"Wiedźmy z Buczy". Zwalczają drony za pomocą zabytków

"Wiedźmy z Buczy" podczas szkolenia.
"Wiedźmy z Buczy" podczas szkolenia.
Źródło zdjęć: © X (dawniej Twitter) | Anton Gerashchenko
Przemysław Juraszek

06.08.2024 18:34, aktual.: 07.08.2024 07:08

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Ukraińcy pochwalili się stworzeniem pierwszej składającej się z kobiet jednostki przeciwlotniczej "Wiedźmy z Buczy". Ma ona polować m.in. na drony Shahed. Ich główną bronią są wiekowe karabiny maszynowe Maxim M1910/30. Przedstawiamy ich osiągi oraz zalety w zwalczaniu dronów.

Rosjanie nieustanie odpalają w stronę Ukrainy dziesiątki dronów Shahed, które w przypadku synchronizacji z pociskami manewrującymi oraz balistycznymi stanowią duży problem dla obrony przeciwlotniczej. Najzwyczajniej w świecie celów wtedy jest za dużo i któryś może się przedrzeć.

Dlatego więc Ukraińcy stworzyli sieć mikrofonów wykrywających drony, a następnie na trasę ich przelotu są wysyłane mobilne grupy interwencyjne, które przy pomocy broni strzeleckiej i czasem także ręcznych zestawów przeciwlotniczych pokroju FIM-92 Stinger starają się wyeliminować zagrożenie. Popularną bronią takich grup są też karabiny maszynowe Maxim M1910/30, których Ukraina miała wyciągnąć z czeluści magazynów aż 30 tys.

Maxim M1910/30 - ponad 100-letni antyk pogromcą dronów

W 1884 r. Hiram Stevens Maxim zaprezentował światu pierwszy w historii karabin maszynowy, który zmienił oblicze wojny. Przed wynalezieniem Maxima, strzelcy byli uzależnieni od karabinów powtarzalnych, które wymagały ręcznego przeładowania po każdym strzale. Proces ten obejmował usunięcie zużytej łuski i wprowadzenie nowego naboju do komory nabojowej.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Hiram Maxim opracował rewolucyjny mechanizm, w którym energia powstała podczas wystrzału była wykorzystywana do wprawiania w ruch automatyki broni. Karabin Maxim działał na zasadzie krótkiego odrzutu lufy i zastosował ryglowanie kolankowo-dźwigniowe, co pozwalało na uzyskanie ognia ciągłego, dając jednemu żołnierzowi moc ognia równą całej grupie.

Innowacja Maxima szybko zyskała uznanie na całym świecie, a Rosja była jednym z pierwszych klientów. Maximy zostały użyte ich podczas wojny z Japonią w 1904 roku i po pozytywnych recenzjach z frontu, Rosja zdecydowała się na zakup licencji na produkcję tych karabinów w kraju. Początkowo były to modele M1905, a później M1910, na amunicję kalibru 7,62x54R mm.

Maxim był wykorzystywany aż do końca II wojny światowej, po czym trafił do muzeów. Wrócił jednak do służby podczas wojny w Ukrainie, w rękach zarówno ukraińskich żołnierzy obrony terytorialnej, jak i prorosyjskich milicji ludowych z Donbasu.

Zalety Maxima

Jedną z charakterystycznych cech Maxima jest lufa montowana w płaszczu wodnym, który służył do jej chłodzenia. Ze względu na to rozwiązanie, karabin miał znaczną masę (20 kg bez wody), co sprawiało, że idealnie nadawał się do obrony umocnień. Rosjanie zaprojektowali także ruchomą lawetę z kołami i stalową osłoną, tworząc tzw. taczankę.

Karabin maszynowy Maxim był zasilany taśmą na 250 nabojów, a teoretyczna szybkostrzelność wynosiła 600 strzałów na minutę. Dzięki wodnemu chłodzeniu możliwe było długotrwałe utrzymywanie ognia zaporowego, aż do momentu wyczerpania zapasów amunicji lub wody. Karabiny maszynowe chłodzone powietrzem nie są w stanie działać tak długo i zazwyczaj lufę należy wymienić po 250 strzałach lub wcześniej, w zależności od jej grubości.

Użycie Maxima z amunicją smugową pozwala na korektę ognia w czasie rzeczywistym, poprzez strzelanie po smugach widocznych w powietrzu. Ponadto sprawę ułatwia amunicja kal. 7,62x54R mm wykorzystywana też w nowoczesnych karabinach maszynowych typu PKM. Tej Ukraińcy wciąż mają bardzo dużo, a jej właściwości balistyczne dalej są wystarczające.

Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wyłączono komentarze

Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli. Dlatego, w poczuciu odpowiedzialności za ochronę przed dezinformacją, zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.

Redakcja Wirtualnej Polski
Zobacz także