Rosyjski czołg zniszczony. Wystarczył dron, sznurek i granat
Kreatywność Ukraińców nie zna granic, a porzucone przez Rosjan uszkodzone czołgi, których nie da się przejąć, są profilaktycznie niszczone. Jedną z najskuteczniejszych i tanich metod jest wykorzystanie komercyjnych dronów z ładunkiem w formie granatów. Wyjaśniamy działanie tej konfiguracji.
Niszczenie porzuconego sprzętu jest niezwykle ważne, ponieważ ten po przejęciu może być naprawiony przez stronę przeciwnika. Rosjanie mają ogromny problem z produkcją nowych czołgów i z tego powodu na front trafiają już można rzec antyczne T-62 w wersjach zmodernizowanych w latach 80. XX wieku bądź nawet nie.
Z tego względu Ukraińskie działania mające na celu niszczenie wyprodukowanych jeszcze przed wojną pozostawionych na terenie ziemi niczyjej czołgów typu np. T-72B3 lub T-80BWM z francuską termowizją są bardzo ważne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niszczenie takich celów odbywa się na wiele sposobów, począwszy od ostrzału artyleryjskiego lub przy wykorzystaniu ognia pośredniego czołgów. Są to jednak metody dość drogie, ponieważ przykładowo jeden ekonomiczny pocisk artyleryjski kal. 155 mm DM121 kosztuje 3406 euro (wartość z zamówienia dla Bundeswehry z 2019 roku).
Dużo taniej wychodzi wykorzystanie komercyjnego drona ze sznurkiem, na którego końcu jest podwieszony granat ręczny lub stosowany w granatnikach. Na poniższym nagraniu mamy raczej do czynienia z drugim przypadkiem.
Wcześniej widzieliśmy już przypadki wyeliminowania rosyjskich czołgów za pomocą zrzucanych z dronów granatów, ale trafienie do otwartego włazu nie jest takie proste. Tutaj widzimy, że operator drona odciął sznurek jak już granat znalazł się w odpowiedniej pozycji, a następnie ten spowodował widowiskową eksplozję magazynu amunicyjnego.
W przypadku rosyjskich czołgów karuzela amunicyjna znajduje się w kadłubie i to bezpośrednio na niej siedzi dwóch z trzech członków załogi. Nie trzeba wiele, aby dokonać jej eksplozji, która jest katastrofalna w skutkach. Z kolei w czołgach produkowanych na Zachodzie amunicja pierwszego rzutu znajduje się w niszy wieży i jest odizolowana od załogi.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski