Przyszłość lotnictwa wojskowego. Sztuczna inteligencja w roli pilota

Obok samolotów 6. generacji Amerykanie rozwijają także ich bezzałogowych towarzyszy. Program CCA ma doprowadzić do powstania samolotów bojowych zdolnych do walki bez udziału człowieka. Umowy zostały już podpisane. Armia USA zamierza pozyskać 1 tys. takich maszyn.

Wizualizacja maszyn bojowych przyszłej generacji
Wizualizacja maszyn bojowych przyszłej generacji
Źródło zdjęć: © Lockheed Martin
Łukasz Michalik

30.01.2024 | aktual.: 30.01.2024 15:11

Pięć amerykańskich firm stanie w szranki w ramach programu CCA (Collaborative Combat Aircraft, co znaczy dosłownie "współpracujący samolot bojowy:). Amerykańskie siły powietrzne uznały, że rozwojem przyszłościowego, bojowego bezzałogowca powinny zając się firmy Anduril, Boeing, General Atomics Aeronautical Systems (GA-ASI), Lockheed Martin i Northrop Grumman.

Choć na razie nie ujawniono dodatkowych szczegółów podpisanych umów, znany jest tegoroczny budżet programu, wynoszący 392 mln dol. Środki te mają w kolejnych latach szybko rosnąć, osiągając w 2028 r. kwotę 6 mld.

Tak duże inwestycje nie powinny dziwić – program CCA to element większego projektu NGAD, którego celem jest stworzenie samolotu przewagi powietrznej szóstej generacji. Rezultatem CCA mają być współpracujące ze sobą maszyny bezzałogowe, kierowane przez sztuczną inteligencję i zdolne do samodzielnej walki z celami w powietrzu i na ziemi.

Ich rolą jako "lojalnych skrzydłowych" będzie wspomaganie maszyn załogowych, które mają w takim przypadku pełnić zadania latającego centrum dowodzenia, koordynującego działania kilku bezzałogowców. Rolę taką przewidziano dla samolotu B-21, ale także dla maszyny NGAD i produkowanych obecnie F-35 Lightning II.

Co więcej wiadomo na temat programu CCA i – szerzej – przyszłości amerykańskiego lotnictwa bojowego?

Program CCA - bojowe, autonomiczne bezzałogowce

Ogólny zarys amerykańskich planów przedstawił w 2023 r. sekretarz USAF Frank Kendall. Obecnie zakłada się, że 100 (z opcją na kolejnych 49) najnowszych bombowców B-21 Raider zostanie uzupełnionych przez ok. 200 samolotów NGAD (w miejsce wycofywanych F-22 Raptor). Maszyny te otrzymają wsparcie ze strony 1 tys. bezzałogowców CCA.

Robocza koncepcja zakłada, że samoloty szóstej generacji, które wejdą do służby jeszcze w tej dekadzie, będą technicznie zdolne do kontrolowania 5-6 bezzałogowców.

W praktyce liczba ta będzie mniejsza – plan przewiduje, że do 200 NGAD-ów zostanie oddelegowanych 400 maszyn CCA, a 300 wybranych F-35A będzie przeznaczonych do współdziałania z 600 pozostałymi bezzałogowcami. Wizja współpracy pomiędzy bezzałogowcami i bombowcami B-21 nie została na razie publicznie doprecyzowana.

Wiadomo za to, jaką rolę przewidziano dla CCA. Nowe załogowe samoloty bojowe są obecnie niesłychanie drogie. Maszyny takie jak F-35 czy F-15EX kosztują ok. 80-100 mln dol. za sztukę. Tak cenne, niezwykle wyrafinowane samoloty są zbyt nieliczne, by pozwolić lotnictwu na swobodę działań w przypadku pełnoskalowego konfliktu. Strata każdej z tych maszyn będzie bardzo dotkliwa, stanowiąc istotny wyłom w lotniczym potencjale.

Więcej tanich samolotów

O ile nie miało to znaczenia przy konfliktach asymetrycznych, jakie USA prowadziły przez ostatnie 30 lat, sytuacja zmienia się radykalnie gdy w roli przeciwnika postawimy Chiny, być może wsparte w jakiś sposób przez Rosję. W takim przypadku rola przewagi technicznej maleje na rzecz liczebności. Trafnie podsumowują to słowa przypisywane Józefowi Stalinowi: "ilość to też jakość".

Obrazowo przedstawił to sekretarz Frank Kendall: "(…) broń, która mogła znajdować się pod skrzydłem samolotu załogowego, leci teraz w oddzielnej maszynie, ale jest zarządzana przez tego samego pilota. (…) przeciwnik musi brać pod uwagę każdy z tych samolotów, ponieważ każdy z nich stanowi pełne zagrożenie".

Dlatego to właśnie bezzałogowce CCA, kosztujące – według prognoz – w przedziale 15-40 mln dol., mają w przyszłości zapewnić amerykańskiemu lotnictwu liczebność, wymaganą do wygrania wojny prowadzonej na dużą skalę. Choć będą one zarządzane przez człowieka, kluczowe elementy swoich zadań – wliczając to walkę powietrzną czy ataki na cele naziemne – zdołają wykonać w pełni autonomicznie.

Już teraz Amerykanie testują różne algorytmy odpowiedzialne nie tyle za samo pilotowanie samolotów, co właśnie za walkę. Służą temu rozwiązania pokroju X-62A VISTA, czyli specjalna wersja F-16, służąca do testów bojowej sztucznej inteligencji.

Nabierający wiatru w żagle program CCA daje obraz przewagi, jaką Stany Zjednoczone dysponują obecnie pod względem techniki lotniczej nad resztą świata. USA wyprzedzają tu zarówno sojuszników, jak i konkurentów o co najmniej jedną generację.

Stany Zjednoczone kontra reszta świata

Potwierdzeniem tej tezy jest choćby samolot F-22 Raptor. Konstrukcja uchodząca za szczyt lotniczej techniki i niemająca obecnie na świecie godnego rywala została przecież oblatana w 1990 r. Według aktualnych prognoz najbardziej zaawansowane samoloty bojowe produkowane poza USA – jak chiński Chengdu J-20 - mają dorównać Raptorowi mniej więcej w połowie lat 30. XXI wieku.

Amerykańska konstrukcja będzie miała wówczas ponad 40 lat i zostanie wycofana, a jej miejsce zajmą nowsze maszyny o jeszcze większych możliwościach.

Podobnie wygląda kwestia samolotów bombowych – gdy USA rozpoczynają seryjną produkcję samolotu B-21 Raider, planując zarazem stopniowe wycofywanie samolotów B-2 Spirit, dla reszty świata to właśnie ten ostatni, 34-letni obecnie samolot pozostaje punktem odniesienia, do którego zmierzają m.in. Chiny. W takim kontekście rosyjskie przechwałki o produkowaniu najnowocześniejszych samolotów bojowych świata brzmią wręcz groteskowo.

Tymczasem, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, w Stanach Zjednoczonych do końca lat 20. koncepcja bezzałogowych "lojalnych skrzydłowych" stanie się faktem. Pilotowane przez ludzi samoloty bojowe zyskają tym samym potężne wsparcie.

Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)