Państwo będące armią. Izrael buduje broń, której zazdrości mu świat
Dla współczesnego Izraela, niewielkiego kraju otoczonego przez nieprzyjazne państwa, każda porażka militarna oznaczała ryzyko unicestwienia. Aby ograniczyć to zagrożenie, Izrael rozwinął unikalny w skali świata system mobilizacyjny oraz przemysł zbrojeniowy zdolny do produkcji najbardziej zaawansowanej broni.
10.10.2023 | aktual.: 17.01.2024 18:40
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Siły zbrojne Izraela, Cahal, liczą nieco ponad 180 tys. żołnierzy. To mniej więcej tyle, ile w 2023 r. udało się osiągnąć czterokrotnie ludniejszej Polsce. Gdyby Izrael należał do NATO, byłby pod względem wydatków na obronę liderem Sojuszu, przeznaczającym na ten cel 4,5 proc. PKB.
Wskaźnik ten w szczytowym okresie – w roku 1980 – sięgał niewyobrażalnego poziomu 24 proc. PKB. Dla porównania Polska wydaje obecnie na obronę ok. 2,4 proc. PKB.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przekłada się to na budżet obronny w wysokości ponad 23 mld dolarów. To niemal siedem mld więcej, niż w przypadku Polski. W połączeniu z rozwiniętym krajowym sektorem obronnym i pomocą ze strony USA środki te pozwalają na wyposażenie sił zbrojnych w najnowocześniejszy, niekiedy wręcz wyjątkowy w skali świata, sprzęt.
Najcenniejszy zasób: ludzie
Nie tylko pieniądze na armię i nowoczesne uzbrojenie świadczą o sile Cahalu. Kluczowa jest tutaj zdolność, której większość państw Europy – z wyłączeniem Finlandii, Szwecji czy Szwajcarii - może Izraelowi pozazdrościć.
Są nią ogromne możliwości mobilizacyjne, powiększane przez fakt, że obowiązkowa służba wojskowa dotyczy wszystkich obywateli bez względu na płeć. W rezultacie zaledwie 9-milionowe państwo ma do dyspozycji ok. 450 tys. rezerwistów i – w sumie – ok. 2,5 mln przeszkolonych obywateli.
Polska teoretycznie ma ich 1,7 mln, jednak to fikcja – w praktyce połowa ma ponad 51 lat, a najmłodsi zostali przeszkoleni w 2010 r. Warto nadmienić, że intensywniejsze szkolenia rezerwistów, także z tzw. rezerwy pasywnej – bez wcześniejszego kontaktu z wojskiem – rozpoczęły się w Polsce dopiero w ubiegłym roku.
Atak Hamasu pokazał, jak sprawny jest system mobilizacyjny Izraela. W ciągu zaledwie kilkunastu godzin Cahal został zasilony przez 100 tys. rezerwistów, co jeszcze w tym samym dniu pozwoliło na wystawienie w pełni ukompletowanych, gotowych do działania brygad.
Broń Cahalu
Przez długie lata broń armii Izraela stanowiła prawdziwą mieszankę sprzętu z różnych stron świata. Jeszcze w latach 70. XX w. Izrael użytkował zmodernizowane czołgi Sherman, pamiętające czasy II wojny światowej czy własną wersję francuskiego samolotu Dassault Mirage 5 o nazwie IAI Kfir.
Obecnie siły zbrojne Izraela dysponują wieloma modelami najnowocześniejszej broni, będącej dziełem rodzimego przemysłu i budowanej z myślą o specyfice bliskowschodniego pola walki. Sztandarowym przykładem są czołgi Merkava ze swoim nietypowym układem konstrukcyjnym, gdzie silnik pojazdu znajduje się z przodu, zapewniając załodze dodatkową osłonę.
Maksymalizacji ochrony podporządkowano także konstrukcję transporterów opancerzonych Eitan, które – choć na kołach – w dopancerzonym wariancie mogą ważyć aż 35 ton.
O ile Merkava i Eitan to sprzęt - mimo swojej specyfiki - dość typowy, Izrael buduje także broń, która nie posiada swoich odpowiedników na świecie. Dość wspomnieć, że Izrael ma sprzęt przeznaczony do walki np. wśród ciasnej zabudowy, co może mieć ogromne znaczenie np. w przypadku lądowego ataku na Strefę Gazy.
Innym przykładem są wyjątkowe w skali świata bojowe wozy piechoty Namer – najciężej opancerzone pojazdy tego typu na świecie. To specyficzne konstrukcje, zbudowane na bazie czołgu Merkawa i przeznaczone do walki w środowisku mocno nasyconym środkami obrony przeciwpancernej.
Przykładem izraelskiej specyfiki są też pojazdy Nagmachon, wyglądające jak twierdza na gąsienicach. Zbudowano je z myślą o konflikcie asymetrycznym, gdzie większym zagrożeniem są ręczne granatniki czy koktajle Mołotowa, niż np. czołgi przeciwnika. Uzupełnieniem tego sprzętu mogą być opancerzone i uzbrojone buldożery, używane m.in. podczas wyburzania arabskich osiedli.
Jedną z ciekawszych izraelskich broni stanowił wycofany ze służby w 2017 r. niszczyciel czołgów Pereh. Była to opancerzona wyrzutnia kierowanych pocisków przeciwpancernych zamaskowana tak, by wyglądać jak stary czołg Magach (izraelska wersja amerykańskiego M60).
Również w przypadku zamawiania broni za granicą Izrael mocno modyfikuje ją do własnych potrzeb. Dobrym przykładem są tu budowane w Niemczech izraelskie korwety rakietowe Sa’ar 6, bazujące na tym samym projekcie – MEKO 100 – co polski ORP Ślązak.
Gdy po niemal dwóch dekadach polska marynarka wojenna otrzymała 94-metrowy, niedozbrojony okręt patrolowy, wydając podobną kwotę (za jeden okręt), Izrael pozyskał cztery 90-metrowe, prawdopodobnie najsilniej uzbrojone korwety świata. Jednostki pozyskane przez Izrael miały armaty kal. 76 mm, artyleryjskie systemy do samoobrony kal. 25 mm, 32 pionowe wyrzutnie pocisków Barak 8, systemy samoobrony C-Dome, wyrzutnie torped i 16 pocisków przeciwokrętowych RGM-84 Harpoon Block II/IAI Gabriel V.
Hity izraelskiej zbrojeniówki
Warte uwagi są także izraelskie hity eksportowe. Są wśród nich przeciwpancerne pociski kierowane Spike (budowane także w Polsce), pociski przeciwlotnicze Barak (Barak MX kupiła niedawno Słowacja), system antybalistyczny Chec 3 (zamówiony przez Niemcy), czy niezliczone drony wojskowe o różnym przeznaczeniu.
Uwagę świata przyciąga także izraelska tarcza antyrakietowa Żelazna Kopuła, a także jej przyszłościowy element – laser Żelazny Promień (Iron Beam), dzięki któremu niszczenie małych dronów czy różnych pocisków rakietowych będzie nie tylko efektywne, ale także bardzo tanie.
Dużą popularnością na świecie cieszy się również system Trophy, zapewniający pojazdom pancernym aktywną ochronę przed nadlatującymi pociskami. Jest to rozwiązanie stosowane zarówno na niektórych wersjach amerykańskich Abramsów, jak i na niemieckich Leopardach 2 i na izraelskich Merkavach.
Warto przy tym zaznaczyć, że zniszczenie co najmniej jednej z nich przez Hamas nie dowodzi nieskuteczności Trophy. Trafienie czołgu miało miejsce prawdopodobnie w sytuacji, gdy system, ze względu na obecność żołnierzy na zewnątrz pojazdu, był wyłączony.
Specjalne relacje z USA
Równie doniosłą rolę odgrywa w armii Izraela to, czego nie widać. Chodzi o oprogramowanie, jak m.in. opracowany przez izraelski koncern Elbit system zarządzania walką (BMS). Daje on dowódcom podgląd pola bitwy w czasie rzeczywistym, z zaznaczonymi pozycjami własnych i wrogich żołnierzy czy pojazdów. Co istotne, system integruje dane z wielu różnych sensorów.
System ten, niezależnie od swojego zaawansowania i skuteczności, stał się kilka lat temu przyczyną międzynarodowego skandalu. Kupiony przez Australię okazał się – jak szyderczo określił to jeden z komentatorów – najnowocześniejszym systemem tego typu na świecie, bo informacje o polu walki przekazywał jednocześnie do australijskiego, ale także izraelskiego dowództwa.
O tym, jak poważnie traktowana jest przez Izrael kwestia oprogramowania, dobitnie świadczy fakt, że jest to – obok Turcji – jedyny kraj na świecie dysponujący kodami źródłowymi do awioniki samolotów F-16. W praktyce oznacza to, że Izrael nie tylko ma kontrolę nad przepływem informacji, ale także może samodzielnie integrować z samolotem różnego typu uzbrojenie.
Z podobną sytuacją mamy do czynienia w przypadku samolotów F-35. Gdy inne państwa, jak choćby Polska, kupują po prostu Lightningi II w wersji F-35A czy – jak Wielka Brytania – F-35B, Izrael ma własną odmianę tego samolotu. Na potrzeby Izraela powstał zmodyfikowany F-35I Adir, zbudowany z wykorzystaniem wyposażenia i elektroniki dostarczonej przez Elbit.
Rozwój izraelskiego sektora obronnego i budowa tak wielu rodzajów zaawansowanej broni prawdopodobnie nie byłyby możliwe bez pomocy Stanów Zjednoczonych. Choć wojna w Ukrainie nieco zachwiała proporcjami, od 1976 r. Izrael jest nieprzerwanie największym beneficjentem amerykańskiej pomocy wojskowej, otrzymując średnio każdego roku w różnej postaci ponad 3 mld dolarów.
Dotyczy to zarówno sprzętu, jak i środków, które – inwestowane w rozwój sektora obronnego – w ciągu dziesięcioleci przyniosły wielokrotny zwrot i uczyniły z niewielkiego sojusznika USA na Bliskim Wschodzie ważnego gracza na globalnym rynku uzbrojenia.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski