Ataki Huti na Morzu Czerwonym. Tak kontratakują Amerykanie i ich sojusznicy

Na Morzu Czerwonym nie ustają ataki wspieranych przez Iran jemeńskich rebeliantów Huti na zarówno wojskowe, jak i cywilne okręty. Amerykanie przeprowadzili wraz z sojusznikami kolejną serię ataków na infrastrukturę wojskową Huti. Przedstawiamy, czego użyli.

F/A-18E/F Super Hornet startujący z lotniskowca USS Dwight D. Eisenhower.
F/A-18E/F Super Hornet startujący z lotniskowca USS Dwight D. Eisenhower.
Źródło zdjęć: © X (dawniej Twitter) | U.S. Central Command
Przemysław Juraszek

Rebelianci Huti od grudnia 2023 r. przeprowadzają ataki na okręty na Morzu Czerwonym za pomocą dronów, pocisków przeciwokrętowych, a nawet pocisków balistycznych. Zdołali nawet przeprowadzić zmasowany atak oraz wyeliminować drugiego drona MQ-9A Reaper.

Jak podaje Centralne Dowództwo Sił Morskich USA, wywołało to reakcję amerykańskiego i brytyjskiego lotnictwa, które z pomocą Australii, Bahrajnu, Kanady, Danii, Holandii i Nowej Zelandii, dokonało 24 lutego 2024 r. ataku na cele w Jemenie.

Zaatakowane zostały podziemne obiekty produkcyjne i magazyny pocisków balistycznych oraz dronów, systemy obrony przeciwlotniczej, radary i helikopter. Celem tych działań jest osłabienie zdolności Huti do atakowania okrętów na Morzu Czerwonym. Jednocześnie prowadzona jest blokada morska Jemenu, mająca na celu przechwytywanie transportów irańskiej broni, często ukrywanych nawet w kutrach rybackich.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Tego sprzętu użyli Amerykanie i Brytyjczycy

Amerykanie wykorzystali do ataku samoloty F/A-18E/F Super Hornet, stacjonujące na pokładzie lotniskowca USS Dwight D. Eisenhower (CVN 69), natomiast Brytyjczycy użyli Eurofighter Typhoon, operujących najpewniej z Bahrajnu.

Wprowadzony do służby w amerykańskiej marynarce wojennej na początku XXI wieku jako następca F-14 Tomcat, F/A-18E/F Super Hornet stanowi głęboką modernizację starszych F/A-18 Hornet. Nowy wariant charakteryzuje się m.in. nowoczesną awioniką i zwiększonym o 17 proc. zasięgiem, pomimo zwiększenia pojemności zbiorników paliwa o 40 proc., jak podaje dziennikarz Wirtualnej Polski Łukasz Michalik.

Była to jednak dla Amerykanów najlepsza decyzja, ponieważ samoloty przystosowane do operowania z lotniskowców wymagają specyficznej konstrukcji i bardzo trudno jest dostosować gotową konstrukcję lądową do tego środowiska.

Kluczowe aspekty w konstrukcji morskich samolotów to bardzo wytrzymałe podwozie, zdolne do amortyzowania twardego lądowania na lotniskowcu, odporność na specyficzny morski klimat oraz zastosowanie dwóch silników. F/A-18E/F Super Hornet spełnia te wymagania i może przenosić do 8 ton uzbrojenia na 11 pylonach, z czego trzy są przystosowane do przenoszenia najcięższych ładunków. Z kolei Eurofighter Typhoon dysponuje większym potencjałem przenoszenia uzbrojenia, posiadając 13 pylonów o łącznym udźwigu ponad 9 ton.

Na nagraniu opublikowanym przez Centralne Dowództwo Sił Morskich USA widać, że jeden z samolotów, oprócz zewnętrznych zbiorników paliwa na pylonach podskrzydłowych, przenosi bombę kierowaną JDAM/JDAM-ER o niewiadomej masie. Największe bomby JDAM, które może przenosić Super Hornet, to GBU-31, czyli bomby Mk-84 o masie 900 kg, do których domontowano moduł z kombinacją nawigacji GPS i INS oraz sekcję korygującą tor lotu zapewniają celność do paru metrów. Trafienie taką bombą zasadniczo niszczy każde spotykane fortyfikacje polowe, a obszar rażenia jest bardzo duży.

Najprawdopodobniej inne samoloty atakujące inne cele były wyposażone w różne rodzaje uzbrojenia, takie jak bomby penetrujące GBU-27 Paveway III czy pociski antyradiolokacyjne AGM-88 HARM oraz AGM-88E AARGM.

Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)