Płonie lotnisko w Rosji. Stacjonuje tam broń będąca zmorą Ukraińców

Ukraińcy ponownie przeprowadzili atak na rosyjskie lotnisko Morozowsk, gdzie stacjonują samoloty uderzeniowe Su-34, zrzucające bardzo groźne bomby FAB z modułami UMPK. Przedstawiamy kulisy tego ataku.

Eksplozje na terenie lotniska Morozowsk.
Eksplozje na terenie lotniska Morozowsk.
Źródło zdjęć: © X (dawniej Twitter) | (((Tendar)))
Przemysław Juraszek

03.08.2024 | aktual.: 03.08.2024 09:52

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Atak dokonany w nocy z 2 na 3 sierpnia 2024 roku wywołał pożar na terenie lotniska oraz doprowadził do eksplozji wtórnych, w wyniku których uszkodzeniu uległy składowane tam bomby lub pociski rakietowe. Płoną również zbiorniki z paliwem.

Część źródeł podaje, że Ukraińcy, podobnie jak w ataku z czerwca, wykorzystali rój dronów. Baza lotnicza Morozowsk jest jednym z najważniejszych celów, ponieważ jest domem dla 559. pułku lotnictwa bombowego, który lata na samolotach Su-34. Te maszyny należą do jednych z najcenniejszych dla Rosjan, a strata choćby kilku egzemplarzy, przy obecnych niedoborach produkcyjnych stanowi istotny problem dla rosyjskiego lotnictwa.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Samoloty Su-34 - bez nich rosyjska ofensywa się załamie

Taktyczny bombowiec Su-34, znany pod kodowym oznaczeniem NATO "Fullback," jest rozwinięciem konstrukcji Su-27, zaprojektowanym specjalnie do ataków na cele naziemne. Maszyna ta, będąca znacznie większa od swojego poprzednika, jest wyposażona w usterzenie typu kaczki oraz opancerzoną kabinę pilotów, zwiększającą odporność na ostrzał z ziemi. Su-34 miały stopniowo zastępować starsze modele Su-24 w rosyjskich siłach powietrznych.

Charakterystyczną cechą Su-34 jest konstrukcja kabiny, w której piloci siedzą obok siebie, a nie jeden za drugim. Rosjanie uważają, że to rozwiązanie poprawia współpracę między nimi. Dodatkowo kabina pilotów umieszczona jest w tytanowym kokonie, co zwiększa szanse na przeżycie w przypadku ostrzału z działek przeciwlotniczych, takich jak Gepard, lub odłamków eksplodujących w pobliżu pocisków przeciwlotniczych.

Jako bombowiec taktyczny, Su-34 może przenosić do 8 ton uzbrojenia na 12 pylonach. Do wyboru są m.in. zasobniki niekierowanych rakiet S-8, pociski Ch-25, bomby szybujące rodziny FAB o masie do 1500 kg lub 3000 kg oraz pociski Raduga Ch-59 o zasięgu ponad 200 km. Dodatkowo Su-34 jest wyposażony w działko GSz-30-1 kalibru 30 mm.

Szczególnie bomby szybujące, zrzucane z odległości ponad 40 km, stanowią ogromny problem dla Ukraińców. Nawet jeśli chybią o kilkadziesiąt metrów, to mając tak dużą siłę rażenia, są w stanie zniszczyć każdą fortyfikację polową, która w normalnych warunkach zapewnia ochronę przed ostrzałem artyleryjskim.

Najskuteczniejszym sposobem ochrony przed nimi, jak pisał dziennikarz Wirtualnej Polski Łukasz Michalik, jest wykorzystanie własnego lotnictwa lub systemów przeciwlotniczych średniego zasięgu typu Patriot lub SAMP/T do zestrzeliwania samolotów przenoszących tę broń jeszcze przed jej zrzutem. Niestety, Ukraina ma znaczne deficyty w obu kategoriach sprzętu.

To pozwala Rosjanom osiągać postępy na froncie, ponieważ wykrywanie aktywności ukraińskich punktów oporu za pomocą tzw. mięsnych szturmów i następnie niszczenie umocnień bombami lotniczymi okazało się skuteczną taktyką. Jednakże ta metoda wymaga dwóch kluczowych elementów.

O ile ludzi w Rosji lub poza nią i bomby lotnicze można jeszcze znaleźć, to gorzej wygląda sprawa z samolotami Su-34/M, których Rosja straciła od początku wojny przynajmniej 31 sztuk. Biorąc pod uwagę niedostateczne dostawy nowych maszyn oraz gotowość bojową raczej w okolicach 50% lub mniej (samoloty są także wycofywane z powodu zużycia) i poniesione straty, Rosja ma teraz znacznie mniej niż około 130 samolotów, którymi rozpoczynała wojnę.

Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wyłączono komentarze

Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli. Dlatego, w poczuciu odpowiedzialności za ochronę przed dezinformacją, zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.

Redakcja Wirtualnej Polski