H‑20 ciągle nie widać, a H‑6 stary, ale jary
Znowu wraca temat chińskiego bombowca strategicznego następnej generacji Xi’an H-20. Po raz kolejny zapowiedziano jego prezentację, która ma nastąpić "wkrótce". Natomiast anonimowy urzędnik amerykańskiego Departamentu Obrony stwierdził, że Pentagon nie zaprząta sobie głowy H-20. Trzonem chińskiego lotnictwa strategicznego pozostaje więc cały czas leciwy Xi’an H-6, który podobnie jak B-52 nie chce odejść na emeryturę i ciągle jest w stanie pokazać kilka niespodzianek.
Xi’an H-20 nazywany jest chińskim odpowiednikiem amerykańskiego B-21 Raidera. W tym porównaniu jest sporo przesady – H-20 będzie raczej technicznym odpowiednikiem B-2. Nowy amerykański bombowiec nie tylko istnieje, ale w listopadzie ubiegłego roku po raz pierwszy wzbił się w powietrze. Natomiast H-20 pozostaje nieuchwytny. Pierwszy lot zapowiadano na przełom lat 2018 i 2019 roku, potem mówiono o roku 2020, a następnie o 2022. Najnowsza zapowiedź rychłego ujawnienia samolotu pojawiła się w połowie marca. Zdążył natomiast zadebiutować w materiałach rekrutacyjnych chińskich sił powietrznych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na dobrą sprawę nie wiadomo nawet, na jakim etapie są prace i czy cokolwiek zmaterializowało się w metalu. W roku 2021 pojawiły się informacje o budowie makiety H-20 w skali 1:1. Zakłady lotnicze w Xi’anie informowały o przekazaniu makiety samolotu "specjalnego typu". Mogło tu chodzić o H-20, ale równie dobrze o zupełnie inny projekt. Rok później wypłynęły zdjęcia i nagrania prezentujące model do testów w tunelu aerodynamicznym. Kształt modelu był podobny do znanych już wizji artystycznych H-20. Jeżeli jednak dopiero w roku 2022 prowadzono testy aerodynamiczne, nie najlepiej świadczy to o tempie prac.
H-20 wrócił do przestrzeni medialnej, tej pozachińskiej, w ostatnich dniach za sprawą Michaela Marrowa z serwisu Breaking Defense. Marrow opublikował fragmenty swojej rozmowy z pracującym w Departamencie Obrony oficerem wywiadu. Według urzędnika H-20 nie stanowi dla Pentagonu bólu głowy i nie ma się czym przejmować. Chiński bombowiec ma nie być nawet porównywalny z amerykańskimi odpowiednikami, a już na pewno nie z Raiderem.
Chińczycy mieli napotkać liczne trudności w pracach nad stworzeniem konstrukcji funkcjonującej w podobny sposób jak B-2 albo B-21. Nie ma czemu się dziwić – układ latającego skrzydła, mimo swoich zalet, nie bez powodu nigdy nie zdobył popularności.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W wypowiedzi nie ma na dobrą sprawę nic nowego. Pentagon od dawna jest dość sceptycznie nastawiony do tempa prac nad nowym chińskim bombowcem. Raport dla Kongresu na temat chińskich sił zbrojnych z roku 2020 stwierdził, że taka maszyna może nie wejść do służby w bieżącej dekadzie.
Podbnie jest z J-20. Marrow dowiedział się od rozmówcy, że najbardziej zaawansowany z eksploatowanych chińskich myśliwców jest "bardzo wydajnym systemem", ale nie udało się osiągnąć wszystkich pierwotnie zakładanych parametrów. Można śmiało przyjąć, że chodzi tutaj o silniki. Jeszcze we wrześniu 2022 roku ówczesny dowódca amerykańskiego lotnictwa na Pacyfiku, generał Kenneth Wilsbach, mówił dziennikarzom, że J-20 nie jest "czymś, przez co można stracić dużo snu".
Nawet jeśli J-20 daleko odstaje od F-35, o F-22 już nie wspominając, problem leży gdzie indziej. Dowódca sił USA na Indo-Pacyfiku, admirał John C. Aquilino, niedawno ostrzegł, że podczas gdy amerykańskie lotnictwo się kurczy, chińskie cały czas rośnie i jest na drodze do stania się najliczniejszymi siłami powietrznymi świata.
Według Daniela Rice’a z Brute Krulak Center for Innovation and Future Warfare z Uniwersytetu Korpusu Piechoty Morskiej Chiny produkują obecnie około stu J-20 rocznie. Dla porównania: roczna produkcja F-35 osiągnęła poziom 135 sztuk. Lecz o ile całość produkcji J-20 zaspokaja potrzeby chińskiego lotnictwa, o tyle połowa Lightningów II trafia do sojuszników. Po uwzględnieniu konieczności rozmieszczenia lotnictwa USA w innych częściach świata, nawet przy doliczeniu japońskich, australijskich i południowokoreańskich F-35, Chińczycy mogą mieć dostatecznie dużo "wystarczająco dobrych" myśliwców, aby z powodzeniem walczyć o panowanie w powietrzu.
Co przenosi H-6?
H-20 to najprawdopodobniej pieśń odległej przyszłości. Chińskie lotnictwo dalekiego zasięgu musi więc sobie radzić tym, co ma, a to oznacza poleganie na bombowcach Xi’an H-6. To bardzo już leciwa konstrukcja, wywodząca się z oblatanego w 1952 roku Tu-16. Podobnie jednak jak w przypadku B-52, najnowsze H-6N i H-6K z pierwszymi wersjami wspólną mają tylko skorupę płatowca. W obu przypadkach można powiedzieć: "stary ale jary". Samoloty te są pomyślane jako nosiciele pocisków manewrujących, a w przypadku H-6N – także lotniczych pocisków balistycznych i hipersonicznych. Po obu stronach Pacyfiku na liście przenoszonych przez leciwe bombowce ładunków są też eksperymentalne statki powietrzne, a nawet samoloty kosmiczne.
W połowie kwietnia w chińskich mediach społecznościowych pojawiły się słabej jakości zdjęcia prezentujące H-6 przenoszący pod kadłubem tajemniczy statek powietrzny. Sam bombowiec udało się stosunkowo szybko zidentyfikować jako H-6MW, wariant rozwojowy H-6M przystosowanego do przenoszenia pocisków manewrujących. Identyfikacja obiektu podwieszonego pod kadłubem samolotu nastręcza jednak trudności.
Początkowo sugerowano, że to naddźwiękowy dron rozpoznawczy WZ-8. Ten bezzałogowiec z napędem rakietowym został publicznie zaprezentowany po raz pierwszy podczas defilady z okazji 70-lecia Chińskiej Republiki Ludowej w roku 2019. Tajemniczy obiekt podwieszony pod H-6MW okazał się jednak inny niż WZ-8. Długość bezzałogowca wynosi na 13 metrów. Podobnie szacowana jest długość tajemniczego ładunku H-6MW, jednak kształty obu bezzałogowych (?) statków powietrznych okazały się zupełnie różne.
Kolejną opcją stał się MD-22 – platforma testowa do badań nad pojazdami hipersonicznymi poruszającymi się na bardzo dużych wysokościach, której makietę ujawniono na salonie lotniczym Zhuhai 2022. MD-22 jest jednak mniejszy, ma tylko 10,8 metra długości, i podobnie jak WZ-8 ma zupełnie inny zarys kadłuba.
Trzecia ewentualność to enigmatyczny obiekt nazywany w skrócie HSV (high speed vehicle). Zdjęcia satelitarne z października ubiegłego roku ujawniły istnienie nieznanego wcześniej eksperymentalnego statku powietrznego. Nie wiadomo, czy jest to demonstrator technologii, czy prototyp. Ogólny kształt kadłuba przypomina fikcyjny samolot hipersoniczny Darkstar z filmu "Top Gun: Maverick" albo niektóre koncepcje amerykańskiego myśliwca nowej generacji NGAD. Niewykluczone więc, że HSV może być elementem chińskiego projektu myśliwca następnej generacji, nad którym prace miały ruszyć w roku 2018.
Ale i ta ewentualność nie wytrzymuje konfrontacji z dostępnymi materiałami. HSV ma podobny kształt jak obiekt zauważony pod kadłubem H-6MW, jest jednak od niego większy. Nie pozostaje więc nic innego jak uznać, że mamy do czynienia z zupełnie nowym typem chińskiego statku powietrznego o nieznanym przeznaczeniu i charakterystykach.
Niech się święci 1 maja
Z okazji Święta Pracy chińskie siły powietrzne opublikowały interesujący filmik, którego głównym bohaterem jest bombowiec H-6K. Materiał przedstawia przygotowania załogi i maszyny do lotu, start i ujęcia z ćwiczeń. Wśród nich znalazło się ujęcie z komory bombowej przedstawiające zrzut klasycznych bomb i jego efekty. Nie to jednak zwraca największą uwagę.
To pierwsze nagranie na którym widać odpalenie, a przynajmniej zrzut, lotniczego pocisku balistycznego przez H-6. Na tym nie koniec ciekawostek. Do tej pory uwagę przykuwały głównie duże lotnicze przeciwokrętowe pociski balistyczne przenoszone pod kadłubem przez H-6N. Tym razem chińskie lotnictwo pochwaliło się mniejszym pociskiem przenoszonym na węzłach podskrzydłowych H-6K.
Co jest zrzucane? Pocisk nosi niestandardowe oznaczenie 2PZD-21, nie jest to jednak żaden nowy i tajemniczy typ uzbrojenia. Pocisk pod tym oznaczeniem, a do tego podwieszony pod skrzydłem H-6K, debiutował na salonie lotniczym Zhuhai w roku 2022. Dzięki temu pojawiło się sporo zdjęć i nagrań wideo. Szybko też zidentyfikowano pocisk jako KD-21/YJ-21, którego inne warianty, w tym okrętowy przeciwokrętowy pocisk balistyczny najprawdopodobniej przeznaczony dla niszczycieli/krążowników typu 055, prezentowano w Zhuhai rok wcześniej. Oznaczenie KD sugeruje pocisk do zwalczania celów lądowych, YJ zaś – broń przeciwokrętową. Na razie nie da się określić, czy takie podwójne oznaczenie sugeruje dwa różne warianty, jest chwytem marketingowym czy zwykłą dezinformacją.
Same dane na temat KD-21/YJ-21 są szczątkowe. Pocisk przypomina z wyglądu CM-401, oferowany na eksport pocisk balistyczny, będący z grubsza odpowiednikiem rosyjskiego Iskandera. YJ-21 ma różnić się przede wszystkim dodaniem dużego rakietowego silnika startowego. H.I. Sutton zwraca uwagę, że nowy pocisk może być spokrewniony z rodziną CM-401, choć równie dobrze podobieństwo może być przypadkowe. YJ-21 może też mieć mniejszą średnicę.
O H-6 jeszcze słów kilka
W powyższym tekście wspomnieliśmy aż o trzech wariantach H-6. Żeby jeszcze trochę pogłębić zamieszanie, dodajmy, że H-6M jest starszy niż H-6K i H-6N. H-6M wszedł do produkcji około 20 lat temu. Nie ma komory bombowej, zachował przeszklone stanowisko bombardiera na dziobie, a uzbrojenie w postaci pocisków manewrujących i przeciwokrętowych jest przenoszone na czterech węzłach podskrzydłowych.
H-6K i H-6N, które weszły do służby w ciągu poprzedniej dekady, otrzymały mocniejsze silniki, większe wloty powietrza, i radar w nosie na dawnym stanowisku bombardiera. Gruntownej wymianie uległa też oczywiście elektronika. H-6K zachował komorę bombową. Najmłodszy członek rodziny to H-6N, który dodatkowo otrzymał sondę do tankowania w powietrzu. To kolejny wariant pozbawiony komory bombowej. Na jej miejscu pojawiła się wnęka, umożliwiająca przenoszenie dużych ładunków, takich jak lotnicze pociski balistyczne.
Autor: Paweł Behrendt
Twórz treści i zarabiaj na ich publikacji. Dołącz do WP Kreatora