Zabytkowe Maximy jako obrona. Ukraińcy wyciągnęli ich ponad 30 tys.

Ukraińcy wydobyli ponad 30 tysięcy karabinów maszynowych M1910/30 z najgłębszych zakamarków swoich magazynów, które znajdują zastosowanie między innymi w roli obrony przeciwdronowej. Przedstawiamy sposób działania tego historycznego artefaktu oraz omawiamy jego mocne i słabe strony w obecnym kontekście światowym.

Ukraiński żołnierz z parą karabinów maszynowych Maxim M1910/30  zamontowanych na podstawie przeciwlotniczej ZPU.
Ukraiński żołnierz z parą karabinów maszynowych Maxim M1910/30 zamontowanych na podstawie przeciwlotniczej ZPU.
Źródło zdjęć: © X (dawniej Twitter) | Ukraine Territorial Defense Forces
Przemysław Juraszek

11.02.2024 | aktual.: 07.03.2024 09:56

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Ataki rosyjskich dronów towarzyszące ostrzałom rakietowym na ukraińskie miasta stanowią bardzo duży problem. Niestety Ukraina nie dysponuje dostateczną liczbą systemów przeciwlotniczych zdolną zwalczać tego typu cele i dobrze chronione są tylko niektóre lokalizacje o charakterze strategicznym.

Warto jednak zaznaczyć, że proste drony Shahed latają dość wolno i po przewidywalnej trajektorii co sprawia, że skutecznym rozwiązaniem są grupy żołnierzy na pickupach wyposażonych w broń maszynową mających na nie polować.

W takim przypadku nadaje się w praktyce każda broń zasilana w taśmy nabojowej i tutaj bardzo dobrze sprawuje się ponad wiekowy M1910/30, który przy dostatecznym zapasie amunicji i wody może prowadzić ostrzał nawet przez parę minut. Zazwyczaj karabiny maszynowe M1910/30 są montowane na podstawie przeciwlotniczej ZPU oferującej montaż aż do czterech km-ów.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

M1910/30 - ponad stuletnia konstrukcja ma to czego nie mają inne

Karabin maszynowy Maxim, wynalazek Hirama Stevensa Maxima z 1884 roku, był pierwszym na świecie karabinem maszynowym, który zrewolucjonizował sposób prowadzenia wojny. Przed jego pojawieniem dominującą bronią były karabiny powtarzalne, wymagające od strzelca manualnego działania do przeładowania - ekstrakcji zużytej łuski i wprowadzenia nowego naboju do komory nabojowej.

Hiram Maxim zastosował innowacyjny system, gdzie energia wytworzona przy wystrzale była wykorzystywana do automatycznego działania mechanizmu broni. Karabin Maxim bazował na krótkim odrzucie lufy oraz zastosował ryglowanie kolankowo-dźwigniowe, co drastycznie zwiększyło szybkostrzelność, dając pojedynczemu żołnierzowi siłę ognia porównywalną z całą grupą.

Wynalazek Maxima szybko zyskał popularność na świecie, w tym w Rosji, która zakupiła kilka karabinów Maxim i wykorzystała je podczas wojny z Japonią w 1904 roku. Pozytywne opinie z frontu skłoniły Rosję do zakupu licencji na produkcję karabinu Maxim, znanego następnie jako M1905, a później M1910, zasilanego amunicją kal. 7,62x54R mm.

Karabin maszynowy Maxim był używany aż do końca II wojny światowej, a następnie trafił do muzeów. Jednakże wrócił do służby w rękach ukraińskich żołnierzy obrony terytorialnej oraz prorosyjskich milicji ludowych z Donbasu.

Charakterystyczną cechą Maxima jest stałe zamontowanie lufy w płaszczu wodnym, służącym do jej chłodzenia. Z tego względu karabin Maxim ma znaczącą masę (20 kg bez wody) i był głównie stosowany do obrony umocnień, chociaż Rosjanie zaprojektowali ruchomą lawetę z kołami i stalową osłoną, tworząc tzw. taczankę.

Zasilanie karabinu maszynowego Maxim odbywało się z taśmy zawierającej 250 nabojów, a jego teoretyczna szybkostrzelność wynosiła 600 strz./min. Dzięki chłodzeniu wodnemu strzelec mógł utrzymywać ogień zaporowy przez dłuższy czas, do momentu wyczerpania amunicji lub wody, co jest niemożliwe w przypadku broni chłodzonej powietrzem.

Wykorzystanie Maxima, na przykład przy użyciu amunicji smugowej, umożliwia "strzelanie po smugach" i dokonywanie korekt ognia w czasie rzeczywistym. W obronie fortyfikacji Maxim może być zabytkiem, ale używana w nim amunicja 7,62x54R mm jest identyczna z tą w karabinach maszynowych PKM, stanowiąc równie poważne zagrożenie.

Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski