Okręt podwodny typu "Łada" miał być przyszłością rosyjskiej floty. Jest pływającym złomem
Okręty podwodne projektu 677 (typ Łada) miały być przyszłością rosyjskiej floty podwodnej i godnymi następcami dla jednostek typu Kilo, znanych także jako Warszawianki. Okazuje się, że zwodowany kilka lat temu prototyp to pływający wrak. Problemy są tak poważne, że prawdopodobnie okręt bez remontu trafi do stoczni złomowej.
Informację o fiasku rosyjskiego programu modernizacyjnego podała agencja TASS. Jak wynika z opublikowanego komunikatu, prototypowy okręt projektu 677 (typ Łada) o nazwie "Sankt Petersburg" wymaga tak kosztownych napraw, że zamiast nich można byłoby wybudować zupełnie nową jednostkę. W związku z tym zapadła decyzja o złomowaniu okrętu.
To poważny cios w rosyjską flotę. Jest wymierzony nie tylko w jej podupadły podczas wojny w Ukrainie prestiż, ale przede wszystkim w możliwości bojowe. Okręty typu 677 miały być następcami wysłużonych jednostek typu Kilo, do których należy m.in. polski "Orzeł", a także liczne okręty służące w którejś z rosyjskich flot.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Problem polega na tym, że domniemana przyszłość rosyjskiej floty podwodnej zawisła właśnie na włosku. Wszystko za sprawą problemów technicznych, z jakimi boryka się "Sankt Petersburg".
Zobacz także: Najpopularniejsze karabiny na świecie
Fiasko zamiast nowej generacji okrętów
Jednostka wypiera w zanurzeniu 2800 ton (typ Kilo – 3000), może zanurzać się na około 300 metrów i jest obsadzona przez 35-osobową załogę. Okręt miał oferować zdolność do bardzo cichego pływania, a także - docelowo - napęd niezależny od powietrza.
To rozwiązanie radykalnie zwiększające możliwości jednostki w porównaniu z okrętami o klasycznym napędzie, zmuszanymi z tego powodu do regularnego wynurzania się.
Jak kilka lat temu informowała rosyjska gazeta "Izwiestia", siłownia okrętu ma problem z dostarczeniem połowy oczekiwanej mocy, a jednostka jest ślepa i głucha za sprawą konstrukcyjnych problemów z sonarem.
Okręt przez kilka lat, zamiast przechodzić intensywne testy, pełnił rolę pływającej platformy startowej dla testowanych rakiet manewrujących. Ostatecznie uznano go za niezdolny do służby i obarczony tak poważnymi wadami, że ich usunięcie wiązałoby się z ogromnymi kosztami, porównywalnymi z budową zupełnie nowej jednostki.
W rezultacie rosyjska flota zostaje z niczym. Typ Kilo, pomimo modernizacji, reprezentuje poziom techniczny z lat 80., a jego następca okazał się tak wadliwy, że konieczne okazało się skreślenie go ze stanu floty.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski