Druga wojna Ukrainy w cieniu. Rosja to niejedyny przeciwnik
Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) zatrzymała w mieście Żytomierz przestępcę mającego dość pokaźny arsenał. Przedstawiamy co miał na stanie.
Warto zaznaczyć, ze w Ukrainie równolegle do wojny toczonej z Rosją prowadzona jest wojna z przestępczością zorganizowaną mającą dostęp do broni wojskowej. Ta mogła pochodzić od skorumpowanych wojskowych lub np. była zbierana z terenów przyfrontowych.
W jednym z przypadków funkcjonariusze SBU znaleźli dość bogaty arsenał broni przeciwpancernej oparty w większości o granaty do granatnika przeciwpancernego RPG-7. Reszta arsenału obejmowała miny przeciwpancerne TM-62, pociski moździerzowe kal. 60 mm oraz amunicję kal. 12,7x99 mm NATO.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Oto co zatrzymany Ukrainiec trzymał w domu
W przypadku granatów do RPG-7 większość stanowiły proste i najliczniejsze ważące 2,6 kg granaty PG-7VL zdolne przepalić do 500 mm stali pancernej, które są jednak bezbronne przeciwko pancerzom reaktywnym bądź prętowym. Są one bardzo często wykorzystywane przez Ukraińców i Rosjan w improwizowanych dronach "kamikadze".
Widać też dużo rzadsze i pochodzące głównie z zachodniej pomocy termobaryczne granaty RTB-7MA o masie 4,6 kg pochodzące z Bułgarii idealnie nadające się do eliminowania przeciwnika w budynkach czy pozyskane z Rumuni odłamkowe granaty OG-9 zawierające około 750 g trotylu przeznaczone do dział bezodrzutowych SPG-9. W tle widać też tandemowe granaty PG-7VR zdolne do przepalenia do 750 mm stali pancernej.
Ponadto widać 2/3 serbskie pociski moździerzowe M73 kal. 60 mm o zasięgu do 2,5 km zawierające 250 g trotylu co przekłada się 10-metrowe pole rażenia. Na koniec zostają miny TM-62 zawierające 7 kg trotylu oraz parę pojemników z taśmą nabojową w kal. 12,7x99 mm NATO przeznaczoną dla wielkokalibrowych karabinów maszynowych Browning M2.
Przejęte uzbrojenie najpewniej zostanie rozdysponowane w lokalnej jednostce wojskowej i zostanie wykorzystane zgodnie z intencją darczyńców, tak jak powinno mieć to miejsce od początku.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski