MG3 w Ukrainie. Powrót "piły Hitlera" na front wschodni po 80 latach
Do Ukrainy trafiła masa broni z całego świata. Jednym z ciekawszych przypadków jest powrót na front wschodni po ośmiu dekadach karabinu maszynowego MG42, znanego jako "piła Hitlera". Chodzi o karabiny maszynowe Rheinmetall MG3 będące lekką modernizacją budzącej trwogę legendy z II wojny światowej. Wyjaśniamy, co potrafi MG3.
23.04.2023 | aktual.: 23.04.2023 11:03
Uniwersalne karabiny maszynowe (ukm) Rheinmetall MG3 powstałe w latach 60. XX wieku wciąż są wykorzystywane przez państwa NATO i nie tylko. Pierwszym użytkownikiem była Bundeswehra, ale MG3 trafiły m.in. do Turcji, Grecji, Norwegii, Szwecji czy państw bałtyckich, gdzie do dzisiaj są wykorzystywane w jednostkach regularnych bądź gwardii narodowych. Co ciekawe, MG3 trafiły też do Polski wraz z czołgami Leopard 2, ale np. przy modernizacji czołgów Leopard 2PL są zastępowane przez UKM-2000P.
Teraz pewna liczba MG3 z wielu źródeł trafiła do Ukrainy i można rzec, że "piła Hitlera" po 80 latach wróciła na front wschodni, tym razem jednak jako narzędzie obrony Ukrainy przed rosyjskimi najeźdźcami.
Nawiązanie do "piły Hitlera" nie jest tutaj przypadkowe, ponieważ MG3 to lekko usprawniona konwersja na nabój 7,62x51 mm NATO legendarnych i budzących trwogę i przerażenie wśród Aliantów ukm-ów MG42 kal. 7,92x57 mm. Te z kolei były uproszczonym w produkcji wariantem pierwszego na świecie ukm-a MG34, czyli konstrukcji wystarczająco lekkiej dla pojedynczego żołnierza, a zasilanej z taśmy nabojowej. Jest to więc konstrukcja, której korzenie - podobnie jak słynnego Browning M2 "Ma Deuce" - sięgają 90 lat wstecz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
MG34 - karabin maszynowy, który wyprzedzał swoje czasy
MG34 był efektem koncepcji broni, która miała zastąpić kilka ówcześnie stosowanych rozwiązań. Chodziło o stworzenie sprzętu, który były wystarczająco lekki, aby wykorzystać go w charakterze lekkiego karabinu maszynowego. Konstrukcja miała też w założeniu nadawać się do prowadzenia ognia zaporowego lub przeciwlotniczego z pozycji ufortyfikowanych lub pojazdów.
Co ciekawe, Niemcy nie zlecili prac nad bronią jednej firmie. MG34 był efektem kooperacji wielu krajowych firm, których udział obliczano potem proporcjonalnie przez tzw. Waffenamt, stanowiący de facto agencję uzbrojenia Republiki Weimarskiej, a później III Rzeszy.
MG34 - rewolucyjny uniwersalny karabin maszynowy
Ściśle tajnym programem zarządzał inż. Louis Stange z Rheinmetalla, ale brały w nim udział też Mauser, Vollmer czy Simson. Efekt prac został przetestowany w 1935 r., a rok później ruszyła jego seryjna produkcja. MG34 zostało oficjalnie wprowadzone do służby w 1939 r., kiedy to na wyposażeniu Wehrmacht miał już około 50 tys. ukm-ów.
Konstrukcyjnie powstał stosunkowo lekki ukm (około 12 kg) zasilany z taśmy nabojowej, niewiele cięższy od np. zasilanego z magazynków M1918 BAR czy Brena, ważących kolejno około 9 i 10 kg. Zasilanie odbywało się z 50-nabojowych odcinków taśmy nabojowej, które w wersji ręcznej MG34 mieściły się w charakterystycznym bębnowym pojemniku.
MG34 miał też regulator szybkostrzelności pomiędzy 400-900 strz./min, dzięki któremu można było prowadzić celniejszy ostrzał z ręki lub zasypać cel "gradem ołowiu" możliwie najszybciej, co było kluczowe np. w przypadku funkcji przeciwlotniczej. Ukm miał nawet możliwość prowadzenia ognia pojedynczego oraz możliwe było przestawienie zasilania taśmy nabojowej z prawej na lewą stronę, co było przydatne dla pojazdów.
Ponadto wraz z ukm-em stworzono też unikatową podstawę trójnożną Lafette o masie około 20 kg, która dzięki hydraulicznym osłabiaczom odrzutu pozwalała na prowadzenie celnego ostrzału zaporowego na dystansie nawet do 2 km. Z czasem w nowszych wersjach wzbogacono ją o celownik optyczny oraz nawet peryskopowy pozwalający prowadzić ostrzał zza okopu.
Strzelanie z MG34 z podstawy trójnożnej Lafette.
Z kolei działanie MG34 opiera się na zasadzie krótkiego odrzutu lufy, a ryglowanie zamka następuje dzięki bardzo interesującemu rozwiązaniu wykorzystującemu rolki. Oczywiście karabin, jak większość broni wsparcia, strzela z zamka otwartego oraz ma szybkowymienną lufę (wymiana co 200-300 strzałów)
MG42 - rewolucja w masowej produkcji
MG34 było konstrukcją rewolucyjną, ale szybko okazało się, że także problematyczną w produkcji. Ze względu na konieczność frezowania wielu elementów potrzebna była dobrej jakości stal stopowa oraz jeden ukm wymagał 150 roboczogodzin, przez co Waffenamt zażądał opracowania tańszej konstrukcji o podwyższonej szybkostrzelności w oparciu o wykorzystanie tłoczonej blachy.
Wyzwanie podjęły firmy Rheinmetall, Stübgen i Grossfuss i to właśnie projekt tej ostatniej produkującej maszyny przemysłowe autorstwa dr. Wernera Grunera został oceniony najlepiej. W dużym skrócie jest to przeprojektowany MG34, gdzie - na ile tylko było to możliwe - zastąpiono elementy frezowane tłoczonymi.
MG42 - legendarny koszmar Aliantów podczas II wojny światowej
Przeprojektowano też zamek, aby osiągnąć wyższą szybkostrzelność, dodano hydrauliczny amortyzator z tyłu komory zamkowej oraz uproszczono mechanizm spustowy, zostawiając tylko możliwość prowadzenia ognia ciągłego. To wszystko spowodowało, że MG42 wymagał tylko 75 roboczogodzin i mniej stali stopowej.
Pierwszy prototyp oznaczony jako MG39 został przyjęty do prób wojskowych w lutym 1939 roku, a następnie do oceny przekazana została partia 1500 ukm-ów MG39/41. Nowość została oceniona dobrze i już w 1942 roku ruszyła seryjna produkcja i do końca II wojny powstało 414 964 sztuk MG42.
Warto tutaj zaznaczyć, że MG42 nie wyparł całkowicie MG34, który dalej był produkowany z przeznaczeniem do czołgów i samolotów do końca wojny, podczas gdy MG42 był wykorzystywany przez piechotę. MG42 dzięki swojej ogromnej szybkostrzelności zyskał miano "piły Hitlera" i był koszmarem żołnierzy Aliantów, zarówno na zachodzie podczas np. lądowania w Normandii, jak i na wschodzie dla Rosjan i nie tylko.
MG3 - koszmar Aliantów jako bat na radzieckie hordy ZSRR podczas zimnej wojny
Niedługo po zakończeniu II wojny światowej okazało się, że na horyzoncie pojawiło się nowe zagrożenie w postaci Układu Warszawskiego z ZSRR na czele. Aby wzmocnić obronę Europy za zgodą USA i europejskich członków NATO, zezwolono w 1955 roku na powstanie Bundeswehry. Spowodowało to konieczność uzbrojenia armii RFN w nowoczesne uzbrojenie, a doskonały ukm MG42 był pod ręką.
Z tego względu zdecydowano się początkowo przezbroić przejęte ukm-y MG42 na świeżo wprowadzony nabój 7,62x51 mm NATO. Taka konwersja zyskała oznaczenie MG1, ale to było rozwiązanie tymczasowe, ponieważ starej broni nie można odświeżać w nieskończoność.
MG3 - legenda II wojny w służbie NATO
Odtworzeniem linii produkcyjnej i ulepszeniem konstrukcji zajęła się firma Rheinmetall i produkcja nowych MG3 ruszyła w 1968 roku. Zmiany, poza dostosowaniem wymiarów elementów do nowego naboju, rozsypnej taśmy amunicyjnej czy przeskalowania nastaw mechanicznych przyrządów celowniczych, są bardzo subtelne, ale zarazem bardzo ważne w kontekście niezawodności użytkowania. Z tego względu MG3 pasuje też do trójnogów i montaży w pojazdach przeznaczonych do MG42.
Przykładowo w dosyłaczu zastosowano dodatkowy pazur, który zapobiega cofaniu się taśmy nabojowej podczas przeładowania, a rolka na zamku go poruszająca ma sprężynę zapobiegającą jego uszkodzeniu podczas nieoprawnego zamknięcia pokrywy komory zamkowej. Zastosowano też zabezpieczenie w zamku uniemożliwiające oddanie strzału przy niezaryglowanym zamku, co eliminowało ryzyko eksplozji broni przy strzale.
MG5 vs MG3 porównanie w osiągów w Bundeswehrze
W efekcie broń z II wojny światowej stała się jeszcze skuteczniejsza, co przełożyło się na kontrakty eksportowe. Co ciekawe, MG3 ważący 11,5 kg występuje w dwóch wariantach szybkostrzelności. Jeden, przyjęty przez Bundeswehrę, charakteryzuje się szybkostrzelnością 1200 strz./min, a drugi, stosowany przez np. Włochy, oznaczony jako Beretta MG 42/59, ma ją ograniczoną do 800 strz./min.
MG3 przez lata pozostał w zasadzie niezmieniony, ale także tutaj pojawiały się propozycje lub małoseryjne dostosowania tego reliktu przeszłości do aktualnych standardów poprzez poprawę ergonomii czy umożliwienie montażu celowników optycznych.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski