartością. Jednakże pojawił się doniesienia o zastosowaniu przez Huti mniejszych głowic o masie 100 kg kosztem zastosowania boosterów rakietowych w celu zwiększenia zasięgu do ponad 1,7 tys. km.
Z czasem w grę mogą też wchodzić wersje rozwojowe widzianych w Jemenie pocisków Qadr (Ghadr) o zasięgu około 2 tys. km tam znane jako Toufan bądź innych irańskich konstrukcji, takich jak Khorramshahr-1. Pociski tego typu mają już głowice bojowe o masie nawet ponad 500 kg. Możliwe, że Huti chcą przeciążyć system obrony antybalistycznej Arrow-3 prostszymi pociskami, zanim wykorzystają swoje najlepsze rozwiązania.
Drugim środkiem ataku były również irańskie pociski manewrujące Paveh znane w Jemenie jako Quds-3 o zasięgu 1650 km. Są to irańskie pociski manewrujące bazujące na radzieckich Ch-55 lecące nisko nad ziemią, przenoszące około 400-kilogramową głowicę bojową. Jeden z takich pocisków został zestrzelony przez pilota izraelskiego F-35I Adir.
Z kolei trzecim środkiem rażenia rebeliantów Huti były drony "kamikadze" Samad-3 o zasięgu przekraczającym około 1,5 tys. km. Są to drony o rozpiętości skrzydeł 4,5 m i długości około 3 m zdolne do przenoszenia nawet do 40 kg ładunku.
W przypadku tego ataku najpewniej ładunek wybuchowy był mniejszy niż zwykle i część udźwigu została wykorzystana do zabrania większej ilości paliwa. Warto zaznaczyć, że Huti mają też na stanie dobrze znane z Ukrainy drony Shahed-136 o większym zasięgu, ale na razie nie są one jeszcze wykorzystywane.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski