Największy importer broni stawia na własną produkcję. Traci Rosja

Ostatnie miesiące to dla Indii czas ważnych decyzji dotyczących obronności. Wieloletni "szczególnie uprzywilejowany partner strategiczny" Rosji stopniowo odwraca się od niej. Znajduje to odzwierciedlenie m.in. w kierunkach modernizacji indyjskiej armii, w której maleje udział rosyjskiego sprzętu. Co ciekawe, Moskwa jest obecnie zainteresowana jednym z projektów rozwijanych przez Nowe Delhi.

Indyjski czołg Arjun - przykład niezbyt udanego, samodzielnego projektu
Indyjski czołg Arjun - przykład niezbyt udanego, samodzielnego projektu
Źródło zdjęć: © Pakistan Defence
Łukasz Michalik

Rezygnacja z zakupu rosyjskich czołgów lekkich Sprut SDM1, odrzucenie kontraktu na samoloty Su-30MKI, rezygnacja z zakupu czołgów T-90, odrzucenie propozycji budowy okrętów podwodnych projektu Amur-1650 i rezygnacja z zakupu śmigłowców Ka-31.

Powyższa lista decyzji Nowego Delhi w kwestii pozyskania nowego uzbrojenia wygląda w ostatnich miesiącach jak deklaracja "byle nie od Rosji".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Choć ogłoszone na początku XXI w. strategiczne partnerstwo Rosji i Indii, pogłębione w 2010 r. zobowiązaniem szczególnego uprzywilejowania, formalnie nadal istnieje, w praktyce – mimo wzrostu obrotów gospodarczych – staje się coraz bardziej iluzoryczne.

Największy importer broni na świecie

Jeszcze dekadę temu Indie były największym importerem broni na świecie, a blisko 70 proc. zagranicznego uzbrojenia pochodziło z Rosji. Indie zapewniały Moskwie około 30 proc. dochodów z eksportu broni – w 2019 r. były to 4 mld dol., a portfel zamówień opiewał na kolejnych 14 mld.

Współpraca kwitła, oba państwa organizowały wspólne manewry wojskowe Indra, a symbolem udanej kooperacji był indyjsko-rosyjski pocisk przeciwokrętowy (powstała także wersja lotnicza i lądowa) PJ-10 BrahMos, bazujący na rosyjskim P-800 Oniks. To nowoczesna, naddźwiękowa broń o długości niemal dziewięciu metrów, masie sięgającej trzech ton i zasięgu – oficjalnie – 290 km.

Dowodem na bliskie relacje były także coroczne – odbywane na przemian w obu krajach – spotkania ich przywódców, podtrzymujące "szczególnie uprzywilejowane partnerstwo strategiczne", jak określano wzajemne relacje Rosji i Indii.

Pozory bliskiej współpracy

Jak wynika z analizy Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW), rosyjski atak na Ukrainę sprawił, że współpraca gospodarcza Moskwy i New Delhi jeszcze bardziej się zacieśniła, co mogłoby świadczyć o coraz większej bliskości obu krajów, przejawiającej się choćby trwającymi właśnie wspólnymi manewrami morskimi w Zatoce Bengalskiej.

Rosyjskie i indyjskie okręty podczas wspólnych manewrów Indra
Rosyjskie i indyjskie okręty podczas wspólnych manewrów Indra© Domena publiczna

OSW zwraca jednak uwagę, że to tylko pozory, czego przejawem jest konsekwentnie realizowana reorientacja Nowego Delhi z Moskwy na Waszyngton, zinstytucjonalizowana poprzez inicjatywę Czterostronny Dialog Na rzecz Bezpieczeństwa (Quadrilateral Security Dialogue - Quad), obejmującą Indie, Stany Zjednoczone, Japonię i Australię.

Indie – zachowując pozory bliskiej współpracy - konsekwentnie odcinają się od Rosji i próbują balansować rosyjskie, a zwłaszcza chińskie wpływy w regionie zwrotem w kierunku Stanów Zjednoczonych i Zachodu.

Więcej broni z Zachodu

Znajduje to odzwierciedlenie w decyzjach dotyczących zakupów uzbrojenia, czego przykładem jest choćby indyjskie zamówienie na francuskie samoloty Rafale oraz wspólna z Niemcami budowa okrętów podwodnych.

Rozbieżność interesów, zbliżenie Rosji z Chinami, a także – wywołane m.in. międzynarodowymi sankcjami – zakłócenie łańcucha dostaw, rzutujące na wiarygodność Moskwy w roli dostawcy uzbrojenia sprawiły, że udział Rosji w indyjskim rynku uzbrojenia systematycznie spada.

Jak szacuje OSW, jeszcze w 2016 r. sięgał on 68 proc. W 2022 r. było to już tylko 59 proc., a decyzje ostatnich miesięcy sprawiają, że w kolejnych latach trend spadkowy będzie przybierał na sile.

Make in India

Nie bez znaczenia jest przyjęty przez indyjskie władze program gospodarczy Make in India. Ogłoszony w 2014 r. zakłada stworzenie 100 mln miejsc pracy, dynamikę wzrostu sektora produkcyjnego na poziomie 12-14 proc. rocznie i co najmniej 25-proc. udziału produkcji w PKB, co ma zostać osiągnięte do 2025 r.

Obok zachęt podatkowych i wszechstronnych ułatwień dla inwestorów z całego świata, program zakłada także – w przypadku zagranicznych zakupów broni – konieczność transferu technologii, budującą zdolności Indii w zakresie samodzielnej produkcji nowoczesnego uzbrojenia. Efekty są widoczne.

Indyjska produkcja zbrojeniowa

W 2023 r., notując 12-proc. wzrost – indyjska produkcja zbrojeniowa przekroczyła symboliczny próg biliona rupii, czyli ok. 12 mld dolarów.

Ostatnie kilkanaście miesięcy to czas, gdy do armii Indii trafiły pierwsze, wyprodukowane samodzielnie śmigłowce szturmowe LCH (Light Combat Helicopter) Prachand. Są to jedyne maszyny bojowe na świecie zdolne do działania – według nieoficjalnych danych – nawet na wysokości 6,5 tys. metrów.

Indie pochwaliły się także pokazaną w 2022 r. nową kołową armatohaubicą kalibru 155 mm, niezależnie od już produkowanej – we współpracy z Koreą Południową – haubicy K9 Vajra-T. Tamtejszy przemysł rozwija też lekkie pojazdy QRFV oraz lekki samolot bojowy Tejas. Niepowodzenie, jakim okazał się przed laty pierwszy indyjski czołg Arjun, staje się z tej perspektywy raczej jednostkowym wypadkiem przy pracy.

O poziomie zaawansowania krajowego przemysłu dobitnie świadczy fakt samodzielnego zbudowania okrętów podwodnych z napędem jądrowym typu Arihant czy przyjęcie do służby lotniskowca INS Vikrant. Nie mniej wymagający jest ogłoszony przez Nowe Delhi program samodzielnej budowy systemu przeciwlotniczego, co – przy okazji – oznacza kolejny cios w Rosję, eksportującą do tej pory do Indii system S-400.

Symbolem zmian jest niedawna deklaracja Moskwy, która – rozpaczliwie poszukując broni na całym świecie – wyraziła zainteresowanie indyjskim lekkim czołgiem Zorawar. Trudno o bardziej dobitny przykład odwrócenia ról, gdzie dotychczasowy, globalny gigant zbrojeniowy zabiega o dostawy z kraju, będącego w nieodległej przeszłości głównie rynkiem zbytu.

Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie