Kawaleria na straży polskiej granicy. Żołnierze NATO na koniach
Na wschodzie Polski pojawiły się konne patrole NATO. Żołnierze z brytyjskiego regimentu Royal Lancers i polskiej 2. Lubelskiej Brygady OT wspólnie ćwiczyli wykorzystanie koni podczas rozpoznania. Choć NATO wspomina o "powrocie do korzeni", oddziały konne, których rola zmieniła się przez lata, nadal służą w wielu armiach świata.
30.07.2023 | aktual.: 30.07.2023 13:37
Widok żołnierza, we współczesnym oporządzeniu i z nowoczesnym karabinkiem, który siedzi na koniu, może wydawać się dość niecodzienny. Kłóci się ze stereotypem, według którego oddziały konne to anachronizm, wyparty z wojska przez mechaniczne środki walki i transportu.
Okazuje się jednak, że wciąż nie brakuje sytuacji, w których konie są niezastąpione, czego w ostatnich tygodniach mogli doświadczyć ćwiczący w Polsce brytyjscy żołnierze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Współczesna "kawaleria" Wielkiej Brytanii
Upubliczniona przez NATO i podchwycona przez media informacja o skierowaniu do Polski brytyjskich "jednostek kawalerii" może być myląca. Wynika to z faktu, że armia Wielkiej Brytanii, mimo licznych zmian organizacyjnych, utrzymuje historyczne nazwy swoich oddziałów (podobnie jak w Polsce dywizja i brygady kawalerii pancernej czy 25. Brygada Kawalerii Powietrznej).
Zobacz także: Te czołgi sieją spustoszenie. Ile z nich rozpoznasz?
W rezultacie we współczesnej armii brytyjskiej służy aż 13 regimentów (w przypadku Wielkiej Brytanii to obecnie odpowiednik nie pułku, ale batalionu) kawalerii. Poza nazwą nie mają one jednak nic wspólnego z wojskiem na koniach - to jednostki pancerne uzbrojone w czołgi Challenger 2 i zmechanizowane z pojazdami gąsienicowymi Scimitar czy Ajax.
Nawet "lekka kawaleria" to w istocie jednostki zmotoryzowane, wyposażone w samochody Land Rover WMIK czy Jackal. Jedyny oddział etatowo mający na swoim stanie konie to Household Cavalry Mounted Regiment, przeznaczony jednak nie do walki, a do funkcji reprezentacyjnych.
Dlatego skierowani do Polski żołnierze z regimentu Royal Lancers, którzy wchodzą w skład batalionowej grupy bojowej NATO eFP (ang. enhanced Forward Presence), rozpoczęli szkolenie z udziałem koni od podstaw razem z polskimi żołnierzami.
Konne jednostki Wojska Polskiego
Także Polsce utworzony w 2000 r. Szwadron Kawalerii Wojska Polskiego, formalnie rozpoznawczy, pełni rolę reprezentacyjną. Żołnierze na koniach uświetniają swoją obecnością różne parady czy wizyty przywódców państw. W codziennej pracy do niedawna konie wykorzystywały m.in. policja czy straż graniczna, ale nie wojsko.
Sytuacja zmieniła się wraz z powstaniem Wojsk Obrony Terytorialnej. Powołaniu WOT-u towarzyszyło założenie, że część oddziałów będzie mieć – z uwagi na miejsce powstania i działania – swój wyjątkowy charakter, związany ze specyficznym terenem czy nietypowymi zadaniami. Dlatego już w 2019 r. w lubelskiej brygadzie WOT ruszył pilotażowy program wykorzystania przez wojsko koni.
Początkowo szkolenie obejmowało umiejętność juczenia (załadunku w sposób, który nie utrudnia ruchów zwierzęcia). Według pierwotnej koncepcji zwierzęta miały być używane do transportu broni i zaopatrzenia w bardzo trudnym terenie, gdzie sprawdzają się lepiej od pojazdów terenowych.
Towarzyszyła mu operacja "Silne Wsparcie", w ramach której do patrolowania granicy użyto WOT-u. Patrole piesze były uzupełniane przez wodne, z wykorzystaniem łodzi, i wspierane z powietrza przez drony Fly Eye, a także – pilotażowo – przez patrole konne.
"Doskonała mobilność w trudnym terenie, szybkość przemieszczania, możliwość juczenia i transportu dodatkowego wyposażenia, duży zasięg działania, głębokość obserwacji oraz błyskawiczna reakcja na zagrożenie – to zestaw cech, które zadecydowały o skierowaniu patroli konnych WOT na wsparcie Straży Granicznej w zabezpieczeniu granicy z Białorusią" – brzmiał oficjalny komunikat WOT-u.
Zalety jednostek konnych
Na pilotażu się nie skończyło, bo w połowie 2022 r. trening z udziałem koni rozpoczął kolejny oddział WOT - 124. batalion lekkiej piechoty ze Śremu.
Tak decyzję o utworzeniu kolejnej, konnej jednostki skomentowała 12. Wielkopolska Brygada OT: "Województwo wielkopolskie posiada sporo terenów polnych, a blisko 30 proc. zajmują lasy. Miejsca, w których nie poradzą sobie pojazdy, okazują się dostępne właśnie dla koni. Tego typu rozwiązania doskonale sprawdziły się na granicy z Białorusią. (…) W terenie przygodnym koń jest praktycznie niezauważalny i niesłyszalny".
Wojsko zwraca także uwagę na inne zalety – możliwość szybkiego i skrytego przemieszczania się, a także niezależność np. od dostępności paliwa. Wartym wspomnienia atutem jest także wysokość siedzącego na koniu jeźdźca – żołnierz widzi znacznie dalej, a zasięg obserwacji jest mniej ograniczony przez roślinność czy różne przeszkody terenowe. WOT zwraca także uwagę, że "koń to 500 kilogramów o temperaturze około 38 stopni, więc to naturalny grzejnik (...)."
Kawaleria na współczesnym polu walki
Wszystkie te kwestie zostały dostrzeżone i docenione przez wiele armii świata. Choć II wojna światowa przyniosła kres wielkim jednostkom kawalerii, były one używane aż do jej końca – ostatnia szarża kawalerii, zresztą w wykonaniu Polaków, miała miejsce 1 marca 1945 r. pod Bobrujskiem (albo – według innych źródeł – 21 kwietnia 1945 r. pod Heckelbergiem).
Mimo rozwoju technologii, jednostki konne dotrwały jednak do czasów współczesnych.
Jednostki konne z powodzeniem wykorzystywała m.in. armia RPA podczas tzw. wojny granicznej, gdzie na terenie obecnej Namibii i Angoli oddziały południowowafrykańskie w latach 80. walczyły m.in. z wojskami pancernymi, przysłanymi do Afryki z Kuby. Wojska RPA wykorzystywały wówczas na znaczną skalę konie.
W warunkach wojny prowadzonej na piaszczystych równinach stosowane przez RPA pojazdy kołowe i konie okazały się skuteczniejsze i bardziej mobilne od gąsienicowego sprzętu Kubańczyków.
Oddziały konne były także szeroko wykorzystywane już w XXI wieku podczas wojny w Afganistanie. Około 1,5 tys. jeźdźców liczyła konna jednostka afgańskiego Sojuszu Północnego, wspierana w walce przez Amerykanów 5th Special Forces Group – również na koniach.
Dzięki koniom amerykańscy specjalsi byli w stanie pokonywać dziennie nawet 60 km w trudnych, górskich warunkach.
W październiku 2001 r. doszło do bitwy, w której konne oddziały Sojuszu Północnego, mające amerykańskie wsparcie z powietrza, zapewniane przez samoloty B-1B i B-52 z bombami JDAM, zdobyły miejscowość Biszkab, co poprzedziło zdobycie ważnego miasta Mazar-i Szarif.
Broniły jej siły Talibów wyposażone m.in. w czołgi T-54, bojowe wozy piechoty BMP-1 i zestawy przeciwlotnicze ZSU-23. Dzięki koniom atakujący byli w stanie szybko pokonać płaską, odsłoniętą przestrzeń (choć - wbrew pokazującym to wydarzenie filmom fabularnym, jak "12 Strong" - Amerykanie nie prowadzili szarży).
Prawdopodobnie ostatnim, dużym oddziałem kawalerii, służącym we współczesnej armii, jest indyjski 61st Cavalry Regiment. To jednostka o wieloletniej tradycji, uczestnicząca w walkach granicznych. Choć są plany przekształcenia jej w typową jednostkę zmechanizowaną, nadal służy w niej około 300 kawalerzystów.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski