Nowy rosyjski lotniskowiec Koktiebiel. Gigantyczny trimaran większy od amerykańskiego Nimitza

Rosyjskie targi Armija-2022 to okazja do pokazania nie tylko działającej broni, ale także planów i koncepcji. Do ej kategorii należy nowy rosyjski lotniskowiec. Potężny okręt na pierwszy rzut oka robi wrażenie, ale szczegóły wskazują, że jego twórcy chyba nie do końca przemyśleli, jaką ma pełnić rolę.

Przód makiety lotniskowca Koktiebiel
Przód makiety lotniskowca Koktiebiel
Źródło zdjęć: © Marynarka Wojenna Federacji Rosyjskiej, Telegram
Łukasz Michalik

20.08.2022 15:04

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Lotniskowiec Koktiebiel, a raczej jego wizja, swoją nazwę zawdzięcza jednemu z kurortów na okupowanym przez Rosjan Krymie. Nowa jednostka ma mieć 350 metrów długości i 90 szerokości – więcej niż amerykańskie lotniskowce typu Nimitz, czy najnowszy gigant – jednostka typu Gerald R. Ford.

Jednocześnie rosyjski okręt ma mieć mniejszą wyporność od amerykańskich – zaledwie 80 tys. ton. Jak to możliwe?

Prawdopodobnie twórcy przyjęli taką wartość, ponieważ założyli, że gigantyczny okręt ma być trimaranem. Choć koncepcje wielokadłubowych lotniskowców przez dziesięciolecia pojawiały się w różnych krajach, żaden z nich nie powstał. Przyczyna jest prosta: objętość kadłuba.

Koktiebiel – wielokadłubowy lotniskowiec

W przypadku trimaranu jest ona znacząco mniejsza niż dla okrętu o tradycyjnej budowie. Tymczasem na lotniskowcu zawsze brakuje miejsca. Rosyjska makieta zwyczajnie nie przewiduje miejsca na ukryte pod pokładem samoloty, paliwo, uzbrojenie czy różnego rodzaju wyposażenie.

Na jednym z rysunków dołączonych do wniosku patentowego przewiduje za to - jak zauważa serwis Konflikty – miejsce na kutry desantowe. Choćby z tego powodu rosyjską wizję trudno traktować poważnie, jako coś więcej niż tylko efektowną makietę. Ale to dopiero początek konstrukcyjnych absurdów.

Lotniskowiec bez skośnego pokładu

Nietypowy jest układ górnego pokładu: Rosjanie zrezygnowali z kluczowego wyróżnika współczesnych lotniskowców, czyli skośnego pokładu lotniczego. Zamiast tego zaproponowali trzy pokłady startowe umieszczone obok siebie.

Być może tę koncepcję, pozwalającą na równoczesny start trzech samolotów, dałoby się jakoś obronić, gdyby nie fakt, że kończą się ładnie wyglądającą, ale sprzeczną z logika, skośną krawędzią (skośna jest krawędź pokładu, a nie umiejscowienie pokładu startowego względem osi okrętu).

To pułapka na pilotów i zapowiedź efektownych katastrof - jedno z kół startującego samolotu oderwie się od pokładu szybciej, niż drugie. Zwłaszcza, że grupę lotnicza mają stanowić rosyjskie samoloty Su-33, a zatem maszyny startujące w tradycyjny sposób, bez zdolności do pionowego czy choćby nawet skróconego startu.

Trzy Su-33 jednocześnie

Nie wiadomo przy tym, jak Su-33 miałyby startować, bo na pokładzie nie widać ani katapult, ani nawet rampy, a twórcy makiety zapomnieli o różnych detalach, jak np. deflektory. To zasłony, chroniące przed gazami wylotowymi z silników samolotów. Dzięki nim za startującymi samolotami nie powstaje "strefa śmierci", tylko można prowadzić różne prace czy przygotowywać do startu kolejne maszyny.

Makieta nie zdradza także obecności wind lotniczych - podnośników, pozwalających na wyciągnięcie samolotów z hangaru na pokład lotniczy.

Samolot Su-33 przed startem z pokładu lotniskowca Admirał Kuzniecow
Samolot Su-33 przed startem z pokładu lotniskowca Admirał Kuzniecow© Kremlin.ru

Kontrowersyjny jest także układ nadbudówek. Nie dość, że jest ich aż pięć, to zlokalizowano je po obu stronach pokładu startowego. Trudno przewidzieć, jakie zawirowania powietrza może powodować taki układ, jak ograniczy widoczność i jak zwiększy zagrożenie dla lądujących pilotów.

Nie bez powodu na współczesnych lotniskowcach wystające z pokładu elementy konstrukcji ogranicza się zazwyczaj do minimum (choć np. nowoczesne lotniskowe Royal Navy, HMS Queen Elizabeth i HMS Prince of Wales, mają po dwie nadbudówki).

Rosyjski lotniskowiec nie istnieje

Jedyny rosyjski lotniskowiec, Admirał Kuzniecow, po serii awarii i pożarów znajduje się w opłakanym stanie. Nie wiadomo, czy w ogóle kiedykolwiek opuści stocznię remontową – pływający dok, zdolny do obsługi Kuzniecowa, został zniszczony, a sam okręt w 2019 roku został od wewnątrz strawiony przez pożar.

Wygląda jednak na to, że Rosjanie nie porzucili marzeń o prawdziwym lotniskowcu, zdolnym do wysyłania w powietrze samolotów z pełnym ładunkiem i do obsługi operacji lotniczych o dużym natężeniu – czyli cechach, których zabrakło choćby Kuzniecowowi.

Jeśli jednak odpowiedzią na rosyjskie ambicje mają być pomysły takie, jak w przypadku Koktiebla, możemy być pewni, że żaden rosyjski lotniskowiec w najbliższym czasie nie powstanie. A z całą pewnością nie taki, jak zaprezentowano na targach Armija-2022.

Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski