Polska ma wyjątkowy radar. Mocarstwa będą ustawiać się w kolejce
SPL (System Pasywnej Lokacji) to nazwa sprzętu, którego może zazdrościć Polsce cały świat. Jest nim opracowany przez firmę Radwar pasywny radar. Urządzenie nie emituje żadnych sygnałów, przez co jego wykrycie jest bardzo trudne. Jednocześnie jest w stanie wykrywać nie tylko zwykłe samoloty, ale także maszyny stealth.
27.07.2022 | aktual.: 27.07.2022 13:53
Nieco w cieniu programów Wisła i Narew, których celem jest budowa polskiej obrony przeciwlotniczej średniego i krótkiego zasięgu, polska firma Radwar rozwija sprzęt równie ważny – to radary odpowiedzialne za wskazywanie celów dla broniących polskiego nieba pocisków przeciwlotniczych.
"Oczy" Wisły i Narwi to nowoczesna stacja radiolokacyjna dalekiego zasięgu P-18PL oraz radar SPL, czyli System Pasywnej Lokacji. To opracowany przez polską spółkę PIT-Radwar cud techniki, który widzi przeciwnika, pozostając dla niego niewidocznym.
Radar SPL widzi, nie będąc widzianym
Prace nad tym sprzętem rozpoczęły się już ponad dekadę temu, kiedy Radwar wygrał konkurs "na wykonanie projektów w zakresie badań naukowych lub prac rozwojowych na rzecz obronności i bezpieczeństwa państwa", finansowany przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju.
SPL jest – jak zapewnia producent – systemem wyjątkowym na skalę świata. To rozwiązanie zapewniające możliwość obserwacji przestrzeni powietrznej bez emisji sygnałów, które mogłyby zostać wykryte i zlokalizowane przez systemy rozpoznania elektronicznego przeciwnika, określane nazwą ESM.
W praktyce SPL to spełnienie odwiecznych marzeń o tym, aby widzieć, nie będąc widzianym. Polski sprzęt to potrafi, a na dodatek dostrzega to, czego nie widzą inni: obiekty zbudowane w technologii stealth. Jak to możliwe?
Dwa rodzaje emisji
Radar SPL składa się z dwóch podsystemów: PET i PCL. PET odpowiada za wykrywanie emisji, pochodzących z systemów pokładowych samolotów i innych obiektów latających – chodzi nie tylko o ich aktywne radiolokatory, ale m.in. o emisje z systemów identyfikacji swój-obcy czy urządzeń nawigacyjnych.
PCL odbiera odbicia emisji, generowanych przez tzw. nadajniki okazjonalne. Są to inne, działające zupełnie niezależnie radary (własne i przeciwnika), ale także fale pochodzące z sieci GSM czy nadajników telewizyjnych.
Dzięki temu, że polski system składa się z czterech niezależnych modułów SPL, mogą one odbierać i porównywać zarejestrowane odbicia, ustalając na ich podstawie obecność i parametry obiektu, znajdującego się w powietrzu.
Jak wykryć pasywne radary?
W praktyce oznacza to, że polski system jest niemal niewykrywalny dla przeciwnika. Może prowadzić nadzór przestrzeni powietrznej bez zdradzania zarówno samego faktu nadzoru, jak i swojej obecności, a także lokalizacji. W rezultacie wykrycie i namierzenie radaru PCL jest niezwykle trudne.
Trudne nie oznacza jednak niemożliwe, bo na pomysł, jak wykrywać polskie "niewidzialne" radary, wpadli… sami Polacy, tym razem z Wojskowej Akademii Technicznej. Opracowana przez zespół WAT technologia została zainspirowana pracami nad detekcją improwizowanych ładunków wybuchowych (IED).
Pułapki budowane z ich udziałem były zmorą polskich żołnierzy, służących na misjach w Iraku i Afganistanie. Przypominały zupełnie niegroźne przedmioty, jak choćby leżące przy drodze kamienie.
Polacy wykrywają niewykrywalne
Polscy naukowcy zaczęli badać układy elektroniczne, odpowiedzialne za inicjowanie wybuchu takich pułapek. Ich twórcy budowali je w taki sposób, aby były trudne do wykrycia. Informacja o tym, że cel znajduje się w pobliżu, musiała jednak być w jakiś sposób przesłana z czujnika do detonatora, i ten właśnie fakt postanowili wykorzystać badacze z WAT. W rezultacie – obok metody wykrywania min pułapek – opracowali sposób na wykrycie niewykrywalnego radaru i samolotu stealth.
- Jedyną szansą, żeby "wejść" do środka radaru, jest jego antena odbiorcza. (…) jeżeli wyślemy tam odpowiednio spreparowany sygnał sondujący, pobudzimy radar do odpowiedzi (...) Paradoks polega na tym, że wzmacniacz odbiorczy radaru odeśle nam odpowiedź zwrotną, ponieważ jest podłączony do anteny. Dostajemy się zatem do wnętrza "opancerzonego" radaru przez antenę wejściową i tą samą anteną wychodzimy sygnałem, którego radar "nie chce" emitować, ale jest do tego zmuszony poprzez pobudzenie naszym sygnałem. Jego antena odbiorcza staje się nadawczą dla sygnału, który my wywołaliśmy – tłumaczy w Dzienniku Naukowym prof. Zenon Szczepaniak.
Badacze podkreślają, że opracowana przez nich technologia może służyć nie tylko do wykrywania pasywnych radarów, ale także – podobnie jak moduł PET radaru SPL - obiektów zbudowanych w technologii stealth.
Opracowana w Polsce technologia nie jest jeszcze gotowym produktem – jej twórcy pracują nad tym, aby doprowadzić ją do etapu działającego demonstratora. W przyszłości urządzenie tego typu będzie można umieścić np. w rozpoznawczym dronie, który patrolując określony obszar, będzie mógł wskazać, gdzie znajdują się pasywne stacje radiolokacyjne.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski