Ostrzał rakietowy Kijowa. Tym mogli zaatakować Rosjanie
Rosja kolejny raz zaatakowała ukraińskie miasta pociskami hipersonicznymi i manewrującymi. Jednym z celów był Kijów, gdzie ucierpiał szpital dziecięcy. Wyjaśniamy, czego Rosjanie mogli użyć do uderzenia na stolicę Ukrainy i dlaczego obrońcy wciąż mają problemy z bronią tego rodzaju.
08.07.2024 | aktual.: 08.07.2024 14:05
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W poniedziałek 8 lipca przed południem na wiele ukraińskich miast, w tym na Kijów, spadły rosyjskie pociski. Według agencji Unian, powołującej się na znanego blogera wojskowego Wanka Nikolajewa, Rosjanie użyli kilkudziesięciu pocisków rakietowych, a na Kijów spadły pociski manewrujące Kalibr oraz hipersoniczne Ch-47M2 Kindżał, które były promowane przez Moskwę jeszcze przed wojną.
Szczególnie drugi typ jest bardzo niebezpieczny, ponieważ obecnie Ukraina dysponuje tylko kilkoma bateriami systemów przeciwlotniczych i antybalistycznych zdolnych strącać takie cele. Ponadto nawet w przypadku udanego przechwycenia ważące nawet kilkaset kilogramów szczątki pocisku muszą gdzieś spaść, powodując zniszczenia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Problem ukraińskiej obrony
Ukraińska obrona przeciwlotnicza jest obecnie dużo słabsza niż miało to miejsce w 2022 r. czy nawet w 2023 r., ponieważ lokalne zapasy rakiet do poradzieckich systemów zostały wyczerpane. Ich uzupełnienie jest w praktyce niemożliwe, ponieważ pociski do wielu tych systemów były produkowane wyłącznie przez Rosję, a ich dostępność na Zachodzie jest bardzo ograniczona.
Najgorzej wygląda sytuacja w przypadków systemów średniego zasięgu z rodziny S-300P i S-300W, do których rakiety dotychczas przekazała tylko Słowacja wraz z baterią S-300P. Pewną liczbę rakiet do remontu przekazała też Bułgaria. To jednak za mało, a podarowanie przez państwa Zachodu kilka baterii systemu Patriot i SAMP/T nie pozwoliło załatać powstałej dziury w zdolnościach obronnych.
Warto zaznaczyć, że do Ukrainy trafiło też sporo starego sprzętu typu S-200 Wega z Polski czy zestawy MIM-23 Hawk z USA i Hiszpanii. Ich osiągi nijak się jednak mają do zwalczania nowszych pocisków balistycznych. To sprawia, że ukraińska infrastruktura krytyczna jest bezbronna, co widać było na przykładzie np. ataku na elektrownię Trypilska TPP pod Kijowem.
Zobacz także
Pociski balistyczne i hipersoniczne Rosji
Pociski balistyczne typu Iskander-M poruszają się trajektorią balistyczną, wznoszą się do wyższych partii atmosfery, a następnie opadają z prędkością przekraczającą Mach 7 (ponad 2000 m/s). Tak wysoka prędkość znacznie utrudnia ich zestrzelenie i tylko kilka systemów przeciwlotniczych na świecie jest w stanie sobie z nimi poradzić.
Ich ewolucją są pociski hipersoniczne, które osiągają prędkość pocisków balistycznych, ale równocześnie zachowują zdolność do manewrowania podczas lotu. Jest to znacząca różnica w porównaniu do pocisków balistycznych, których trajektoria lotu jest przewidywalna. W przypadku pocisku hipersonicznego szanse na jego trafienie przez klasyczną obronę antybalistyczną bardzo spadają.
Wiele państw stara się opracować tego typu broń. W gronie tym znajduje się także Rosa, której pociski Ch-47M2 Kindżał zdają się jednak działać poniżej oczekiwań Moskwy. Z kolei towarzyszące atakowi na Kijów poddźwiękowe pociski manewrujące Kalibr wykorzystano w charakterze wabików - za ich pomocą Rosjanie starali się odwrócić uwagę ukraińskiej obrony przeciwlotniczej od większego zagrożenia.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski