System antybalistyczny S‑500 Promietiej. Superbroń Putina to militarna wydmuszka?
System antybalistyczny i przeciwlotniczy S-500 Promietiej jest przedstawiany przez Rosjan jako supernowoczesna broń o ogromnych możliwościach, zdolna do niszczenia m.in. polskich F-35. Doniesienia z Ukrainy sugerują coś przeciwnego - że S-500 może okazać się kolejną militarną wydmuszką Putina.
13.08.2024 11:34
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rosyjskie targi broni (Międzynarodowe Forum Wojskowo-Techniczne) Armija-2024 to wydarzenie coraz bardziej przeznaczone na użytek wewnętrzny. Pozycja Rosji jako globalnego eksportera broni, choć nadal silna, z roku na rok słabnie na skutek sankcji i wyborów dokonywanych przez potencjalnych klientów.
Podczas tegorocznej imprezy rosyjski sektor zbrojeniowy pochwalił się – po raz pierwszy publicznie – nowym systemem antybalistycznym i przeciwlotniczym S-500 Promietiej (Prometeusz), znany także pod nazwą Triumfator-M.
Podawane przez Rosjan dane techniczne i możliwości nowej broni brzmią imponująco, stawiając S-500 w jednej linii z globalnymi liderami, jak izraelski system Arrow-3 czy amerykański THAAD.
Zobacz także: Rozpoznasz te myśliwce i bombowce?
Zagadką – na razie bez odpowiedzi – pozostaje kwestia zgodności rosyjskich deklaracji ze stanem faktycznym. Dotychczasowe doświadczenia wskazują, że należy traktować je z dużą powściągliwością: wojna w Ukrainie dowiodła, że wiele modeli "superbroni Putina" nie spełnia pokładanych w nich przez Rosjan nadziei.
System antybalistyczny S-500 Promietiej
S-500 Promietiej to dzieło koncernu Ałmaz-Antiej, specjalizującego się w broni rakietowej. Choć Rosjanie ogłosili zakończenie prac projektowych już w 2011 roku, rozpoczęcie produkcji seryjnej nowej broni jest ciągle przesuwane – początkowo na rok 2014, później na 2017, 2021, a według aktualnych zapowiedzi produkcja seryjna systemu ma ruszyć w roku 2025.
Zdolności systemu zostały – częściowo – potwierdzone w roku 2018, gdy w ramach testu zestrzelono cel powietrzny oddalony o ponad 480 km. W 2021 roku pierwsza bateria S-500 rozpoczęła służbę w obwodzie moskiewskim, wzmacniając tarczę antybalistyczną chroniącą rosyjską stolicę.
Według Rosjan S-500 ma być zdolny do zwalczania celów powietrznych na dystansie do 500 km, celów hipersonicznych, a także pocisków balistycznych. Te ostatnie mają być zwalczane nie tylko w atmosferze, w terminalnej fazie lotu, ale także wcześniej – jeszcze w przestrzeni kosmicznej, na wysokości nawet 200 km.
Oznacza to, że S-500 ma także ograniczone zdolności antysatelitarne i może niszczyć cele znajdujące się na najniższych orbitach. Stanowi tym samym pośrednie ogniwo pomiędzy przeciwlotniczym systemem S-400, a antybalistycznym i antysatelitarnym systemem A-235 Nudol.
Zobacz także
Ze względu na różne charakterystyki celów, system został wyposażony w trzy rodzaje efektorów – pociski 40N6M do zwalczania celów powietrznych oraz 77N6/77N6-N1, przeznaczone do niszczenia pocisków balistycznych (szczegółowe dane techniczne systemu S-500 przedstawiła dziennikarka Wirtualnej Polski, Karolina Modzelewska).
S-500 - konkurent systemów Arrow-3 i THAAD
Deklarowane przez Rosjan możliwości - w tym zdolność do niszczenia samolotów F-35 czy F-22 - oznaczają, że S-500 jest systemem porównywalnym z zachodnią czołówką. Należy do niej izraelski system Arrow-3, wybrany m.in. przez Niemcy i promowany jako górne piętro Europejskiej Tarczy Antyrakietowej (ESSI). Drugim systemem o podobnych możliwościach jest amerykański THAAD.
W obu przypadkach są to systemy przeznaczone do obrony nie punktów, ale obszarów (np. THAAD jest w stanie bronić obszaru 150 razy większego niż system Patriot) i taką rolę przewidziano dla S-500.
W przyszłości morska wersja S-500 miała trafić na nowe, rosyjskie niszczyciele Lider/Szkwał projektu 23560, stanowiąc w tym przypadku odpowiednik amerykańskiego systemu NTW (Navy Theater Wide, obecnie NTW-THAAD) z pociskami RIM-161 Standard Missile 3. Prace nad nowymi niszczycielami zostały jednak w Rosji wstrzymane.
Warto w tym miejscu podkreślić, że – wbrew informacjom podawanym przez część mediów – S-500 nie jest następcą S-400. Jest systemem o innej charakterystyce i możliwościach i jest przeznaczony do służby równolegle z S-400, stanowiąc jego uzupełnienie.
Bojowy debiut systemu S-500
Z tego powodu tak duże zainteresowanie wywołało prawdopodobne przesunięcie przez Rosjan nieznanych elementów systemu do Ukrainy, o czym 23 kwietnia 2024 roku informował ówczesny minister obrony Rosji, Siergiej Szojgu. Rosyjskie zapowiedzi potwierdził w czerwcu szef ukraińskiego Głównego Zarządu Wywiadu gen. Kyryło Budanow.
S-500 miał wesprzeć niszczone przez Ukraińców systemy S-300 i S-400, zapewniając zarazem osłonę dla Mostu Kerczeńskiego. Choć jego znaczenie radykalnie zmalało po zbudowaniu przez Rosjan wzdłuż wybrzeża magistrali kolejowej, most wciąż odgrywa ważną rolę propagandową.
Ukraina – ze względu na zasięg systemu – wydawała się dobrym miejscem na względnie bezpieczne przetestowanie Promietieja w warunkach bojowych, jednak wojenne realia szybko zweryfikowały te założenia.
Już 28 czerwca źródła ukraińskie, odwołujące się do amerykańskiego rozpoznania satelitarnego, poinformowały o trafieniu pociskiem MGM-140 ATACMS elementu systemu S-500, najprawdopodobniej jednego z radarów. Nieco wcześniej ATACMS-y trafiły w kompleks łączności satelitarnej i śledzenia przestrzeni kosmicznej NIP-16 w Witino, znajdujący się w prawdopodobnym rejonie odpowiedzialności S-500.
Oba te przypadki – o ile z czasem zostaną potwierdzone – stawiają wartość S-500 pod znakiem zapytania. Podobnie jak S-300 i S-400, najnowszy "militarny diament" Rosji w ich świetle wydaje się bronią, której możliwości zostały przez rosyjską propagandę wyolbrzymione, a Promietiej nie jest w stanie obronić zarówno chronionego obszaru, jak i samego siebie, dołączając tym samym do długiej listy "defiladowego sprzętu Putina".
Dopóki system nie zostanie użyty na szerszą skalę i nie zostanie to rzetelnie udokumentowane, doniesienia zarówno o skuteczności, jak i nieskuteczności nowej broni będą bazować na – mającej sprzeczne cele – propagandzie Moskwy i Kijowa.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski