Kawaleria na straży polskiej granicy. Żołnierze NATO na koniach
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Na wschodzie Polski pojawiły się konne patrole NATO. Żołnierze z brytyjskiego regimentu Royal Lancers i polskiej 2. Lubelskiej Brygady OT wspólnie ćwiczyli wykorzystanie koni podczas rozpoznania. Choć NATO wspomina o "powrocie do korzeni", oddziały konne, których rola zmieniła się przez lata, nadal służą w wielu armiach świata.
Widok żołnierza, we współczesnym oporządzeniu i z nowoczesnym karabinkiem, który siedzi na koniu, może wydawać się dość niecodzienny. Kłóci się ze stereotypem, według którego oddziały konne to anachronizm, wyparty z wojska przez mechaniczne środki walki i transportu.
Okazuje się jednak, że wciąż nie brakuje sytuacji, w których konie są niezastąpione, czego w ostatnich tygodniach mogli doświadczyć ćwiczący w Polsce brytyjscy żołnierze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Współczesna "kawaleria" Wielkiej Brytanii
Upubliczniona przez NATO i podchwycona przez media informacja o skierowaniu do Polski brytyjskich "jednostek kawalerii" może być myląca. Wynika to z faktu, że armia Wielkiej Brytanii, mimo licznych zmian organizacyjnych, utrzymuje historyczne nazwy swoich oddziałów (podobnie jak w Polsce dywizja i brygady kawalerii pancernej czy 25. Brygada Kawalerii Powietrznej).
Zobacz także: Te czołgi sieją spustoszenie. Ile z nich rozpoznasz?
W rezultacie we współczesnej armii brytyjskiej służy aż 13 regimentów (w przypadku Wielkiej Brytanii to obecnie odpowiednik nie pułku, ale batalionu) kawalerii. Poza nazwą nie mają one jednak nic wspólnego z wojskiem na koniach - to jednostki pancerne uzbrojone w czołgi Challenger 2 i zmechanizowane z pojazdami gąsienicowymi Scimitar czy Ajax.
Nawet "lekka kawaleria" to w istocie jednostki zmotoryzowane, wyposażone w samochody Land Rover WMIK czy Jackal. Jedyny oddział etatowo mający na swoim stanie konie to Household Cavalry Mounted Regiment, przeznaczony jednak nie do walki, a do funkcji reprezentacyjnych.
Dlatego skierowani do Polski żołnierze z regimentu Royal Lancers, którzy wchodzą w skład batalionowej grupy bojowej NATO eFP (ang. enhanced Forward Presence), rozpoczęli szkolenie z udziałem koni od podstaw razem z polskimi żołnierzami.
Konne jednostki Wojska Polskiego
Także Polsce utworzony w 2000 r. Szwadron Kawalerii Wojska Polskiego, formalnie rozpoznawczy, pełni rolę reprezentacyjną. Żołnierze na koniach uświetniają swoją obecnością różne parady czy wizyty przywódców państw. W codziennej pracy do niedawna konie wykorzystywały m.in. policja czy straż graniczna, ale nie wojsko.
Sytuacja zmieniła się wraz z powstaniem Wojsk Obrony Terytorialnej. Powołaniu WOT-u towarzyszyło założenie, że część oddziałów będzie mieć – z uwagi na miejsce powstania i działania – swój wyjątkowy charakter, związany ze specyficznym terenem czy nietypowymi zadaniami. Dlatego już w 2019 r. w lubelskiej brygadzie WOT ruszył pilotażowy program wykorzystania przez wojsko koni.
Początkowo szkolenie obejmowało umiejętność juczenia (załadunku w sposób, który nie utrudnia ruchów zwierzęcia). Według pierwotnej koncepcji zwierzęta miały być używane do transportu broni i zaopatrzenia w bardzo trudnym terenie, gdzie sprawdzają się lepiej od pojazdów terenowych.
Towarzyszyła mu operacja "Silne Wsparcie", w ramach której do patrolowania granicy użyto WOT-u. Patrole piesze były uzupełniane przez wodne, z wykorzystaniem łodzi, i wspierane z powietrza przez drony Fly Eye, a także – pilotażowo – przez patrole konne.
"Doskonała mobilność w trudnym terenie, szybkość przemieszczania, możliwość juczenia i transportu dodatkowego wyposażenia, duży zasięg działania, głębokość obserwacji oraz błyskawiczna reakcja na zagrożenie – to zestaw cech, które zadecydowały o skierowaniu patroli konnych WOT na wsparcie Straży Granicznej w zabezpieczeniu granicy z Białorusią" – brzmiał oficjalny komunikat WOT-u.
Zalety jednostek konnych
Na pilotażu się nie skończyło, bo w połowie 2022 r. trening z udziałem koni rozpoczął kolejny oddział WOT - 124. batalion lekkiej piechoty ze Śremu.
Tak decyzję o utworzeniu kolejnej, konnej jednostki skomentowała 12. Wielkopolska Brygada OT: "Województwo wielkopolskie posiada sporo terenów polnych, a blisko 30 proc. zajmują lasy. Miejsca, w których nie poradzą sobie pojazdy, okazują się dostępne właśnie dla koni. Tego typu rozwiązania doskonale sprawdziły się na granicy z Białorusią. (…) W terenie przygodnym koń jest praktycznie niezauważalny i niesłyszalny".
Wojsko zwraca także uwagę na inne zalety – możliwość szybkiego i skrytego przemieszczania się, a także niezależność np. od dostępności paliwa. Wartym wspomnienia atutem jest także wysokość siedzącego na koniu jeźdźca – żołnierz widzi znacznie dalej, a zasięg obserwacji jest mniej ograniczony przez roślinność czy różne przeszkody terenowe. WOT zwraca także uwagę, że "koń to 500 kilogramów o temperaturze około 38 stopni, więc to naturalny grzejnik (...)."
Kawaleria na współczesnym polu walki
Wszystkie te kwestie zostały dostrzeżone i docenione przez wiele armii świata. Choć II wojna światowa przyniosła kres wielkim jednostkom kawalerii, były one używane aż do jej końca – ostatnia szarża kawalerii, zresztą w wykonaniu Polaków, miała miejsce 1 marca 1945 r. pod Bobrujskiem (albo – według innych źródeł – 21 kwietnia 1945 r. pod Heckelbergiem).
Mimo rozwoju technologii, jednostki konne dotrwały jednak do czasów współczesnych.
Jednostki konne z powodzeniem wykorzystywała m.in. armia RPA podczas tzw. wojny granicznej, gdzie na terenie obecnej Namibii i Angoli oddziały południowowafrykańskie w latach 80. walczyły m.in. z wojskami pancernymi, przysłanymi do Afryki z Kuby. Wojska RPA wykorzystywały wówczas na znaczną skalę konie.
W warunkach wojny prowadzonej na piaszczystych równinach stosowane przez RPA pojazdy kołowe i konie okazały się skuteczniejsze i bardziej mobilne od gąsienicowego sprzętu Kubańczyków.
Oddziały konne były także szeroko wykorzystywane już w XXI wieku podczas wojny w Afganistanie. Około 1,5 tys. jeźdźców liczyła konna jednostka afgańskiego Sojuszu Północnego, wspierana w walce przez Amerykanów 5th Special Forces Group – również na koniach.
Dzięki koniom amerykańscy specjalsi byli w stanie pokonywać dziennie nawet 60 km w trudnych, górskich warunkach.
W październiku 2001 r. doszło do bitwy, w której konne oddziały Sojuszu Północnego, mające amerykańskie wsparcie z powietrza, zapewniane przez samoloty B-1B i B-52 z bombami JDAM, zdobyły miejscowość Biszkab, co poprzedziło zdobycie ważnego miasta Mazar-i Szarif.
Broniły jej siły Talibów wyposażone m.in. w czołgi T-54, bojowe wozy piechoty BMP-1 i zestawy przeciwlotnicze ZSU-23. Dzięki koniom atakujący byli w stanie szybko pokonać płaską, odsłoniętą przestrzeń (choć - wbrew pokazującym to wydarzenie filmom fabularnym, jak "12 Strong" - Amerykanie nie prowadzili szarży).
Prawdopodobnie ostatnim, dużym oddziałem kawalerii, służącym we współczesnej armii, jest indyjski 61st Cavalry Regiment. To jednostka o wieloletniej tradycji, uczestnicząca w walkach granicznych. Choć są plany przekształcenia jej w typową jednostkę zmechanizowaną, nadal służy w niej około 300 kawalerzystów.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski